Napiszę dziś kilka słów o tym,
co ułatwia mi prowadzenie warzywnika ekologicznie. Oczywiście, nie zawsze się udaje i czasem choroby albo robale wygrywają, ale zawsze warto spróbować takiej uprawy. Po co faszerować się tzw.
chemią z własnego ogródka? Czasem nawet nie chodzi o to, co zostanie w naszych owocach po okresie karencji, ale o to, że
ktoś musi wykonać ten oprysk. O co zakład, że mało kto idąc z opryskiwaczem na walkę z mszycą ubiera kombinezon, maskę na twarz albo choćby głupie rękawice? Ja unikam takich oprysków jak tylko się da, szanuję swoje zdrowie.
Warto zacząć od dobrego planu

Nie pogardzę nigdy
odpornymi odmianami, szczególnie jeśli chodzi o ogórki albo pomidory w gruncie. Zawsze prędzej czy później bez oprysku pojawią się choroby, ja tylko dbam o to, by to było później, gdy zadowalający plon już został zebrany. Zeszłoroczne ogórki
Izyd i Monisia pięknie plonowały przez pierwsze tygodnie, a potem zaczęły żółknąć, ale nie było już potrzeby pryskania ich
Przy okazji ogórków, wiele osób chwali sobie
uprawę pionową, gdzie ogórki pną się po sznurkach albo siatkach. Łatwo je zebrać i szybko wysychają po deszczu. Próbowałam takiej uprawy, ale u mnie nie sprawdziła się, myślę, że ziemia za szybko przesychała i przy niedostatkach wody choroby dopadły je prędzej.
Nie neguję takiej uprawy, wiele osób bardzo ją sobie chwali, ale w moich warunkach, przy takiej glebie jaką mam teraz nie udało się

Na zdjęciu ogórki pnące się po siatce leśnej w sezonie 2016, w zeszłym już prowadziły się same, poziomo
Staram się dobierać różne warzywa i zioła tak, by
przy uprawie współrzędnej dobrze na siebie oddziaływały. Mam za krótkie doświadczenie, by móc udowodnić, że to działa i w jakim stopniu działa, ale i tak wybieram połączenia, które wg. zasad
allelopatii są korzystne i unikać tych szkodliwych.
I tak, rządki marchewki i pietruszki rozdzielają rządki cebuli:
Buraki nie rosną u mnie w zagonie, a w rządkach z czosnkiem, koprem i cebulą:
Seler sąsiaduje z porem i pomidorem, a sałata z czosnkiem, itd, itd ;)
Czasem przed sadzeniem warzyw stosuję jakiś przedplon, który potem zostaje jako
nawóz zielony. Co roku przed kukurydzą sieję gorczycę, a tej jesieni przed pomidorami w szklarni posiałam owies. Nie dotrwał do zostania nawozem zielonym, bo go rozdrapały i zjadły kury, ale samo posianie owsa dobrze wpływa na rosnące potem warzywa- ogranicza choroby odglebowe.
Poletko gorczycy to dobry przedplon dla kukurydzy:
Już wspominałam, że przed sezonem zasilam warzywnik
nawozami naturalnymi (kurzakiem i wcześniej obornikiem końskim albo bydlęcym), a w sezonie dodatkowo podlewam tzw. gnojówką roślinną z pokrzyw, chwastów i żywokostu (o świetnym składzie gnojówki z żywokostu dowiedziałam się dwa lata temu w wątku Kasi Morango). G
W tym roku wiosną cześć rzodkiewek przerosła i podjadły je robale i je też wrzuciłam do beczki z fermentującą pokrzywą. Po kilku tygodniach, gdy zaczęłam już nią podlewać warzywa, z rzodkiewek została tylko taka ażurowa skorupka
Takiej fermentującej "gnojówki" nie można zbyt szczelnie przykrywać, bo musi mieć dostęp do powietrza i być mieszana, ale uczciwie uprzedzam, że tam gdzie dostaje się powietrze wydostaje się też konkretny smrodek, ponadto populacja komara widliszka przez cały okres używania gnojówki była ponadprzeciętna
Żywokost i pokrzywę ścinam na nieużytkach w okolicy, przy czym zawsze zostawiam dużą część, by ich nie wytępić w okolicy.
Prócz typowych nawozów na moje grządki trafia też
przerobiony kompost i
drożdże w dużej ilości, pozostałe po warzonym przez M. piwie.
Niektóre dyniowe sadzę bezpośrednio w kompostowniku i te są wyjątkowo dorodne
Dwa lata temu były to dynie.
A w zeszłym roku- arbuzy.
Między warzywami stosuję
ściółkę ze słomy, zrębków albo skoszonej trawy. Szczególnie spodobała mi się ta ostatnia, bo ziemia pod nią lekko się zagrzewa a to pomaga wiosną i jesienią. Poza tym wiatr nie wywiewa jej tak, jak słomy. Pod ściółką wilgoć dłużej się utrzymuje, ziemia nie przesycha i nie jałowieje. Dżdżownice też ją kochają, bo po sezonie nie ma już jej prawie wcale, zostaje pulchna ziemia
Ściółka ze zrębków pod paprykami (2016) i karczochem (2017):
Ziemniaki uprawiane w słomie i skoszonej trawie (2016)
W zeszłym roku prawie wszędzie rozkładałam trawę z kosiarki, pierwszą w rzędzie przed sadzeniem pomidora, by poszły do trochę cieplejszej ziemi, a potem już równomiernie i stopniowo na grządkach :
Poza tym,
dbam o moich sprzymierzeńców.
Nasturcja ochroni Wasze uprawy przed mszycą, znacie to?

Spotkałam się z opinia, że to bzdura i jest dokładnie odwrotnie, mszyc na nasturcji jest mnogość i wcale nie powoduje to, że na innych warzywach ich nie ma. Znaczy- nie działa! Zgadzam się, mszyc na nasturcji jest co roku ogromna ilość i wcale nie działa to tak, że siadając na nasturcję rezygnują z bobu albo czereśni. Ale
wystarczy poczekać, zostawić tą nasturcję mszycom na trochę dłużej, nie wyrywać i broń Boże nie pryskać i po jakimś czasie nasturcja zamiast czarna od mszycy zrobi się czerwona od
biedronek. I one też nie spoczną na mszycach z nasturcji. Wkrótce na każdym warzywie, które zmagało się z mszycą zaroiło się od łakomych biedronek, na kukurydzy, bobie i koprze. Bób warto też ogłowić na ostatnie dwa tygodnie, a drzewka owocowe, jeśli już trzeba opryskać, to opryskać w okresie wylotu innych szkodników i ograniczyć ich ilość do minimum.
Nasturcja pod pomidorem ponoć poprawia jego smak, niestety nie mogę potwierdzić, bo rok był bardzo mokry i mało słoneczny i te pomidory wcale nie były lepsze niż przed dwoma laty, ale jeszcze popróbuję w tym roku je pożenić z nasturcją
O ekoopryskach można pisać długo, moje ulubione preparaty do biosept, olejek herbaciny, agricole, bioczos i oleje roślinne, choć przy tych ostatnich rok temu niektóre liście bobu usmażyły się na słońcu
Jakie macie podejście do unikania chemii?