Kochane - czy te stare drzewka sie przyjmą na nowym miejscu - nie wiem... ale bryła krzeniowa była razem z ziemią, więc może się uda...
Na początku myslałam, ze tuje mają wielki system korzeniowy i przeprowadzka sie nie uda... ale po wykopaniu pierwszej tujki okazało się, że nie jest tak źle... tuje maja płytki system korzeniowy, a drobne korzenie w wielkiej ilości cakiem dobrze trzymają przy korzeniach ziemię...
Na początku obkopaliśmy korzenie w obrębie korony - czyli jakieś pół metra od pni - na ile głeboko się dało. Potem napieraliśmy na pnie raz z jednej raz z drugiej strony, żeby "obruszyć" drzewka. Pewną trudnością było to, że nie chciałam "dzielić" tych tui (zachowując bryłe korzeniową z ziemia razem) i chciałam te dwa drzewka rosnące razem również razem przenieść (i udało się

).
Jak tujki sie troche ruszały, to juz sama starałam sie naciskać na pnie (gdzieś tak w połowie wysokości, tworząc przeciwwagę dla korzeni), a Połówek w tym czasie podcinał korzenie od spodu.
Poszło raz-dwa i obie tuje pochyliły się. Wzięliśmy brezent, położyliśmy z jednej strony bryły korzeniowej , podnieśliśmy leżące pnie i przelożyliśmy o 180 stopni,
Małż pomagając sobie metalowym słupkiem lekko podniósł korzenie, żebym mogła pod spodem wyciągnąć druga część brezentu. Związaliśmy oba końce brezentu i bryła korzeniowa tujek została obwiązana.
Niestety ciężar tej podwójnej (2 tuje) bryły korzeniowej był tak duży, że przenieść go sama z Małżem nie dałam rady. Pomógł szwagier. Wzięliśmy taki wózek na 2 kółkach jak do przenoszenia przedmiotów w magazynach i na nim umieściliśmy bryłe korzeniową. Faceci ciągnęli wózek, a ja podtrzymywałam wierzchołki tujek. Przeniesione na nowe miejsce zostały posadzone w ziemię z kwaśnym torfem i ziemia do iglaków , do dołka wlałam sporo wody, a po zasypaniu ziemią jeszcze raz porządnie podlałam.
No i teraz zaklinam pogode, zeby dała im sie ukorzenic w nowym miejscu. Zrobiłam tez odciągi (w połowie wysokości, zeby unieruchomic drzewka od wiatru - zeby nie obruszał ich i bryły korzeniowej.