Witajcie!
Cmentarze już odwiedziliśmy, zapaliliśmy światła na grobach, powspominaliśmy naszych kochanych bliskich, którzy już po lepszej stronie życia i daliśmy się zaprosić na obiad do siostrzenicy M. To bardzo kochane dziecko ( żona i matka dwóch dorosłych córek ), niezwykle rodzinne i szczere. Jej małżonek jest taki sam. U nich czuje się prawdziwie rodzinną atmosferę, nie to, co u mojego brata i jego drugiej połowy. Widywaliśmy się, dopóki mama żyła, teraz już wyłącznie na cmentarzu. Smutno mi z tego powodu, bo mam tylko brata, którego bardzo kocham. Niestety, niewiele ma do powiedzenia, a moja bratowa nie lubi ludzi.
Żeby nie było tak mrocznie, pochwalę cudowną słoneczną pogodę, która towarzyszyła nam wczoraj i dzisiaj. Piękne dni za nami i prawdopodobnie przed nami też jeszcze takie bądź bardzo podobne. A jutro dzieci przychodzą do nas na czarnikę i kaczuszkę.
Martusiu - nie ma sprawy. Dręcz mnie, męcz mnie, a dla świętego spokoju zafunduję sobie spacerek i obfocę wszystkie letnie rabaty uprzyjemniające życie spacerowiczom.
Taaa ... Na działce jest tak kolorowo, że z daleka tylko chryzantemy i powojnika widać. Dopiero przy dokładnym oglądzie daje się zauważyć coś jeszcze. Choćby krokusy jesienne, które zauważyłam tuż przed opuszczeniem działki. Przysiadły sobie pod liliowcem. A ten liliowiec jest od Danusi, domyślam się więc, że przyjechał razem z krokusami.

W tamtym roku albo nie kwitły, albo je przegapiłam.
Piękne dni to jest to, co mnie cieszy, dziękuję za nie

i wzajemnie, niechaj Twoje dni również cieszą Cię cudowną słoneczną pogodą.
Zuziu - tak się cieszę, że się pokazałaś!

Zaglądałam do Twojego wątku, a tam ciągle panuje cisza. Mam nadzieję, że nie zrezygnowałaś z ogrodowania.
Jesieni nie lubię, nawet mimo jej cudownych barw.

Ona tylko informuje mnie, że za chwilę będę zmuszona siedzieć w domu, nie lubię bowiem opustoszałej działki, której zimą praktycznie nawet nie odwiedzam.
Pozdrawiam wzajemnie i wzajemnie życzę Ci pięknych jesiennych wrażeń estetycznych.
Marysiu - jak miło, że zajrzałaś!
Moje nastawienie do działki uzależnione jest od aktualnie panującej pogody i zmienia się wraz ze zmianą aury. Aktualnie jestem wniebowzięta, mimo że w tych dniach akurat dla wyprawy na hektary nie mam czasu.
Co Ty z tym "pracusiem", Kochana? Ja wcale aż taka pracowita nie jestem. Już nie jestem. Latek przybywa, sił ubywa, i trzeba teraz mierzyć zamiary na siły, nie odwrotnie.
W sumie to u mnie dwie noce przymroziły i to wystarczyło, by wiele roślin zwarzyć. Jednak szczęśliwie nie wszystkie, nawet osteospermum się obroniło, ale ono już zdążyło przywyknąć, bo przeżyło zimę.
Przypomniałaś mi galtonię. Nie pamiętam, co się z moimi stało. Zapewne zgniły w gruncie, a ja całkiem o nich zapomniałam.
Żal mi Twojego Maciusia.

Biedna kiciulka samotnie przeżywa ostatnią część swego ziemskiego żywota. Zwierzęta tak mają, że nie lubią, by się nad nimi litować. Rozumiem odczucia Monisi. Po odejściu naszego pieska Misia długo wypatrywała go na działkowej alejce, długo była smutna. Jednak nowego pieska nie sprowadziliśmy do domu z powodu naszego wieku. Gdyby bowiem na oboje nas spadły jakieś choróbska, piesek byłby nieszczęśliwy, bo nie miałby kogo na spacery wyprowadzać. A kotka też nie będzie nowego, bo Misia jest tak samo zazdrosna jak Twoja Monisia. Byłyby wojenki domowe i działkowe.
Pozdrawiam wzajemnie bardzo gorąco i również zdrówka życzę.
Danusiu - to jest zespół kilku fontann stojących obok siebie i jeszcze wszystkie działają

, podczas gdy na działce woda już dawno zakręcona.
Dziękuję ślicznie za dobre słowa i życzę Ci wielu jeszcze dni słonecznych

z dużą liczbą ludzi i samochodów na działkach.
Niech Wam słoneczko umila każdy kolejny dzień w nadchodzącym tygodniu.
