Drodzy, szanowni Forumowicze!
Nie ma się co oszukiwać. Forum buchnęło różami i ta eksplozja nieprędko się skończy.
A skoro tak, to moje też nie mogą ujść niezauważone.
Spędziwszy dwa upalne dni na Kaszubach na spotkaniu towarzyskim i miłych pogawędkach (robić się za bardzo nie chciało w tym skwarze), ze zdumieniem niektóre swoje róże zastałam w pełnym rozkwicie. Wieczór zapadał, więc zdjęcia robione były dziś rano. I dobrze, że je zrobiłam, bo po całym dniu niesamowitej spiekoty wiele kwiatów, ugotowanych na miękko, trzeba było uciąć. Jeśli temperatura nie spadnie, to to zapowiadające się bujne kwitnienie przeleci, jak sen jaki złoty...
Jagódko Małopolska, bratni nocny marku, czerwieni w ogrodzie nie lubię, ale czerwone róże mam. Bo taki właśnie jest
L.D.Braithwaite i
Ascot. Na więcej róż na razie (!) miejsca nie ma, choć wreszcie mam ich tyle, a one mają tyle pączków, że nie zadrży mi ręka, żeby kilka uciąć do wazonu, tym bardziej, że większość kwitnie u własnych stóp i kwiaty leżą na ziemi.
Współczuję plag, trapiących róże. Moim (tfu, tfu) po przejściu bruzdownicy nic więcej nie dolega. Nornice wyłapuje skutecznie
Ibrakadabra. Trzeba by Ci ją pożyczyć

.
Pepsi, skoro taki twardy z Ciebie egzemplarz, to Ci powiem.
Otóż skłonność do nadużywania zdrobnień, zdaniem językoznawców wynika z:
1. infantylizmu,
2. chęci przypodobania się, podlizania się komuś.
3. serwilizmu (szczególnie w stosunku do osób na urzędzie).
Justynko, masz rację, to firletka poszarpana, ale jakoś bardzo poszarpana

.
Pogodę mamy wyjątkową, jeszcze się nie zdarzyło, żeby nie dopisała podczas pobytów na Kaszubach

.
Dwa dni mnie nie było, a co się porobiło na różanych krzakach - za chwilę zobaczysz...
Sobota przed południem,
to termin idealny.
Cześć,
Lusiu, poproszę o numer telefonu na PW, umówimy się na wizytę w "Rozczochranym".
Dzięki za wskazanie adresu tego ogrodu. Setki razy go mijałam, nigdy nie wchodząc do wnętrza

. Coś mi się widzi, że życia nie starczy, żeby obejrzeć wszystkie ciekawe miejsca z różami, nawet w Trójmieście i okolicy.
No, proszę,
Iza, takiego ważnego szczegółu z Twojego życiorysu nie znałam

.
No i wykrakałaś,
Ruda, tak mocno słońce smaży te biedne różyczki, że przekwitają w oczach

.
E, no
Elwi, używanie zdrobnień nie jest przestępstwem. Śmieszne jest ich nadużywanie.
Jeśli Twoje "przekręty" w odniesieniu do nazw róż są formą zabawy językowej, to niech tam, chociaż, szczerze mówiąc, nie są w moim guście. Gorzej, kiedy wynikają z nieznajomości języków obcych, braku żądzy wiedzy lub zwykłego niedbalstwa. A zbyt daleko idące uproszczenia prowadzą, niestety, do spłaszczenia i zubożenia języka.
Dla mnie nazwy są niezmiernie ciekawe. Każdy twórca swoim dziełom nadaje je z rozmysłem, coś chce w tych nazwach zawrzeć, komuś te róże zadedykować. Ciekawią mnie zarówno powody, jak i osoby, którym róże są dedykowane. No i każda nazwa, to interesująca historia. Wystarczy poczytać blog pana Mariana Sołtysa "Moje róże - moja pasja".
Avalony mam w sumie trzy, najstarszy z jesieni 2012 r. Ten pierwszy tak mnie zachwycił, że do dziś jest
Różą Nr 1 w moim ogrodzie.
Ewo,

nie pamiętam, żebym miała kłopoty ze spaniem. A kozłek jest najwyższą rośliną w moim ogrodzie, więc siłą rzeczy na wielu zdjęciach się znajdzie.
Safoya, jaki fajny Gość

Widziałam Twoją śliczną kociczkę. Koty w ogrodzie muszą być, ale że zdetronizowały róże w Twoim sercu...

, to aż nie do wiary.
Dzięki za uznanie dla ogrodu, mnie zachwyca Twój. Moje miasto, to raczej miasteczko, które wybrałam właśnie ze względu na bardzo dużą ilość zieleni, a jednocześnie bliskość Gdańska.
Puryści językowi wszystkich krajów łączcie się

.
Witam cię,
Sławku, w tym gronie

.
Coraz piękniej, mówisz? A mnie to "coraz" zaczyna przerażać, wszystko się tak strasznie rozrasta
Wiesz co,
Baasiku? Ja już niedługo zacznę paktować z różami, żeby za wielkie nie rosły

.
Kusi mnie jeszcze kilka, a już ogród pęka w szwach. A co będzie, kiedy róże na dobre się rozbujają?
Wspaniali jesteście, że odwiedziliście zielone pokoje i zabraliście głos w poruszonej kwestii.
A teraz dla Was wszystkich już tylko rozy.
Abraham Darby. Ciekawa rzecz, zeszłoroczna duża sadzonka jakoś zmalała, zaś marketowa mizerota wyrosła, jak się patrzy.
Artemis, na razie jeden kwiatek u podnóża sporego już krzaczka.
Baronesse, już widzę, że będzie śliczna.
Bonica, jedna z najstarszych moich róż, ale bardzo ją lubię.
Wymoczek
Casanova, długi i chudy, jak sznurek. Ciekawe dlaczego takie ciekawe imię dostała taka nieciekawa róża... Jaki będzie jej los? Chyba

.
Chippendale, nie jestem do końca pewna, czy on mi się naprawdę podoba.
Clair Marshall, zachwyciła mnie w zeszłym roku w
Justynki Klarysy, mam nadzieję, że moja będzie równie zachwycająca.
Comte de Chambord, piękny, ale na słońcu mdleje...
Gartentraume, czekam niecierpliwie na jego śliczne falbanki

.
Ghita Renaissance, jak na razie wygląda dość banalnie. Ot, kolejna różowa róża.
I na koniec tej części prezentacji
Róża Nr 2, przynajmniej na razie, posadzony wiosną 2013
Gipsy Boy. Średniej wielkości kwiaty we wspaniałym purpurowo fioletowym kolorze. Właściwy kolor na drugim zdjęciu. Bardzo trudne jest uchwycenie właściwych barw ciemnych róż, takie ułomne te aparaty.
Nie wiem, czy ciekawość nowych róż pozwoli mi dospać do rana.
Na szczęście rano już niebawem
. Niebawem też dalszy ciąg różanego alfabetu.
Różanych snów - Jagi