Witajcie. Zachodzę w ten temat ze sprawami dość ogólnymi. Rodzice mają koło 500m2 działki, na tym trochę ziemniaka, jakiś pomidor, ogórek, brzoskwinie, porzeczka itd.
Wiadomo, działalność to raczej rekreacyjna. Ale jeśli już się zmęczyć, to dobrze, gdyby coś konkretnego wyrosło. Tymczasem obserwuję u nich dziwną awersję do nawożenia, szczególnie nawozami sztucznymi, bo to samo ZUO chyba

Raczej to wynika z faktu, że się na tym nie znają i nie chcą poznać. Tylko że nie mamy specjalnie dojścia do obornika, więc jeśli czymś nawozić, to jedynie sztucznie. No i w takim układzie nie jest nawożone wcale...
A 10 lat temu, jak działka była wzięta jako kawał łąki i wyczyszczona, w pierwsze lata marchewa czy ziemniaki rosły po kolana. I tak z każdym rokiem coraz mniejsze, teraz ziemniaków 70% jest wielkości orzeszka włoskiego.
Chciałbym więc coś złapać rozeznanie, aby sytuację polepszyć, a jednocześnie nie sypać na pałę co i jak się da. Pytanie więc mam: od czego w ogóle zacząć? Analiza gleby? A czy to się opłaca przy tak małym kawałku? I czy mogę to nawet teraz zrobić, czy ziemia musi jakieś wymagania spełniać?