Chyba wypada powiedzieć dobry wieczór.... Minęła już piękna niedziela, szczególna z różnych względów..
Kolejny dzień w domku za nami. W domku z ogródkiem, który daje nam złudzenie normalności i odpręża. Czuję się szczęśliwa, że tu jesteśmy, w ostatnich tygodniach szczególnie. Wczoraj córka, mieszkająca z narzeczonym w malutkim mieszkaniu w Berlinie stwierdziła, że w idealnym czasie dokonaliśmy przeprowadzki... Idealnym....
Dni są do siebie podobne, lekcje, zadania, rozmowy z uczniami. Potem strych lub ogród. Zdarza się, że na strychu pomagam mężowi, bo do wielu zadań potrzeba jak mówi Małżon, trzeciej ręki. Ciężka ta praca na strychu bardzo.
W ogrodzie koszenie, grabienie filcu, sianie trawy i podlewanie. Deszczu nie było od dawna, ziemia jest sucha. Nocne przymrozki zostawiły ślady na młodych pędach róży i hortensji. Dzisiaj podsypaliśmy nawóz pod tuje, które odchorowały jesienne cięcie, są rzadkie i przesuszone. Kwiaty kwitną zgodnie z planem, przekwitają żonkile i narcyze a szykują się tulipany.
Kany rosną w ciepełku mieszkania. Bardzo rozczarowała mnie lobelia... Miałam kaprys i postanowiłam w doniczce posadzić cebulę.
Na przekór zarazie pracuję nad dekoracją świąteczną domu.. Grupa wsparcia na stole.
