Piękne kadry przedstawiasz
Pogoda ma być coraz lepsza, więc jutro zamierzam podjechać na działkę po zaległe róże i parę bylinek z mojego starego ogrodu.
No proszę i następna róża Oh Wow
Ciepłego weekendu



Już wczoraj była całkiem przyzwoicie, ale dzisiaj było jeszcze lepiej. Wczorajszy dzień miałam bardzo intensywny. Zaczęłam już z samego rana godzinną rehabilitacją pod okiem Mateusza, a to oznacza, że lekko nie było
. Potem pognałam na umówioną wizytę u lekarza, tym razem już nie telefoniczną, chociaż akurat tego dnia, wolałabym przez chwilę powisieć na kablu, niż jechać taki kawał, ale mimo wszystko lepiej, że chociaż w tej dziedzinie wraca świat do normalności. Po wyjściu od razu zadzwoniłam do Filipa, że już jestem wolna i pognaliśmy na działeczkę. Oczywiście, nawet nie podejrzewajcie, że synalek jechał z takim samym entuzjazmem jak i ja
Ale nie mogę na niego narzekać, na pewno zrobił więcej niż ja. Niestety nie mogę, przynajmniej na razie, pozwolić sobie na taką aktywność, jak w ubiegłych latach. Moje drogocenne bioderko bardzo szybko pokazało kto tu w dalszym ciągu rządzi i byłam zmuszona oddać się innym zajęciom, niż wycinanie ubiegłorocznych suszków. Niestety Filipa musiałam ciągle pilnować, bo on przecież zupełnie zielone w te klocki, pokazywać co i jak wyciąć, co wyciepać zupełnie, a co tylko przyciąć, ale chłopak starał się jak mógł. Oczywiście jeszcze dużo będę musiała po nim poprawiać, ale ten największy bałagan mamy już sprzątnięty. 

, dzisiaj właśnie miałam tego przedsmak. Ale co by nie mówić, to dzisiaj już nic mi się nie buntowało i chociaż cokolwiek zrobiłam.
Zrobiłabym więcej, ale przypomniało mi się, że to przecież ostatni gwizdek na przycięcie borówek. Ja cięłam borówki, a Filip hortensje. Sama się bałam co z tego wyniknie, ale muszę przyznać, że jak już skumał co i jak, to całkiem nieźle sobie z tym poradził. Ciągle muszę sobie przypominać, że to dopiero pierwsze dni wiosny, a nie ostatnie i mam jeszcze sporo czasu, żeby sobie popracować. A jak nie zdążę, to będę pracować i latem i jesienią i za rok
Mogłabym sobie teraz pojojczyć, ale czy mi to w czymś pomoże? Przypuszczam, że wątpię, dlatego też lepiej pomilczę sobie....








I Felicję lubię właśnie z tego powodu.
Bardzo lubię zbliżenia, wtedy widać wszelkie szczególiki i właśnie tak najczęściej patrzę na roślinę. Zbliżam się do niej tak blisko, jak mi pozwoli i wtedy poznaję ją od podszewki.
Różowych mam kilka i jeżeli nic się nie zmieni, to znajdę coś i dla Ciebie. Z rdzawą jest dużo gorzej, znalazłam ją jedynie w dwóch miejscach, chociaż miałam jej dużo więcej. Jeszcze znalazłam na rabacie jakieś marne resztki nasienników i zabrałam do domu licząc, że coś z nich wykiełkuje, ale nie wiem czy da radę. Nasionka były marnej jakości, ale może jakiś plon z siebie wydadzą? Żółtej, ani tej łososiowej jak na razie nie widać zupełnie. Wiem dokładnie gdzie rosły, tak więc będę miała na oku ewentualne siewki i jeśli tylko się pojawią, to na pewno je dostaniesz.
Odkryłam potem jeszcze jedną i tą obchodziłam szerokim łukiem, żeby tylko nie spotkało jej to samo. Ale jak zwykle odbiegłam od tematu.... Pod liśćmi krył się miłek amurski i to właśnie on postanowił zrobić mi niespodziankę. Mam go do kilku lat i jeszcze nigdy nie zakwitł, a w tym roku pokazał jak na razie jeden kwiatek, a właściwie nawet tylko pąk. Najważniejsze jednak, że jest 
















Dzięki temu wiem, że na działkę na pewno zajadę, a jak starczy sił, to i wrócę rowerkiem. Ale to dopiero za jakiś czas, na razie będę jeździć autobusem, bo i rower i praca na działce, to może być za dużo. Myślę jednak, że już niedługo dam radę i temu zadaniu.
No przecież, że to są psizęby. Rosną tu od dawna, tylko przez wycięcia świerczka straciłam całkowicie orientację. Dopóki rósł, to w ciemno mogłam pokazać, gdzie co jest, a teraz zastanawiam się skąd to się tutaj wzięło
Tylko, że akurat ten, to chyba będzie różowy, a on nie chce u mnie kwitnąć. Co roku tylko listki pokazuje, zupełnie nie przejmując się tym, że całkiem niedaleko kwitnie, przez nikogo nie nakłaniany, żółty. Ale niech będą i tylko listki, tym bardziej, że są nakrapiane. U mnie rosną luźno, bez koszyczków, od kilku lat w tym samym miejscu. Ale jakby co, to będę wiedziała, że mam po nie sięgnąć tam, gdzie wzrok nie sięga

Dwa dni na działce, poprawione w sobotę rowerem czułam w kościach przez kilka dni. Myślałam jednak, że to będzie łatwiejsze, że już na wiosnę wszystko będzie ok, a tak nie jest. Na co dzień już jest dobrze, prawie nie czuję różnicy, a jednak gdzieś tam w głębi coś się jeszcze czai. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie dała sobie z tym rady


Zawsze sobie siedział cichutko pokazując jedynie zielone pietruszeczki, a tymczasem postanowił pokazać się z lepszej strony. To pogodę miałyśmy podobną, do 16-ej bardzo ciepło, a potem deszcz. Ale tyle, co chciałam, to sobie użyłam, nareszcie uruchomiłam stalowego rumaka 


Na razie wiosna bardzo skromna, ale licznie wychodzące z ziemi kiełki obiecują nam prawdziwy spektakl. I już się nie mogę tego doczekać

Ciemiernik chyba w tym roku jeszcze nie zakwitnie, bo żadnych pąków nie widać, ale dla mnie na razie jest najważniejsze, że przyjął się i rośnie. Natomiast serduszki nie widać, ale tam jest taki gąszcz chwastów, że może biedaczka nie może się przebić? Postaram się tam następnym razem zajrzeć dokładniej, poszukam jej. Może będzie pierwszą, która zechce ze mną zostać?
Ten pierwszy jest bardzo elegancki, a druga rośnie jak szalona. To będzie jej czwarty sezon u mnie i aż szkoda, że w tym roku będzie musiała zaczynać znowu od zera. Przez dwa lata ją okrywałam, ale w tym roku było to już niemożliwe tak się rozrosła. Drugie kwitnienie nie jest już tak oszałamiające, ale i tak zachwyca. U mnie rośnie za blisko furtki i ścieżki i stanowczo zbyt często przypomina, że jednak jest bardzo kolczastą panienką


W czwartek ponownie mamy jechać razem na działkę, chociaż on już za bardzo nie wie po co. Przecież tam już wszystko jest gites, mamo. Podobny gites ma w pokoju, to jak ma zobaczyć, że jednak nie do końca? 
Co roku go do tego namawiałam, ale był głuchy na moje prośby. W tym roku go olałam i chyba dzięki temu uniósł się honorem. Już teraz wiem, jak z nim postępować




Nigdy nie wyjdzie takie jak sobie umyśliłam, ale i tak je kocham. W domu nie używamy już innych mydeł, przymierzam się nawet, żeby wysłać synowi do Holandii, co by i on dostąpił tego luksusu. Poczekam aż zbiorę ich jeszcze kilka i wtedy spakuje paczuszkę.

Łamałam się, łamałam, aż w końcu machnęłam ręką na swoje wątpliwości i stąd te koty 
Zdjęcia do dowodu, jak i do paszportu są w tej chwili okropne, nie wiem jak ktoś na ich podstawie może sprawdzać podobieństwo, kiedy zupełnie nie jesteśmy do siebie podobni. Bardziej przypominają mi zdjęcia oskarżonych, są tak samo ponure

I jak jej za to nie kochać?