Stefanotis bukietowy - liście żółkną, opadają i inne problemy w uprawie
Tydzień nie było mnie w domu, a mój Stefan zaczał szaleć.
Po długiej walce, wreszcie chyba znalazłem optimum dla niego światła i wody.
Na oczkach pojawiło się 6-7 niezidentyfikowanych obiektów. Podsyłam zdjęcia.
Czy to są malutkie pączki , czy będą listki?
http://uploadimages.com/manage/Mjc4MzYuMzAzNDA=.232918
http://uploadimages.com/manage/Mjc4MzYuMzAzNDA=.232917
Po długiej walce, wreszcie chyba znalazłem optimum dla niego światła i wody.
Na oczkach pojawiło się 6-7 niezidentyfikowanych obiektów. Podsyłam zdjęcia.
Czy to są malutkie pączki , czy będą listki?
http://uploadimages.com/manage/Mjc4MzYuMzAzNDA=.232918
http://uploadimages.com/manage/Mjc4MzYuMzAzNDA=.232917
- andriu53
- 1000p
- Posty: 1590
- Od: 6 maja 2007, o 10:22
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Świętokrzyskie
Jaśmin i co się z nim dzieje ?
Kupiłam jaśmin identyczny jak giraldi tylko biały . Przepięknie się rozrósł i pięknie miał kiście kwiatów do pewnego momentu . Liście zaczęły mu matowieć i przysychać na końcach , a teraz opadły wszystkie , został sam kikut. Nawet te malutkie też wyrastały zwiędnięte i przysychające . Zrobiłam oprysk od przędziorka dwa razy , ale nic nie pomogło i decisem od mszycy .Teraz go obcięłam do 2/3 wysokości i nie wiem co dalej robić . Odżywiany był nawozem osmokote w płynie [3 nakr. na 5l wody] .Może mi ktoś pomoże i podpowie czy da się go uratować? Będę bardzo wdzięczna .
Pozdrawiamy - Zosia i Jędruś!!!
Spis wątków
Spis wątków
- pogotowie ogrodnicze
- Przyjaciel Forum
- Posty: 1403
- Od: 23 wrz 2005, o 18:40
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Częstochowa
- Kontakt:
Re: Jaśmin i co się z nim dzieje ?
Przeczytaj tutaj
Re: Jaśmin i co się z nim dzieje ?
Możesz wkleić zdjęcie? pewnie to jakieś błędy w uprawie ale czy da się go uratować trzeba go zobaczyć, zrób zdjęcie rośliny, ziemi w doniczce, bryły korzeniowej(do zdjęcia wyjmij z doniczki potem włóż z powrotem) i napisz czy go przesadzałaś, jeśli tak to w jaką ziemię, jak często podlewasz, gdzie stoi i czy to zjawisko opadania liści miało nagły atak czy stopniowo gubił liście.
- andriu53
- 1000p
- Posty: 1590
- Od: 6 maja 2007, o 10:22
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Świętokrzyskie
Witaj Przemo!
Jak go kupiłam ,to przesadziłam do większej donicy ,ale nic się nie działo .Zaczął rosnąć jak zwariowany ,miał piękne zdrowe liście ,nic nie zapowiadało że może coś mu się zrobić .Ziemię kupuję do kwitnących,jest naprawdę dobra . Wody pił dużo , nie mogłam dopuścić do przesuszenia , bo zaraz wiotczały liście .Stał w oszklonym ganeczku od kwietnia . Pod koniec sierpnia zaczęły opadać mu listki stopniowo , wtedy zrobiłam pierwszy oprysk [co 10 dni] .Ale to nic nie pomogło ,odrasta i usycha .
A teraz tak wygląda;

Jak go kupiłam ,to przesadziłam do większej donicy ,ale nic się nie działo .Zaczął rosnąć jak zwariowany ,miał piękne zdrowe liście ,nic nie zapowiadało że może coś mu się zrobić .Ziemię kupuję do kwitnących,jest naprawdę dobra . Wody pił dużo , nie mogłam dopuścić do przesuszenia , bo zaraz wiotczały liście .Stał w oszklonym ganeczku od kwietnia . Pod koniec sierpnia zaczęły opadać mu listki stopniowo , wtedy zrobiłam pierwszy oprysk [co 10 dni] .Ale to nic nie pomogło ,odrasta i usycha .
A teraz tak wygląda;




Pozdrawiamy - Zosia i Jędruś!!!
Spis wątków
Spis wątków
- pogotowie ogrodnicze
- Przyjaciel Forum
- Posty: 1403
- Od: 23 wrz 2005, o 18:40
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Częstochowa
- Kontakt:
- andriu53
- 1000p
- Posty: 1590
- Od: 6 maja 2007, o 10:22
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Świętokrzyskie
Januszu bardzo dziękuję za pomoc .Musiałam jeszcze ścinać końce , ale w tej chwili wszystko się zatrzymało i zaczyna wypuszczać nowe łodygi .Podlewam deszczówką ale o wiele mniej potrzebuje picia .
Pozdrawiamy - Zosia i Jędruś!!!
Spis wątków
Spis wątków
Musisz go posadzić teraz w większą doniczkę( na dno donicy koniecznie drenaż) najlepiej ok 10 cm większą w średnicy, ciachnąć mu gałązki i bardzo, bardzo oszczędnie podlewać z uwagi na brak liści( możesz go całkowicie zmarnować) - diagnoza Janusza jak najbardziej słuszna. Ustaw go w miejscu ciepłym, jasnym i bez przeciągów. Jeśli po przesadzeniu i lekkim cięciu zacznie wybijać młode gałązki wiosną ciachniemy go troszkę agresywniej. Miał za dużo wody (i pewnie nawozu) a za mało miejsca w doniczce poprzez to tak zareagował.





- andriu53
- 1000p
- Posty: 1590
- Od: 6 maja 2007, o 10:22
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Świętokrzyskie
Przemku tak jak napisałeś zrobiłam -większa ceramiczna donica ,drenaż na spód też jest i młoda delikatna łodyga też się pokazała .Gorzej bo wyniosłam go na górę gdzie jest chłodno ,ale bardzo widno . Tam stoją wszystkie zimujące kwiaty .Podlewam deszczówką delikatnie coby znów mi nie zachorował . Muszę wkleić Ci jego zdjątko dla lepszej orientacji .



Pozdrawiamy - Zosia i Jędruś!!!
Spis wątków
Spis wątków
I co dalej.....?
moj stefek stracil liscie po miesiacu ( przy zakupie byl kwitnacy) ma ladne lsniace i mlode liscie oraz pedy ale czy jeszcze zakwitnie?
Witam
Właśnie dzisiaj kupiłam Stefana. Pierwszy raz widziałam ten wynalazek wieeeele lat temu, ale nigdy nie miałam miejsca, by go upchnąć. Wszystkie moje rośliny i zwierzęta przeprowadzają się wraz ze mną gdy zajdzie taka potrzeba, a jak wiadomo te bardziej wrażliwe nie lubią takich przygód. W końcu dzisiaj, robiąc zwykłe zakupy w markecie, zlitowałam się nad Stefanem, który stał tam już parę tygodni. Jeśli przeżyje - dobrze, jeśli nie - na pewno będzie miał bardziej cywilizowaną śmierć u mnie, niż na stoisku warzywno-owocowo-kaktusowo-orzechowym.
Z tymi roślinami doniczkowymi zawsze jest zagadka. Moja Hoja na przykład przez 4 czy 5 lat rozrastała się w liście i pędy (waży już chyba z 5 kilo bez doniczki), a dopiero w tym roku, po trzeciej przeprowadzce do innego miasta i - o zgrozo - dwutygodniowym remoncie pokoju, w którym przebywała, poplamiona gipsem (nienaumyślnie, przysięgam, po prostu folia się osunęła) i zakurzona jak nieboskie stworzenie - zakwitła. Wieloma różowymi baldachimami, pachnącymi słodko wieczorem... Widać mój egzemplarz lubi sporty ekstremalne i brutalne traktowanie.
U mojej ciotki za to wszytko rośnie pięknie, oprócz paproci. Zdesperowana Ciotunia kupowała ich dziesiątki, różnych odmian, w różnych miejscach (kwiaciarniach, halach targowych, marketach) - klops. Nie chciały i już. Żółkły, więdły, umierały w oczach. Żadne nawozy, zmiana stanowisk, woda święcona, ani inne zabiegi nie pomagały.
Rok temu, późną jesienią, pod blokowym śmietnikiem, zauważyłam sporych rozmiarów czarny worek, z którego wystawały zielone liście. Po przytarganiu znaleziska do domu i zdjęciu wora, oczom mym ukazało się ni to drzewko, ni to krzak... Mocno podziębnięte, sfatygowane, brzydkie kaczątko. Wyszperałam skądś plastikowe wiadro, nasypałam ziemi, posadziłam dziwoląga i wystawiłam na klatkę schodową (w mieszkaniu już nawet szpilki nie włożysz), z myślą: jak ma żyć, to żyć będzie. Na wiosnę całe było zielone, aż miło popatrzeć, a latem... zaczęło kwitnąć, mnóstwem bogatych, ciężkich, czerwonych kwiatów. Chińska róża
Sąsiedzi pytają o "odszczepki"...
Morał z tego taki, że czasem choćbyśmy klęczeli na grochu, roślina się nie przyjmie. A czasem nie wiedzieć czemu, najbardziej zaniedbany badyl zamieni się w ósmy cud świata ;-)

Właśnie dzisiaj kupiłam Stefana. Pierwszy raz widziałam ten wynalazek wieeeele lat temu, ale nigdy nie miałam miejsca, by go upchnąć. Wszystkie moje rośliny i zwierzęta przeprowadzają się wraz ze mną gdy zajdzie taka potrzeba, a jak wiadomo te bardziej wrażliwe nie lubią takich przygód. W końcu dzisiaj, robiąc zwykłe zakupy w markecie, zlitowałam się nad Stefanem, który stał tam już parę tygodni. Jeśli przeżyje - dobrze, jeśli nie - na pewno będzie miał bardziej cywilizowaną śmierć u mnie, niż na stoisku warzywno-owocowo-kaktusowo-orzechowym.
Z tymi roślinami doniczkowymi zawsze jest zagadka. Moja Hoja na przykład przez 4 czy 5 lat rozrastała się w liście i pędy (waży już chyba z 5 kilo bez doniczki), a dopiero w tym roku, po trzeciej przeprowadzce do innego miasta i - o zgrozo - dwutygodniowym remoncie pokoju, w którym przebywała, poplamiona gipsem (nienaumyślnie, przysięgam, po prostu folia się osunęła) i zakurzona jak nieboskie stworzenie - zakwitła. Wieloma różowymi baldachimami, pachnącymi słodko wieczorem... Widać mój egzemplarz lubi sporty ekstremalne i brutalne traktowanie.
U mojej ciotki za to wszytko rośnie pięknie, oprócz paproci. Zdesperowana Ciotunia kupowała ich dziesiątki, różnych odmian, w różnych miejscach (kwiaciarniach, halach targowych, marketach) - klops. Nie chciały i już. Żółkły, więdły, umierały w oczach. Żadne nawozy, zmiana stanowisk, woda święcona, ani inne zabiegi nie pomagały.
Rok temu, późną jesienią, pod blokowym śmietnikiem, zauważyłam sporych rozmiarów czarny worek, z którego wystawały zielone liście. Po przytarganiu znaleziska do domu i zdjęciu wora, oczom mym ukazało się ni to drzewko, ni to krzak... Mocno podziębnięte, sfatygowane, brzydkie kaczątko. Wyszperałam skądś plastikowe wiadro, nasypałam ziemi, posadziłam dziwoląga i wystawiłam na klatkę schodową (w mieszkaniu już nawet szpilki nie włożysz), z myślą: jak ma żyć, to żyć będzie. Na wiosnę całe było zielone, aż miło popatrzeć, a latem... zaczęło kwitnąć, mnóstwem bogatych, ciężkich, czerwonych kwiatów. Chińska róża

Morał z tego taki, że czasem choćbyśmy klęczeli na grochu, roślina się nie przyjmie. A czasem nie wiedzieć czemu, najbardziej zaniedbany badyl zamieni się w ósmy cud świata ;-)