Wycinała wiosną i zadowolona... Mimo bólu serca i obaw wielkich... Nie wiem ile lat miały nasze świerki, ale miały koło 10 m wysokości, niestety zaczęły chorować, były wplątane w linie energetyczną i telefoniczną a kierunek wiatru prawdopodobnie zepchnął by je na nasz dom.... Gromadziłam argumenty, żeby sobie wytłumaczyć, że trzeba. Wcześniej u sąsiadki w czasie wiatru wywaliło pierwszego świerka- razem z korzeniami wyszedł im brukowany podjazd - drzewo położyło się w miarę spokojnie i poza tym, że nie mieli wjazdu na posesję ... wszystko odbyło się "bezszkodowo". Drugi świerk sąsiadki powaliło parę nocy później na ulicę... przyjechali strażacy i obcięli jeszcze jednego świerka w połowie wysokości, bo się pochylił na jezdnię. No i nasze drzewa po tej akcji zostały całkiem odsłonięte... Oj, nie było nam do śmiechu. Pozwolenie na wycinkę dostaliśmy niemal od ręki. Wycinki podjęli się prywatnie panowie z firmy utrzymującej zieleń i odśnieżającej pobliskie miasteczko - pertraktacje co do ceny nie były długie. Zapłaciliśmy 100 zł od drzewa ( razem z wywózką) - panowie nie połamali okolicznych nasadzeń ( byli dwaj i bardzo się nawzajem pilnowali pokrzykując "Jak Pani zobaczy..." ) i ładnie po sobie posprzątali. W tym samym czasie koleżanka w Krakowie wzięła firmę do wycięcia orzecha - 500 zł i zniszczone częściowo ogrodzenie...Nie kojarzę , że Alebcia wycinała....
I wiesz Agnieś, na prawdę, po całej akcji odczuliśmy ulgę - wcześniej była bardzo napięta atmosfera...