Witam!
Pewna osoba, znana na forum z niebanalnego poczucia humoru i specyficznego podejścia do róż, stwierdziwszy, że mam stanowczo zbyt wiele tych roślin, zaproponowała mi oryginalny sposób ich redukcji. W każdej grupie kolorystycznej mają zostać: Prezes, Wiceprezes i Członek Zarządu. Reszta do zwolnienia. Wyjątkiem byłaby grupa purpurowych, gdzie pozostałby jeszcze szef związków zawodowych i może jeszcze ktoś, oraz "jagodowa", jako że jest jedyna, byłaby przewodniczącą Rady Zakładowej
. Wyobrażacie sobie ile róż by mi zostało? To zadanie z matematyki, ale na bank nie więcej niż 20
.
Muffinko kochana!
Ciągle mam w pamięci Twoje serdeczne zaproszenie, a wybieram się do Ciebie jak sójka za morze

. Ten schnący ogród trzyma mnie jak kotwica!
Małe kotki mogłabym obserwować i fotografować bez końca. Jutro znów będzie okazja.
Tegoroczne lato nas, ogrodników doświadcza bezlitośnie. U mnie już nieco lepiej, bo ze trzy razy solidnie popadało, ale trawa jakoś nie chce zmienić barwy beżowej na zieloną... I każdy zbiornik wody jest na wagę złota.
Ale przetrwamy to jakoś i jeszcze długo będziemy wspominać to dziwne, nietypowe lato.
Serdeczności dla Ciebie i
Krasnalka.
Tajko!
Wszystkim życzę takiej pogody, jaką teraz mamy. Słońca i umiarkowanej temperatury oraz deszczu co drugą noc

. Rodzi się nadzieja, że ogród odżyje. Oczywiście poza tym, co już uschło.
Masz rację, ocalenie ogrodu wymagało wielkiej determinacji, wręcz desperacji.
Pontederia to moja ulubiona wodna roślina i chyba o tym wie, bo kwitnie

.
Margo, witaj!
Ja do tej pory miałam szczęście do sadzonek róż. Wszystkie zakwitały w pierwszym roku po posadzeniu. I jesienne, i wiosenne. Do tej pory nie zakwitł tylko
Dieter Muller z wiosennego sadzenia i ten nieszczęsny
La Roche Guyon, który nie wiadomo czym jest, ale oba mają sporo pączków. A czego brak Twojej
Celebrating Life? Pojęcia nie mam, ale tak się ponoć zdarza. Np. mój ulubiony dwuletni
J.W.Goethe ciągle maleje zamiast rosnąć

.
Ja już tyle kłopotliwych krzaków wywaliłam, ale widzę, że to jeszcze nie koniec. To chyba nieuchronne w starszych ogrodach. Moim trawnikom też jeszcze daleko do pełnej regeneracji...
A te Twoje "wędrujące" placki są zadziwiające.
Remont kanału Raduni trwa i końca nie widać. Zmobilizuję się i zrobię parę zdjęć, bo sposób, jaki zastosowano, zadziwia.
Małgosiu!
Jutro znowu jadę do kociego ogrodu, może uda mi się zrobić kocionkom ciekawe zdjęcia. A będzie ich tam tym razem 11

.
Krysiu!
Chyba zacznę od reprymendy. Gdzie jest relacja z ekscytującej podróży???
A teraz o Guillotkach. Zadziwiające jest to, co o nich piszesz

. U mnie to potężne krzaki, z tym ostatnim włącznie.
La Roche wypuścił długie rozgałęzione pędy z pączkami, które zastygły w czerwonym bezruchu i ani be, ani me. Żebyś wiedziała, jak mnie ta
roza denerwuje

. A tak Guillotki do tej pory ceniłam...
Chwalisz
Celebrating Life, ja zresztą też, a
Margo na niego narzeka...
Pozdrawiam... w oczekiwaniu na Twoją poprawę

.
Dorotko!
Te kotki też broją na potęgę! Zniszczyły trawy, potłukły filiżanki, połamały firletki i wiele innych roślin. One są dzikie, nie wiadomo czyje, a przychodzą wtedy, kiedy ktoś jest w domu, bo liczą na dobrą michę.
Ja ze swoimi tawułkami pożegnałam się w tym roku na dobre, bo od wielu już lat męczyły się tylko. O kwiatach nie było mowy. Ten sam los spotka pewnie języczki Przewalskiego...
O różach tym razem nie ma co opowiadać, bo kwitnie ich bardzo niewiele, inne zbierają się do powtórnego kwitnienia, a część chyba odpuściła

.
Wyjeżdżać na Kaszuby bardzo lubię, tamtejszy ogród niezmiennie mnie zachwyca i napawa dumą, bo przyłożyłam ręki do jego powstania...
Tak kwitły tam dzwonki karpackie

.
Sabinko!
Stanowczo źle to ujęłaś, bo lilie masz niesamowicie wielkie, piękne i w dodatku mnóstwo. Moje w tym roku nie wszystkie się spisały. Jest ich mniej i nie wyrosły tak jak w zeszłym roku. W dodatku bardzo szybko przekwitają. Niemniej one i floksy ratują teraz ogród przed całkowitą mizerią.
Róż kwitnie co kot napłakał

i niektóre wcale się do kwitnienia nie szykują. Jak czytam inne wątki, to widzę, że sytuacja u wszystkich jest podobnie niekorzystna dla róż. Ale jeszcze połowa lata i jesień przed nimi, może będzie lepiej.
Dzieci mają rację,
każdemu z domowników należy się osobisty kot 
.
Justynko 
!
Ten sezon w ogóle jakiś nijaki, bez forumowych spotkań

. W sierpniu jadę do UK do dzieci, ale po powrocie trzeba co nieco zorganizować.
Czarne kotki? Obowiązkowo trzeba się z nimi zapoznać...
Witaj, Lisico!
Humor lepszy? Takie kocionki wyciągną człowieka z najgłębszego dołka

, a i dołek po kilku deszczach jakby się spłycił.
Wydaje się, że kaszubski ogród, jak ta pamiętna wyspa, pomieści niezliczoną ilość kotów. Czasem oczopląsu można dostać

i niejedną
Sabinkę nimi obdarować

.
Usychający ogród już mnie bujnością zaskakuje, choć pojawiło się kilka zupełnie pustych miejsc...
Koza? A to dopiero!
Jutro znowu spadam na Kaszuby, podziękuję Wam więc serdecznie za odwiedziny, które zawsze sprawiają mi ogromną frajdę. Na dobranoc zostawiam Wam śpiącego Szuwarka, uczącego się języków metodą hipnoterapii.
Życzę wspaniałego weekendu w ogrodach i ... do niedzieli -
Jagi