REANIMACJA
Pierwsze próby były w keramzycie:
niestety dały skutek negatywny, gdyż korzonki jeszcze bardziej podgniły
Nie mówię tu teraz o tym, ze ta metoda reanimacji jest zła, bo widzę, że wielu z was stosuje ją ze skutkiem pozytywnym. Podejrzewam raczej, że jest to wina okresu zimowego kiedy to storczyk do mnie trafił. W domu często było zimno, zwłaszcza nad ranem, gdy w nocy wygasł piec, więc storczyk raczej nie miał szans na zreanimowanie się w ten sposób.
Długo myśląc jak by mu zwiększyć wilgotność i trochę go ocieplić wymyśliłam taką oto szklarenkę ze starego akwarium:
do szklarenki wstawiłam kufel z woda, a do niego wrzuciłam grzałkę akwarystyczną, dzięki czemu jak woda w kuflu sie ogrzewała to parowała i storczyk miał ciepło i wilgotno. Niestety, gdy odłączałam grzałkę warunki panujące w środku szybko zmieniały się na mokre i zimne, co powodowało pojawianie się pleśni.
Na szczęście zaczęła się wiosna, dni stawały się coraz cieplejsze i słoneczne

Wyjęłam storczyka z keramzytu i wsadziłam w kamienie. Z moich obserwacji wynikło, iż nie nasiakaja one tak intensywnie woda jak keramzyt, ale tez należało pamietać o częstym spryskiwaniu górnej warstwy, bo szybko wysychała. Nie wiem, czy to za sprawą wiosny czy tych kamieni, ale wkrótce ukazały sie 2 korzonki

marne, cieńkie, ale były i to jest najwazniejsze!
Wtedy to trochę zmodernizowałam szklarenkę. W środek zamontowałam żarówkę i postawiłam kilka podstawek z wodą. Teraz storczyk miał i ciepło i wilgotno i jasno.
A co więcej - roślina zaczęła przedłużać pędy i zabrała sie za tworzenie pączków
trochę mnie to zmartwiło, bo zamiast tracić siły na produkcję korzonków, ona zaczęła produkować kwiaty...
Wiem, że niektórzy radzą w takich sytuacjach obciąć pęd kwiatowy, aby nie osłabiać rośliny, ale po prostu ręka mi sie nie podnosiła, aby to zrobić! zwłaszcza, że to był dopiero mój 3 storczyk i jeszcze nie zdążyłam w pełni nacieszyć sie jego kwiatami.
Wstawiłam kwiatek w osłonkę, pomiędzy doniczkę z kamyczkami a osłonkę wsadziłam podpórki, które miały by przytrzymywać jego liście, które wciąż były klapnięte
Niestety kwiatkami ja sie nie nacieszyłam, gdyż z racji wiosny okna w domu często były otwarte i pewnego dnia podczas wyjęcia kwiatka ze szklarenki podejrzewam, że owiał go zimniejszy strumień powietrza, po czym pączki przestały rosnąć, uschły i opadły, wkrótce usechł też cały pęd.
Można by powiedzieć, że zaliczyłam kolejna porażkę w reanimacji

. Ale ani ja ani storczyk nie mamy zamiaru sie poddawać!
Zbliżało się lato. Wyjęłam go z tej całej konstrukcji (szklarenka + osłonka+ podpórki), z butelki po wodzie mineralnej zrobiłam dla niego doniczkę o wyższych brzegach, by podtrzymywała równocześnie listki, aby te nie leżały na stole i kazałam storczykowi przyzwyczajać się do normalnych warunków egzystencji - czyli w korze. Dość pieszczot i szklarenek.
Obecnie wygląda tak:
może na razie nie wygląda obiecująco, ale ja w niego wierze i on chyba to czuje, bo walczy ze wszystkich sił i chyba zaczyna tworzyć nowe korzonki!
No i to by było na tyle o moim problemowym różowym falku
Gratuluję wszystkim, kto dotarł do końca tej historii, która w rzeczywistości trwała około 6 miesięcy
