Następna róża, której do białej raczej bym nie zaliczyła, to
Lovely Green. Różyczkę tę dostałam w doniczce na imieniny. Była wówczas odmianą karłowatą, ładnie i obficie kwitła, ale niestety nie pachniała. Na wiosnę posadziłam ją w ziemi i wówczas rozrosła się do wysokości 40 cm, a kwiaty nie okazały się bynajmniej miniaturowe

Poza tym zmieniły kolor na zielono-beżowy. Młode otwierające się pąki mają poza tym ciemno różowy brzeg górnych zewnętrznych płatków, który to kolor później całkiem zanika. Pąki otwierają się niesamowicie wolno. Właściwie, to one w ogóle do końca się nie otwierają. Kwiat więdnie w całości z upakowanymi bardzo ściśle licznymi płatkami, które nie opadają. Nazwa tej róży wskazuje na kolor zielony i rzeczywiście, w zależności od nasłonecznienia lub temperatury jej barwa waha się między beżem, ecru, żółcią i seledynem. Liście tej odmiany są błyszczące, ciemnozielone i zdrowe. Moja Lovely Green w tym roku miała niesamowicie dużo pąków, ale niestety, deszczowa pogoda im nie sprzyjała i większość z nich zgniła na krzewie. Róża jest nietuzinkowa, ale jak do ogrodu - zbyt kapryśna. Jej wadą jest również brak zapachu.




