
Ogród na łące
Re: Ogród na łące
Daria, dużo zdrowia życzę, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Pozdrawiam
.

- cyma2704
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 12099
- Od: 5 mar 2013, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Ogród na łące
Dario, teraz już tylko słońca i spokoju.



-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 16696
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Ogród na łące
Dario, skumulowały Ci się przykre przeżycia.
Trzymaj się, kochana. Będzie dobrze, bo przecież zawsze po burzy nastaje słońce.
Zdrowia życzę wszystkim choruskom w Twoim domu.




Trzymaj się, kochana. Będzie dobrze, bo przecież zawsze po burzy nastaje słońce.

Zdrowia życzę wszystkim choruskom w Twoim domu.



Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
- carterka
- 500p
- Posty: 815
- Od: 29 sie 2008, o 13:01
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Karniowice koło Krakowa
- Kontakt:
Re: Ogród na łące
Dario dużo ciepła Ci wysyłam i dobrych myśli. Trzymam kciuki za mamę 

Pozdrawiam Agata
mój wątek - Moja zieleń
mój wątek - Moja zieleń
- Daria_Eliza
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1735
- Od: 26 lut 2013, o 01:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Ogród na łące
Moje wszystkie kochane, serdeczne Ogrodniczki
- bardzo Wam dziękuję za Wasze ciepłe słowa, wsparcie i za to, że zaglądałyście tu, mimo, że nie miałam ochoty ani czasu nic napisać.
Mimo wszystkich problemów, staraliśmy się jeździć na działkę, gdy tylko mogliśmy, ale że M. pracuje często i w soboty, to niestety bardzo często zostawała tylko niedziela. A pracy huk, bo zeszły rok pamiętamy jaki był, a w suchej i twardej jak skała glinie to się nic ani nie przesadzi, ani nie wypieli.
A u nas na dodatek cały czas trwa ogólna przebudowa ogródka - i wszystko wygląda trochę jak plac budowy, nie ma ładnych miejsc - nic mi się nie podoba, może dlatego też mało weny do pisania mam? Sporo "projektów" mamy rozpoczętych (pokażę stopniowo), ale że wszechogarniająca łąka ma nad nami znaczącą przewagę, to z niczym nie możemy się wyrobić.
Generalnie to nasze ogrodowe zapędy wobec naszych możliwości czasowo-finansowych są swoistą donkiszoterią i wieczną próbą posprzątania w stajni Augiasza - to tak w skrócie... Ale przecież jestem w gronie osób, w którym wszyscy chorujemy na tę samą nieuleczalną chorobę ogrodniczą
- więc podejrzewam, że nikt się nie będzie dziwił, dlaczego tak a nie inaczej postępujemy.
To, co mi sprawiło największą radość tej wiosny, to moje piwonie krzewiaste, moja wielka miłość.
Wreszcie zakwitły więcej niż jednym kwiatem,
a przypomnę, że w ubiegłym roku nie załapałam się na nic, bo dużą piwonię podgryzł od spodu jakiś gryzoń, robiąc sobie pod nią spiżarnię, a mniejsza miała jeden pąk, ale nie trafiliśmy z przyjazdem na jej kwitnięcie.
No, to teraz muszę sypnąć ujęciami moich piwonii, no nie mogę się powstrzymać.
I proszę o wyrozumiałość dla nieuporządkowanego tła, które niegodne jest tych kwiatów.







Większa, amarantowa piwonia miała w sumie 6 pąków, a jasna młodsza 3.
A drugim sprawcą radości jest rudy kot sąsiadów, który odwiedza nas nadal regularnie i bardzo lubi jak zagaduję do niego, głaszczę i ogólnie zwracam na niego uwagę.






I niedzielne niebo na koniec.






Mimo wszystkich problemów, staraliśmy się jeździć na działkę, gdy tylko mogliśmy, ale że M. pracuje często i w soboty, to niestety bardzo często zostawała tylko niedziela. A pracy huk, bo zeszły rok pamiętamy jaki był, a w suchej i twardej jak skała glinie to się nic ani nie przesadzi, ani nie wypieli.
A u nas na dodatek cały czas trwa ogólna przebudowa ogródka - i wszystko wygląda trochę jak plac budowy, nie ma ładnych miejsc - nic mi się nie podoba, może dlatego też mało weny do pisania mam? Sporo "projektów" mamy rozpoczętych (pokażę stopniowo), ale że wszechogarniająca łąka ma nad nami znaczącą przewagę, to z niczym nie możemy się wyrobić.
Generalnie to nasze ogrodowe zapędy wobec naszych możliwości czasowo-finansowych są swoistą donkiszoterią i wieczną próbą posprzątania w stajni Augiasza - to tak w skrócie... Ale przecież jestem w gronie osób, w którym wszyscy chorujemy na tę samą nieuleczalną chorobę ogrodniczą

To, co mi sprawiło największą radość tej wiosny, to moje piwonie krzewiaste, moja wielka miłość.


Wreszcie zakwitły więcej niż jednym kwiatem,

No, to teraz muszę sypnąć ujęciami moich piwonii, no nie mogę się powstrzymać.

I proszę o wyrozumiałość dla nieuporządkowanego tła, które niegodne jest tych kwiatów.








Większa, amarantowa piwonia miała w sumie 6 pąków, a jasna młodsza 3.
A drugim sprawcą radości jest rudy kot sąsiadów, który odwiedza nas nadal regularnie i bardzo lubi jak zagaduję do niego, głaszczę i ogólnie zwracam na niego uwagę.






I niedzielne niebo na koniec.


-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5047
- Od: 8 kwie 2012, o 14:10
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Pruszcz Gdański
Re: Ogród na łące
Witaj, Dario!
Zaiste, niełatwy kawałek świata Ci się trafił, ta wszechogarniająca łąka, która z żelazną konsekwencją realizuje swoje zaborcze plany, lekceważąc Twoje
.
Największą zmorą jest zapewne brak czasu, żeby się z łąką zmierzyć i fakt, że nie ma Was tam na codzień i konieczność borykania się z innymi problemami.
Ale walczysz dzielnie, a piwonie, które pokazałaś, są tego najlepszym dowodem.
Jagi
Zaiste, niełatwy kawałek świata Ci się trafił, ta wszechogarniająca łąka, która z żelazną konsekwencją realizuje swoje zaborcze plany, lekceważąc Twoje

Największą zmorą jest zapewne brak czasu, żeby się z łąką zmierzyć i fakt, że nie ma Was tam na codzień i konieczność borykania się z innymi problemami.
Ale walczysz dzielnie, a piwonie, które pokazałaś, są tego najlepszym dowodem.

Re: Ogród na łące
Daria, no nareszcie
. Kot działkowy Wam podrósł... Piwonie
a panorama okolicy piękna jak zawsze
.



- beacia0088
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2599
- Od: 25 lis 2013, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Ogród na łące
Dario fajnie,że jesteś
Mam nadzieję,że twoje plany ogrodowe,wszelkie zmiany się zmienią na lepsze .Ja też mam często taką nie moc,że ani pisać ani kompletnie nic mi się nie chce.Wtedy tylko lukam inne ogrody na forum po cichu i jakoś mi leci.Najważniejsze,że jesteś nadal z nami bo jak to mówią w kupie raźniej
Piwonie cudne a chwastami się nie przejmuj ja wcale nie mam mniej a nawet i więcej i tak sobie wczoraj wmawiałam ,że po deszczu ,który polał to powyrywam,ale na gadaniu się skończyło

Mam nadzieję,że twoje plany ogrodowe,wszelkie zmiany się zmienią na lepsze .Ja też mam często taką nie moc,że ani pisać ani kompletnie nic mi się nie chce.Wtedy tylko lukam inne ogrody na forum po cichu i jakoś mi leci.Najważniejsze,że jesteś nadal z nami bo jak to mówią w kupie raźniej

Piwonie cudne a chwastami się nie przejmuj ja wcale nie mam mniej a nawet i więcej i tak sobie wczoraj wmawiałam ,że po deszczu ,który polał to powyrywam,ale na gadaniu się skończyło

- Ola2310
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3071
- Od: 24 maja 2015, o 13:37
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wojkowice śląsk
- Kontakt:
Re: Ogród na łące
Super że jesteś kochana.
Pięknie cudne i to pomimo tła o którym piszesz. Fajnie że kotek się z wami zaprzyjaźnił.
Dużo dobrych chwil ci życzę i miłych dni z wolnym czasem na działce. Buziaki. 

Pięknie cudne i to pomimo tła o którym piszesz. Fajnie że kotek się z wami zaprzyjaźnił.


- nifredil
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4371
- Od: 26 mar 2012, o 23:21
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Ogród na łące
Daria, piszesz o ogrodniczej walce z wiatrakami, ale kto tego nie przerabiał niech pierwszy rzuci kamień
Ważne, ze swoim tempem dochodzicie do celu.
Piwonie słusznie podniosły cię na duchu, bo mimo krótkiego czasu kwitnienia mają w sobie to coś i osobiście jestem ich gorącą miłośniczką.. póki co bylinowych, bo jedyna drzewiasta jaką miałam padła mi tej wiosny

Piwonie słusznie podniosły cię na duchu, bo mimo krótkiego czasu kwitnienia mają w sobie to coś i osobiście jestem ich gorącą miłośniczką.. póki co bylinowych, bo jedyna drzewiasta jaką miałam padła mi tej wiosny

-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 16696
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Ogród na łące
Tak się cieszę, że sytuacja Ci się unormowała i wróciłaś do nas.
Śliczne masz piwonie.
Jakże inne niż moje.
Też kocham te rośliny nie tylko za kwiat, ale też za słodziutki zapach.
Niech Ci się dalej życie gładko układa.



Śliczne masz piwonie.


Też kocham te rośliny nie tylko za kwiat, ale też za słodziutki zapach.

Niech Ci się dalej życie gładko układa.

Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
- carterka
- 500p
- Posty: 815
- Od: 29 sie 2008, o 13:01
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Karniowice koło Krakowa
- Kontakt:
Re: Ogród na łące
Dario jaki śliczny rudasek
....a piwonie zachwycają, nie mogę się doczekać, aż moja jedna zakwitnie; codziennie do niej chodzę i sprawdzam
.


Pozdrawiam Agata
mój wątek - Moja zieleń
mój wątek - Moja zieleń
- Daria_Eliza
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1735
- Od: 26 lut 2013, o 01:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Ogród na łące
Jak miło mi się Was znowu czyta.
Jagi, jest dokładnie tak, jak piszesz - o tych przeszkodach, ale nie tylko z łąką walczę, z M. też czasem muszę, np. o lepszą organizację wyjazdów, albo żeby raczył uznać konieczność jakichś obrzeży. Bo po co robić nasadzenia, jak w ciągu sezonu zarosną całe perzem i in., a potem robota głupiego: trzeba wykopywać byliny, usuwać perz i sadzić od nowa. Kupiłam sobie taki obcinak do obrzeży, ale bez porządnego naostrzenia nie nadawał się do zastosowania na glinie i zbitej darni łąkowej, rok czasu prosiłam o naostrzenie - wreszcie się doczekałam! I teraz na zmianę z innymi pracami obcinam sobie obrzeża.
Asiu, tak - kocurek dojrzał i musi teraz toczyć boje o teren, tzn. nie bardzo mu to na razie wychodzi, bo inny silniejszy kocur czasami go przegania, ale przynajmniej przy nas czuje się bezpiecznie.
Betusiu, racja: w kupie raźniej.
Staram się chwastami nie przejmować za bardzo, niektóre nawet polubiłam - np. gwiazdnicę, bo okazało się, że jako napar ma bardzo korzystne właściwości, choć ma zapach buraków: pomaga m.in. przy złej przemianie materii, nadciśnieniu i in. dolegliwościach serca, chorych nerkach, zaburzeniach hormonalnych i gdy chcemy schudnąć. A wszelkim wierzbownicom pozwalam się rozsiewać dosłownie wszędzie - bo mam wobec nich zamiary przetwórcze (działa przeciwzapalnie, przeciwgrzybiczo, detoksykuje organizm i co najważniejsze pomaga w regulacji hormonów i w schorzeniach dermatologicznych).
Olu, dziękuję.
Aha, nie odpisałam Ci na PW, wybacz. Co do rozsad wszelkich kwiatów to w tym roku musiałam z nich zrezygnować, została tylko belamkanda, która już jest w gruncie, nasiona przegorzanu poszły wprost do gruntu i co będzie to będzie. Skupiłam się na rozsadzie papryki, cebuli, pomidorków i dyniowatych.





Sabinko, bylinowe piwonie kocham tak samo. Sadzone jako małe "marchewki" długo każą na siebie czekać, ale w zeszłym roku doczekałam się kwiatów na pierwszej z nich, a w tym roku zakwitną chyba cztery. Może teraz na weekendzie coś zobaczę?
To zdjęcie z zeszłego roku:

Lucynko, tak - zapach piwonii to jest to! Generalnie przedkładam piwonie nad róże i zapach ma w tym wielki udział. Kiedyś weszłam do francuskiej sieciówki (tej z Oksytanią w nazwie), która produkuje drogie kosmetyki cieszące się dobrą opinią, że niby naturalne - weszłam tam tylko dlatego, że zobaczyłam serię z piwonią. I jakie było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że twórca zapachu tej serii chyba nigdy prawdziwej piwonii nie wąchał!
Był za to jakiś sztuczny słodki zapaszek. Bleee!
Agatko, ja też w oczekiwaniu na moje piwonie zielne podziwiam ich pączuszki.



Jagi, jest dokładnie tak, jak piszesz - o tych przeszkodach, ale nie tylko z łąką walczę, z M. też czasem muszę, np. o lepszą organizację wyjazdów, albo żeby raczył uznać konieczność jakichś obrzeży. Bo po co robić nasadzenia, jak w ciągu sezonu zarosną całe perzem i in., a potem robota głupiego: trzeba wykopywać byliny, usuwać perz i sadzić od nowa. Kupiłam sobie taki obcinak do obrzeży, ale bez porządnego naostrzenia nie nadawał się do zastosowania na glinie i zbitej darni łąkowej, rok czasu prosiłam o naostrzenie - wreszcie się doczekałam! I teraz na zmianę z innymi pracami obcinam sobie obrzeża.

Asiu, tak - kocurek dojrzał i musi teraz toczyć boje o teren, tzn. nie bardzo mu to na razie wychodzi, bo inny silniejszy kocur czasami go przegania, ale przynajmniej przy nas czuje się bezpiecznie.

Betusiu, racja: w kupie raźniej.


Staram się chwastami nie przejmować za bardzo, niektóre nawet polubiłam - np. gwiazdnicę, bo okazało się, że jako napar ma bardzo korzystne właściwości, choć ma zapach buraków: pomaga m.in. przy złej przemianie materii, nadciśnieniu i in. dolegliwościach serca, chorych nerkach, zaburzeniach hormonalnych i gdy chcemy schudnąć. A wszelkim wierzbownicom pozwalam się rozsiewać dosłownie wszędzie - bo mam wobec nich zamiary przetwórcze (działa przeciwzapalnie, przeciwgrzybiczo, detoksykuje organizm i co najważniejsze pomaga w regulacji hormonów i w schorzeniach dermatologicznych).
Olu, dziękuję.
Aha, nie odpisałam Ci na PW, wybacz. Co do rozsad wszelkich kwiatów to w tym roku musiałam z nich zrezygnować, została tylko belamkanda, która już jest w gruncie, nasiona przegorzanu poszły wprost do gruntu i co będzie to będzie. Skupiłam się na rozsadzie papryki, cebuli, pomidorków i dyniowatych.





Sabinko, bylinowe piwonie kocham tak samo. Sadzone jako małe "marchewki" długo każą na siebie czekać, ale w zeszłym roku doczekałam się kwiatów na pierwszej z nich, a w tym roku zakwitną chyba cztery. Może teraz na weekendzie coś zobaczę?
To zdjęcie z zeszłego roku:

Lucynko, tak - zapach piwonii to jest to! Generalnie przedkładam piwonie nad róże i zapach ma w tym wielki udział. Kiedyś weszłam do francuskiej sieciówki (tej z Oksytanią w nazwie), która produkuje drogie kosmetyki cieszące się dobrą opinią, że niby naturalne - weszłam tam tylko dlatego, że zobaczyłam serię z piwonią. I jakie było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że twórca zapachu tej serii chyba nigdy prawdziwej piwonii nie wąchał!


Agatko, ja też w oczekiwaniu na moje piwonie zielne podziwiam ich pączuszki.



- Daria_Eliza
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1735
- Od: 26 lut 2013, o 01:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Ogród na łące
Pisałam Jagi o obcinaku do obrzeży. Pozostając w tym temacie pokażę nasze obrzeża.
Trzeba przyznać jednak, że obrzeże pomiędzy zachwaszczoną rabatką a łąką nie jest tak ładne, jak pomiędzy wypielęgnowaną rabatą i wypielęgnowanym trawniczkiem.
Jednak posiadanie pięknego trawniczka na wzór angielski nigdy nie będzie należało do moich ambicji. Moim ideałem jest często koszona darń łąkowa; wystarczy mi, że będzie pozbawiona ostów vel ostrożni (kłują, więc nie można chodzić boso), olbrzymich szczawi tępolistnych, no i oczywiście powoju. Aha - wbrew trendom z programów ogrodniczych - ja bardzo lubię mech w trawniku, lubię mech w ogóle. I nawet szelężnik się u nas pojawił, roślinka która jest półpasożytem korzeni traw.
Generalnie uważam, że naturalna mieszanka łąkowa z samosiewu jest najlepiej przystosowana do lokalnych warunków, da sobie radę zawsze i odrodzi się po każdej klęsce suszy czy podtopienia. Nie wymaga nawożenia, aeracji i innych bzdurek, na które nie mam czasu. A jakby ktoś chciał ponarzekać na swój trawnik, to zawsze może go porównać z moim czymś wyszarpanym podkaszarką.
Tu nie skończone jeszcze obrzeże przy rabacie z irysami.

Tu przy tworzonej rabacie pod wierzbą.
(Dalie wyściółkowałam sianem, żeby nie zarastały chwastami - będę się starała robić tak wszędzie, gdzie to możliwe.)

I tu przy naszym placu budowy:

O, a propos rozsad - chciałam Wam pokazać, jak ulepszyłam mini-foliak z tesco:
celem było głównie zwiększenie mobilności regalika, bo zastawiony regalik jest ciężki, a często musiałam go odsuwać od drzwi balkonowych. Poza tym końcówki metalowych rurek nasmarowałam smarem do maszyny, żeby się łączenia nie zapiekły na słońcu i żeby było łatwo regalik złożyć i schować, gdy nie jest potrzebny.

Dokupiłam 4 kółka - muszą być odpowiednio szerokie, żeby regał był stabilny i dobrze jeździł nawet z obciążeniem. Z braku innych materiałów - przymocowałam kółka do regalika takimi opaskami zaciskowymi - opaski opaskom nierówne, jedne są mocniejsze, inne łatwo pękają. Ja w efekcie końcowym musiałam użyć na każde kółko po 4 opaski, żeby wytrzymały nacisk.


Tymi opaskami przymocowałam też druciane półki do stelaża, żeby mi nic przypadkiem nie spadło. Producent o tym niestety nie pomyślał.


Na koniec wszystkie wystające wąsy obcięłam i gotowe - regalik jeździł jak złoto, zwłaszcza bez obciążenia,
bo jak napakowałam tam doniczek to już wolniej się poruszał. Ale cel osiągnięty.

Trzeba przyznać jednak, że obrzeże pomiędzy zachwaszczoną rabatką a łąką nie jest tak ładne, jak pomiędzy wypielęgnowaną rabatą i wypielęgnowanym trawniczkiem.
Jednak posiadanie pięknego trawniczka na wzór angielski nigdy nie będzie należało do moich ambicji. Moim ideałem jest często koszona darń łąkowa; wystarczy mi, że będzie pozbawiona ostów vel ostrożni (kłują, więc nie można chodzić boso), olbrzymich szczawi tępolistnych, no i oczywiście powoju. Aha - wbrew trendom z programów ogrodniczych - ja bardzo lubię mech w trawniku, lubię mech w ogóle. I nawet szelężnik się u nas pojawił, roślinka która jest półpasożytem korzeni traw.
Generalnie uważam, że naturalna mieszanka łąkowa z samosiewu jest najlepiej przystosowana do lokalnych warunków, da sobie radę zawsze i odrodzi się po każdej klęsce suszy czy podtopienia. Nie wymaga nawożenia, aeracji i innych bzdurek, na które nie mam czasu. A jakby ktoś chciał ponarzekać na swój trawnik, to zawsze może go porównać z moim czymś wyszarpanym podkaszarką.


Tu nie skończone jeszcze obrzeże przy rabacie z irysami.

Tu przy tworzonej rabacie pod wierzbą.
(Dalie wyściółkowałam sianem, żeby nie zarastały chwastami - będę się starała robić tak wszędzie, gdzie to możliwe.)

I tu przy naszym placu budowy:

O, a propos rozsad - chciałam Wam pokazać, jak ulepszyłam mini-foliak z tesco:
celem było głównie zwiększenie mobilności regalika, bo zastawiony regalik jest ciężki, a często musiałam go odsuwać od drzwi balkonowych. Poza tym końcówki metalowych rurek nasmarowałam smarem do maszyny, żeby się łączenia nie zapiekły na słońcu i żeby było łatwo regalik złożyć i schować, gdy nie jest potrzebny.

Dokupiłam 4 kółka - muszą być odpowiednio szerokie, żeby regał był stabilny i dobrze jeździł nawet z obciążeniem. Z braku innych materiałów - przymocowałam kółka do regalika takimi opaskami zaciskowymi - opaski opaskom nierówne, jedne są mocniejsze, inne łatwo pękają. Ja w efekcie końcowym musiałam użyć na każde kółko po 4 opaski, żeby wytrzymały nacisk.


Tymi opaskami przymocowałam też druciane półki do stelaża, żeby mi nic przypadkiem nie spadło. Producent o tym niestety nie pomyślał.


Na koniec wszystkie wystające wąsy obcięłam i gotowe - regalik jeździł jak złoto, zwłaszcza bez obciążenia,



- Daria_Eliza
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1735
- Od: 26 lut 2013, o 01:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Ogród na łące
Taki kopiec mrówek odkryłam, jak jakaś termitiera normalnie.

Ze ściółką czy bez, wszelkie stworzenia ryjące i tak dobrze sie u nas czują, więc jednak zamierzam ściółkować, gdzie tylko się da.




Ze ściółką czy bez, wszelkie stworzenia ryjące i tak dobrze sie u nas czują, więc jednak zamierzam ściółkować, gdzie tylko się da.

