Asiula! I to jest to.
Dzisiaj wróciłam z nadbiebrzańskich rozlewisk. Słońce, 18.5 st.C, rowerek. Jedziesz parę km ścieżką przyrodniczą , ptaki świergolą aż brzęczy w uszach, tu i ówdzie słychać basy żab moczarowych. Duży plus wczesnej wiosny - widać ptaki, bo gęstego listowia jeszcze brak

. Jedziesz, patrzysz - tu łan zawilców, tam wawrzynek, a tam dalej..... niebieski dywanik. Przylaszczki. Rzucasz rower, siadasz na brzegu fosy i gapisz się w ten nieziemski błękit na tle brązu suchej ściółki.
I to jest najpiękniejsze. Las i taka ilość kłującego w oczy błękitu.
Wiem co to znaczy bzik na punkcie różnych gatunków kwiatów, wiem, że można zwariować na punkcie kilkudziesięciu odmian za 300PLN każda, ale wierzcie mi, warto kiedyś wybrać się do lasu i pooglądać w naturze co przylaszczki potrafią wyrabiać.
W moim przypadku - jedna kępka Hepatica nobilis w ogródku wystarczy, żeby przywołać wspomnienia lasu wypełnionego niebieskimi oczkami, zapachem ziemi, świergoleniem ptaków. I żadna kolekcja wydumanych odmian tego nie zastąpi.
Ale chylę czoła przed tymi, którzy mają warunki i samozaparcie aby takie kolekcje tworzyć

. Dzięki temu możemy podziwiać.
Jednak moje przylaszczkowe marzenia zostają w lesie

.
Pozdrowienia,