Oczywiście widać poprawę,żółtawym liściom wrócił zielony kolor,młode też mają łądny.KaRo pisze:Moje stoją w dużych kubłach,ale dzisiaj dosypałam im ziemi na wierzch.Zobaczymy za dzień lub dwa!
Czyli to kwestia przyswajania składników pokarmowych przez przerośnięte bryły korzeniowe w naszych kubłach!
Muszę dodać,że moje datury to tegoroczne sadzonki,ponieważ wszystkie cztery duże wieloletnie zmarzły mi tej nieszczęsnej długiej zimy.Ale już uzupełniłam mój kwiatostan

Odwołując się do ubiegłych lat w kwestii uprawy datur,muszę powiedzieć że nie miałam takiego problemu z żółknięciem liści.Po wyciągnięciu kubła z piwnicy,zawsze wyciągałam roślinę,zmniejszłam ostrym nożem jej bryłę korzeniową i to dość radykalnie i zasypywałam świeżą dobrą ziemią. Ziemia+torf+ciut dla rozlużnienia piasek.A potem to już tylko zasilanie doglebowe,kiedy nie było jeszcze płynnego nawozu do datur,ja zasilałam co 2-3dni nawozem do róż.Płaską łyżeczkę nawozu zagrzebywałam w kuble.I było ok. Jednorazowo doliczyłam się kiedyś na jednej roslinie 70 szt.kwiatów.
Ale tak bezproblemowo rosły datury o łososiowym kolorze kwiatów.
Natomiast żółte,są dla mnie trudniejsze w uprawie,a czerwone....to nie wiem czy nie zrezygnuję.
W chwili obecnej mam 3 sadzonki i wygląda to okropnie.Wiecznie zwiędłe liście;oklapłe.
Może ma ktoś z Was doswiadczenia w jej uprawie ,chętnie dowiem się czegoś zanim wyrzucę to to.
