KaRo, jak trafnie oceniłaś moje psie dziewczynki. To prawda, że Dunia jazgocze od rana do wieczora. Dom jest duży, ogród też, miała informować, jak ktoś się kręci po terenie, ale zbyt gorliwie podchodzi do obowiązków. Już jej nie zmienię, ma swoje lata i moją miłość do końca swych dni.
Maleństwa już nie są maleństwami i choć z łezką żegnałam każde z nich, byłam szczęśliwa, jak ostatni maluch wyjechał do nowego domu. To było rok temu, osiem rozrabiających szczeniaków w mieszkaniu ! Nie mogły zamieszkać w budzie, bo były mrozy. Wiecie, co to znaczy 8xsiku, co godzina? Ja już nie wiedziałam jak się nazywam, nie rozstawałam się z papierowymi ręcznikami i mopem. Podejmując decyzję o potomstwie Aury, nie zdawałam sobie sprawy, w co się pakuję. Ale jak najedzone, wtulały się we mnie mrucząc cichutko, to złość mi mijała.
A to moja Aurelka z myszką, którą ukradła kotu i którą chciała pokochać i zaprzyjaźnić się. Myszka stoi na tylnych łapkach i czego nie widać - bardzo piszczy. Berneńczyki potrafią tylko kochać. Aura nie ma w sobie odrobiny agresji.
Jejku Ala jak Ci zazdroszczę takich szczeniąt, to moje marzenie być przy narodzinach szczeniat i je mieć przez jakis czas. Bardzo chciałabym to przeżyć, niestety nie miałam jeszcze takiej okazji. Moje kolejne suki nie chciały mieć szczeniaków. Urocze te psiule, te większe też.
agrazka pisze:...to moje marzenie być przy narodzinach szczeniat i je mieć przez jakis czas...
Ja naście lat temu "odbierałem" poród mojej suczki Meli. Było 5 szczeniaków. Dwa znalazlem w jednym pokoju w środku kołdry (pod powłoczką) i trzy pozostałe w drugim na wersalce...
Alu- naprawdę masz fajnie z tymi ,jakże różnymi pod względem charakteru psiorkami!
Zdecydowanie całą moją sympatię zgarnęła Aura!Jest piękna!
Agrażko,zapewne jak przeprowadzisz się do nowego domu ,zafundujesz sobie takie psie
X-raczki,może też ośmio.Zobaczysz jak to fajnie.Już niedługo Agrażko!
Muszę się z Wami podzielić smutnym wydarzeniem, które miało miejsce w niedzielę.
Jak zawsze, rano, wypuściłam moje zwierzaczki na poranne "siku". Zwykle po kilku minutach moja mała Dunia przeraźliwie szczeka, domagając się wpuszczenia do domu. Tym razem zaniepokoiła mnie cisza. Kilkakrotnie wołałam, Duni nie było. Zaczęłam jej szukać, ani śladu. Jest to malutka psinka, która wprawdzie opanowała sztukę przeciskania sie przez pręty płotu, ale przez 13 lat nigdy nie oddaliła się od domu. Mieszkam na ulicy, gdzie auta jeżdżą tylko kilka razy dziennie, a z powodu dziur, bardzo powoli.
Całą niedzielę do późnego wieczora szukaliśmy naszej suni, jeździliśmy po wszystkich uliczkach dzielnicy i nic, ani śladu żywej, ani martwej.
O 22 córka wpadła na pomysł, aby poszukać w schronisku. Najbliższe jest oddalone chyba o 25 km. Pojechaliśmy. Na miejscu był tylko Pan ochroniarz, który powiedział, że rano przywieziono do schroniska pieska, którego dzieci wyłowiły z rzeki. Niestety, nie możemy wejść na teren, bo nie ma pracowników, jest godz. 23, a psina jest w szpitaliku. W Gdańsku wszystkie psy powinny mieć mikroprocesory i podał nam nr jaki odczytano. To była nasza Dunia. Dzisiaj rano odebrałam zgubę. Zziębnięta, wilgotna, skołtuniona. Kuleje trochę, być może wyciągano ją za łapę z wody.
Prosto ze schroniska, zawiozłam ją do naszego weterynarza. Miała temperaturę i juz szmery w płucach. Dostała antybiotyk. Leży teraz w ciepełku, a ja obok niej i obie cierpimy. Lekarz ostrzegł, że nie wygląda to najlepiej. Bardzo się o nia boję. Winię siebie, że jej nie pilnowałam jak trzeba, ale domyślam się dlaczego Duńka oddaliła się od domu.
Jak jeździliśmy jej szukać, cały czas słyszałam wystrzały petard. Zaczyna się okres noworoczny. Psy bardzo się boją huku wystrzałów. Musiało ją coś wystraszyć, że pobiegła aż 400 m do rzeki. Może chciała się napić, a brzegi są bardzo strome?
Iskierką nadziei jest fakt, że zjadła dużą porcję ryżu z mięsem. Może pokona chorobę. Trzymajcie kciuki i pilnujcie swoich psiaków.[/b]
Alka jak mi przykro!
Biedny Twój jazgotek!
Wierzę,że wyjdzie z tego,przecież juz odzyskała apetyt.!Chora nie jadłaby tak chętnie!
Podczas każdej burzy i nocy Sylwestrowej moje psiaki są w domu a i tak sie boją,więc wyobrażam sobie jak Twoje maleństwo musiało się czuć!I ta kąpiel przymusowa.
Informuj o jej stanie Alu,proszę.Biedactwa ,pozdrawiam Was serdecznie i trzymam kciuki za Dunię.
Jesteśmy już po wizycie lekarskiej. Wet. nie stwierdził poprawy, ale powiedział, że nie jest gorzej. Dunia ma wciąż temperaturę, ale serce jej bije już dzisiaj spokojnie. Wczoraj ponoć chciało wyskoczyć z jej malutkiego ciałka. Nie ma się co dziwić, jak bardzo musiała się bać w tym schronisku, łatwo sobie wyobrazić.
Czasem jak zmęczona byłam jej ciągłym szczekaniem, żartowałam, że jak się nie uspokoi, to oddam ją do azylu. Już nigdy nie przejdzie mi cos takiego przez usta- ona teraz nie szczeka nawet jak dzwoni dzwonek. Tylko drgający ogonek wskazuje, że się cieszy.
Anetko, miałam kiedyś owczarka niemieckiego, który w sylwestrową noc bawił się wspaniale biegając od jednej petardy do drugiej, usiłując złapać do pyska iskrzące fajerwerki. To chyba dlatego tak dobrze sprawdzają się te psy w służbie policyjnej. Są duże, nie muszą się wszystkiego bać, przyzwyczaiły się, że to one wzbudzają respekt.
A to wspomnienie po moim kochanym kundelku Misiu. Niestety już kila lat temu został uśpiony / był stary i nieuleczalnie chory /
Na fotce "odbiera" swój mikołajowy prezent- gryzak piszczałkę, które uwielbiał . Jak coś chciał to sam podawał łapę.
A to mój nieżyjący już piesek EPI. To zdjęcie zostało zrobione dzień przed jego uśpieniem. Miał 15 lat. Był kochaniutki i bardzo przyjaźnie nastawiony do wszystkich Nawet nie jestem w stanie zliczyć przepłakanych nocy.
Wiem coś o przepłakanych nocach.A jak zszedł mój sznaucer,to tak płakałm w pracy i nie mogłam sie powstrzymać.Pytano, co sie stało.Aż mi wstyd było się przyznać tak chlipałam.
Neruś oczywiście daje nogę.Właził na garaż i skakał z garażu.Ale ostatnio się ustatkował.