Dzień Doberek. Mój kochany krzaczek jest dziś jak nowo narodzony. Oberwałam mu sporo liści od dołu, żeby sam wierzchołek odżył. Jest bidny taki - golusieńki. Ale poskutkowało, i nawet kwiatki się podnoszą - jupi! Pewnie się odwdzięczy za to że go faworyzuję - i da mnóstwo pomidorków

Chyba że się zemści, że go tak ogołociłam... Ale jak wierzchołek skoczy w górę, to nie będzie razić taka pusta łodyga he he. Najważniejsze że dał sobie radę
Aha - nie podlewałam go od dwóch dni. Przesuszyłam trochę ziemię, i dałam mu szanse żeby sam się zregenerował.
A tak wyglądały wszyściusieńkie liście na krzaczku dwa dni temu, co do jednego. Były jakby zmięte, gumowe taki w dotyku, drugie zdjęcie jak już odżyły. To cud chyba, bo jak się przyjrzeć, przy tych zwiędniętych listkach gałązki zrobiły się jakby zgniłe - brązowe takie, i nie sprężyste. i te pewnie też wrócą do normy, jak pozostałe.
1
2 