Jadziu, na jesieni wszystko oddaję eMowi do pracy, w domu, mimo sporego metrażu, nie miałabym gdzie trzymać wszystkich roślin, które wymagają przechowania przez zimę

Zawsze zrobię kilka sadzonek, to i tak parapety mam zastawione i z tego powodu przestałam robić sadzonki pelargonii. A tego mi trochę żal, bo zawsze miałam swoje, ale nie można mieć wszystkiego

Chryzantema Cherry Red przeżyła zimę bardzo dobrze i dodatkowo przez ten czas wytworzyła nową sadzonkę, którą posadziłam do osobnej doniczki i dałam Mamie. Amistad jest wyjątkowej urody i jak ją zobaczyłam na ryneczku, to po prostu musiałam ją kupić. Ja musiałam kupić, eM musi przechować, każdy coś musi, czyli jest równowaga w rodzinie

To miejsce z przylaszczkami jest wyjątkowe, najpierw przez długi czas ciągną się łany zawilców, a już niedaleko samej elektrowni jest właśnie takie przylaszczkowo, jak je ładnie nazwałaś

Mam dwa super zdjęcia z zawilcami. Jedno sprzed dwudziestu trzech lat, mój Filipek, jako trzymiesięczne niemowlę leży w nosidełku wśród miliona zawilców i drugie, zrobione po dwudziestu latach, takie samo, tylko Filipek nie jest już Filipkiem, tylko Filipem. No i miejsca zajmuje dużo więcej
Dorotko-dorotka350, ostatnio byłam na działce w środę, krótko, to krótko, ale akurat miałam tyle czasu, żeby dokładnie przyjrzeć się różom i większość na szczęście odbija. Nawet przy Elfe coś się czerwieni, to jest nadzieja, że jej nie stracę

Do wywalania róż nie jestem taka szybka, zawsze daję im szansę, chociaż niestety z kilkoma się pożegnałam. I to nie dlatego, że zmarzły, tylko nie spełniły moich oczekiwań. Każda dostała kilka lat na porządne zapuszczenie korzeni, na poprawę swojego wizerunku, ale nie wykorzystały tego. W ubiegłym roku miałam zamiar pożegnać się jeszcze z kilkoma, ale ponieważ nie mogłam ich obserwować, to w tym roku im jeszcze daruję. Jak będzie tak samo, to zwolnią miejsce na inne rośliny. Absolutnie nie mam miejsca, żeby zmieniać im miejscówki, działeczka wielkości chusteczki nie daje takich możliwości.
Staram się już nawet nie patrzeć na prognozy, bo każdego dnia podają coś innego, ale większych nadziei na poprawę, rzeczywiście nie ma. Ale na działce się dzieje

, może wolniej niż zazwyczaj, ale zmiany są widoczne za każdym pobytem. Wolałabym częściej mieć możliwość obserwacji, bo przy takiej pogodzie niektóre kwitnienia odbywają się bez mojego udziału. Tak np. było z sangwinarią- nie zobaczyłam jej w tym roku. Ale to na pewno dla niej lepiej, bo nie podoba mi się i może by wyleciała, a tak, skoro jej nie widziałam, to nie mogę się zdecydować na taki krok

W obu szkółkach termin wysyłki mam dopiero maj-czerwiec, tak więc jeszcze się nie niecierpliwię. Dla mnie to nawet na rękę, bo jeszcze ciągle mam nie do końca uporządkowane rabaty, nie wszystko już się pokazało. Chociaż jak znam siebie, to i tak potem się okaże, że wszystko rośnie jedno na drugim i będę musiała znowu przesadzać

A zamówiłam:
1. Meringue
2.Sunseekers Salmon
3.Rhytmes in Orange
4.Sunseekers Apple Genn
5.Kismet Red
6.Fountain Red
7.Papallo Semi Double Peach
8.Mellow Yellows
9.Green Twister
10.Cherry Fluff
11.Big Kachuna
12.Eccentric
Majówka jaka będzie, każdy widzi

Jutro podobno mają spaść hektolitry wody z nieba, a jak będzie- zobaczymy. Ale dziękuję, mam zamiar spędzić ją na samych przyjemnościach
Danusiu i u mnie w tej chwili ciężko stopę postawić na balkonie, ale te małe podfruwajki wcale nie potrzebują podłogi. Bezceremonialnie pchały mi się do doniczek i niszczyły wyhodowane w pocie czoła sadzonki

Już im dawno wybaczyłam, tym bardziej, że jak na razie straciły zainteresowanie moim balkonem. Od czasu do czasu na doniczce przysiądzie sikorka, ale ona waży tyle co piórko, to moje roślinki nie są zagrożone. Pierwiosnki ładnie się zachowują, skoro już cieszą Cię swoimi kwiatkami. Powinny ładnie rosnąć, bo są u mnie od kilku już lat i jak na razie są niezawodne
Z rozpoznaniem wielu stworzeń tak jest, że dopóki w jakimś momencie nie rzucą się w oczy, to wydaje się, że ich u nas nie ma. Tak samo miałam z bujanką, a przecież niemożliwe, żeby pojawiła się u mnie dopiero dwa lata temu. Teraz ją już dostrzegam właściwie za każdym pobytem na działce.
Lucynko, ze mnie raczej taki rowerzysta- amator i wolę wygodne, szerokie ścieżki, niż wąziutkie leśne ścieżynki, które preferuje mój eM. I w lesie też takimi się poruszam, chociaż więcej czasu na wycieczki mam jesienią, bo teraz każdą chwilę spędzam na działce, tym bardziej przy takiej pogodzie, jaką mamy w tym roku. Ale właśnie jak jest chłodniej i na działce nie ma czego szukać, to można pojechać w jakieś urokliwe miejsce, których mamy w zanadrzu mnóstwo. Ostatnio też byłam na wycieczce, ale tak mnie pochłonęło zbieranie wonnych fiołków, że o bożym świecie zapomniałam. Zresztą, co mogłam dojrzeć, jak cały czas przemieszczałam się z nosem przy ziemi i piałam z zachwytu nad ilością obłędnie pachnącego ziela

Na działkę nie mam kiedy wyskoczyć, zimno jakoś nie chce odpuścić. Pojechałam na krótko w środę i zmarzłam tak, że zębem na ząb nie trafiałam, a nie mogłam zabrać się wcześniej do domu, bo miałam tego dnia rehabilitację, a to rzut beretem od działki.
W czwartek na działkę nie pojechałam, chociaż rzeczywiście pogoda była jak złoto. Miało jednak padać, to nie ryzykowałam wyprawy, ale wybrałam się na przejażdżkę. I gdyby nie te fiołki, które właśnie tego dnia odkryłam, to żałowałabym decyzji, bo padać zaczęło dopiero około osiemnastej.
Dorotko-korzo_m, ja się nawet na siebie nie złoszczę, tak po prostu mam, że czasami mi się niczego nie chce, a potem muszę odrabiać własne lenistwo. Mam to w pakiecie, przyjmuje na klatę, lubię siebie taką jaką jestem i zmieniać się nie będę. Tym bardziej, że ewentualne skutki ponoszę sama, to co mi za różnica, czy wypielę dzisiaj, czy też dopiero za tydzień. Działka jest dla mnie, a nie ja dla działki i odkąd wyznaję taką zasadę, milej spędzam tam czas. Wyluzuj Kochana, bo jak już wszystko wysprzątasz, to czym zajmiesz swoje niespokojne rączki

? Ale to fakt, że gdy z czymś się uporam, to coś mnie rozpiera i mam nadzieję, że to duma, a nie nadwaga
Soniu, hiacynty tylko dlatego wyglądają ładnie, że rosną w jednej grupie. Pojedynczo nie mają takiego uroku, bo od lat siedzą bez przesadzania w jednym miejscu i są cienkie jak świerczki, a nie puchate jak.....jak nie wiem co

Jeszcze chyba różowe mam w takim samym stanie, ale ostatnio jeszcze nie kwitły. Miałam jeszcze ładne łososiowe, ale w tym roku coś nie wyrosły i chyba jesienią będę musiała jakieś dokupić.
Przylaszczki uwielbiam, zupełnie mi nie przeszkadzało, że było zimno i co chwilę śnieg nam się sypał za kołnierze, miałam przed oczami tylko niebieskie morze drobnych kwiatuszków

I jeszcze miodunkę odnajdywałam wzrokiem, bo to ziele bardzo przydatne do produkcji mydełek. Jestem w tej chwili na takim etapie, że nad każdym kwiatkiem, czy też zielskiem się pochylam, zastanawiając się, czy nada się do mydła. Robię maceraty, odwary, część przechowuję w słoiczkach, a część mrożę, wszystko muszę podpisywać, żeby czasami rodzinka nie pomyliła się i nie zjadła. Krzywdy sobie nie zrobią, bo jedynie niebezpieczny jest wodorotlenek sodu, a ten mam wysoko i głęboko schowany, ale pomyłki mogą być mało smaczne. Ostatnio zachciało nam się drinka i eM zamiast normalnego lodu, dodał kostki zamrożonej wody z cukrem i solą. Oczywiście wszystko poszło do zlewu, ale sporo czasu nam, a właściwie mi zajęło, czemu smak był taki, a nie inny

Mam nadzieję, że mydełko sosnowe będzie cudowne, na razie macerat pachnie bosko- mam las zamknięty w słoiczku. Ale co do sosenek, to spotkała mnie przykra niespodzianka. W przydziałkowym lesie są trzy miejsca, w których rosną młode drzewka. Już od lat, to właśnie tam zaopatruję się w młode pędy sosny, ale obcinam zazwyczaj tylko dwie, ewentualnie trzy gałązki, resztę zostawiając na dalszy wzrost. I teraz zajechałam ponownie i ze zgrozą odkryłam, że ktoś bezlitośnie obgolił wszystkie gałązki, nie zostawiając ani jednego młodego pędu. Głupota ludzka nie ma jednak granic, przy takim postępowaniu nasze wnuki nie będą miały tego wszystkiego, co mamy my. Czasami warto spojrzeć dalej niż czubek naszego nosa. Wyżaliłam się, ale bardzo mną to szarpnęło i trzyma do dzisiaj
Martuś, leśne przylaszczki zakwitły dużo później niż te działkowe. U mnie już dawno przekwitły, a te zaczarowały mnie w lesie dokumentnie

To było morze przylaszczek. Zazwyczaj trafiamy tam wcześniej, jak przylaszczki dopiero się zaczynają i jeszcze nigdy nie widziałam ich w takiej ilości. A fiołki na szczęście znalazłam i to w takiej ilości, że gęba mi się śmiała od ucha do ucha, gadałam zachwycona sama do siebie, dobrze, że ludzi dużo nie było, bo mieliby ubaw. A kwiatuszki oczywiście pójdą do mydła, bo do czegóż by innego

Już zrobiłam z nich macerat, ale nie wyszedł fioletowy i nie pachnie fiołkami, ale ma w sobie tyle dobroci, że mu to wybaczam, ale zebrałabym jeszcze ze słoiczek na ocet. Odkąd wzięło mnie na mydełka, to w torbie, oprócz tego wszystkiego, co normalnie znajduje się w damskiej torebce, mam zawsze sekator, foliowe woreczki, słoik i rękawiczki. Ostatnio stwierdziłam, że muszę jeszcze wrzucić pazurki albo łopatkę, do pozyskiwania korzeni. Chyba zacznę zabierać ze sobą plecak, bo się nie pomieszczę

Ale za dobre chęci masz wielką buźkę

Śniedki mają cebulki bardziej wydłużone niż krokusy i albo są zupełnie pozbawione łuski, albo mają ją białą. Ta, wydawała mi się krokusem, ale była tak opleciona listkami, że ledwo była widoczna.
Ogrodzenie przed bobrami musicie koniecznie postawić. Jego przysmakiem są co prawda wierzby, ale z braku takowych inne drzewka smakują im tak samo dobrze. W mojej okolicy jest ich mnóstwo, pojawiają się w coraz to nowych miejscach i ścinają, co tylko wpadnie w ich ząbki.
Ech, majówka, kiedyś to były majówki. Milczeniem pominę pochody pierwszomajowe, ale ta pogoda- zawsze murowana. Tak jak na Boże Ciało zawsze padał deszcz, tak na majówkę zamówione było słońce i stawiało się bez szemrania
Fiołków było pół woreczka, a na wagę jedynie 82 gramy
A teraz lecę, a właściwie jadę. Jeszcze nie wiem gdzie, może dojadę na działkę, a może zamarudzę gdzieś w lesie. W każdym razie muszę wykorzystać, że jeszcze nie pada
Wszystkim życzę udanej majówki
