GrzegorzR pisze:należy przyrodzie pomagać. Jednym ze sposobów (wiążącym się akurat z tematem wątku) na pomaganie jest ograniczanie liczebności gatunków inwazyjnych, takich jak zdziczałe koty.
To röwniez jest wyröznienie gatunku. Poza tym gatunki inwazyjne to gatunki obce, wypierajäce rodzimä konkurencje. Takie jak zölw czerwonolicy czy barszcz sosnowskiego. Koty akurat sä gatunkiem rodzimym i pod okreslenie inwazyjnych nie podpadajä.
Dzikie koty bez naszej ingerencjii, czy to pomocy czy dyskryminacji, same ustalä optymalnä pod wzgledem ilosci i zdrowotnosci populacje na
poziomie takim, jak pozwolä warunki.
Dzikie, czyli takie ktöre sie na wolnosci urodzily i potrafiä sobie w naturze poradzic.
Natomiast zgadzam sie ze koty majä doskonaly PR i potrafiä zawojowac spojrzeniem.
I protesty bedä, no bo jak tu takiego puszka skrzywdzic? A taka pliszka czy rudzik, przyleci-poleci i poglaskac sie nie da. No zimorodek to jeszcze kolorowy, ale taka oknöwka? No na co to komu? Widzial kto kiedy jaskölke zeby sie miziala przy nogach, albo skrzydelka w klebek zwinela i na kolanach sie moscila?
