O widzę wątek brzozowy się obudził

. Mam z tymi brzozami też sporo rozterek. Jak kupiłem działkę było na niej sporo samosiejek wielkości mniej więcej 1 m. Ciężki sprzęt i prace budowlane większość wysiedlił. Został mały lasek w narożniku działki taki zakątek brzozowy. Wymyśliliśmy sobie, że zrobimy tam miejsce na ciężki stół z bali. Miło być pięknie. Drzewa urosły wyglądają przepięknie (mają teraz jakieś 8-10m). Miło być pięknie, a nie jest.
Brzozy cały czas nękają nas swoją naturą

. Co dwa lata tak obficie kwitną, że na tarasie trzeba 2 razy dziennie pełne szufelki "kotków brzozowych" wymiatać, a po kilku dniach nieobecności to taras wygląda jak porzucone od lat miejsce

. Z miejsca do siedzenia też nic nie wyszło chodź zostało wybrukowane z podejściami prądu i wody. Brzozy od maja zostają zjadane co roku przez mszyce. Nie da się tam posiedzieć bo cały czas mszyca spada jak śnieg

stół momentalnie pokrywa się mszycowym obrusem. Pożyczałem od leśników sprzęt spalinowy do oprysków dużych drzew. Pryskałem swoje drzewa i okoliczne, pomagało na 2-3 tygodnie i sprawa wracała

. Nie wspomnę o tym, że brzozy od połowy sierpnia zaczynają zrzucać liście i cały ogród po tygodniu bez interwencji zasypany jest liśćmi. Kończąc moje żale do brzóz

i tak ich nie wytnę bo są piękne i nie wyobrażam sobie mojej działki bez nich. Taki ich urok, ale jak ktoś ma małe samosiejki i jeszcze się z nimi nie zżył to może moje słowa weźmie pod uwagę i zmieni je na mniej inwazyjną roślinność

.