Gosiu, nie mam obaw, co do skakania, bo nie ma przez co skakać. Sarenka z niego raczej nie będzie, bo Tofik mi do kolan sięga, a już ma prawie półtora roku. Swoje urósł. Prędzej na zająca się przekwalifikuje

. Poza tym jest duża konkurencja: w okolicy najmniej jest psów. Sarny robią sobie legowiska w sadzie i wyjadają opadłe jabłka (można sobie tłumaczyć, że nie sprzątanie ich, to nie z lenistwa...), dziki jesienią będą na bank, bo rok kukurydziany i teraz mnie dopiero zastanowiło, po co sadzę ziemniaki? Chyba dla urozmaicenia menu...
Soniu, u mnie zawsze psy i koty znajdowały wspólny język, więc ich wspólne miski i legowiska nie są mi obce.
Właśnie w tym roku moja mama eksmitowała dwie forsycje, bo przerosły przygotowane dla nich stanowisko. Posadziłam jej odmianę Maluch, a klasyki poszły na działkę - dla pszczółek. W sumie naliczyłam 6 forsycji, a tylko dwie odmianowe: Maluch i Golden Time. Najpiękniej kwitną zwyczajne.
Iwonko, nie zapominaj, że piszesz do sroczki ogrodowej i nie kuś, bo zaraz coś wypatrzę

.
Wiesz, dużo radości sprawiły mi te dwie kwitnące krzewuszki. Przede wszystkim dlatego, że rosną w docelowym miejscu. Jeszcze pozostałe przesadzę po kwitnieniu (do jesieni nie wytrzymam, nie ma szans) i nareszcie będzie widoczny zarys kwitnącego żywopłotu.
Mati, dziękuję, jakoś rośliny latem nadrabiają trochę późny start. Róża to Grasten, ale jeszcze z
Ewo, nie tylko przetrwały, ale po dwa wielosiły, orliki i łubiny kwitną. W zasadzie dopiero jeden łubin pokazał kolor, ale za to różowy

. Kiedyś siałam i przetrwał jeden - niebieskofioletowy, jak dziki. Podobnie miałam z orlikami. Z nasion od Ciebie już mam trochę malutkich żurawek, a niedawno wysiałam na zewnątrz (do donicy) drugą turę. Orliki i łubiny już ładnie powschodziły.
Stasiu, przyjęły się pięknie, jeszcze teraz ciemiernik zielony ma ostatnie kwiatuszki. Jedynie powojnik Mc Kenzie ucierpiał, ale posadziłam go i czekam. Już lada chwila zobaczę kwiatki bodziszka. Niedawno sypnęłam im delikatnie nawozem. Wcześniej się bałam, żeby nie spalić osłabionych sadzonek, ale teraz się przyjęły i nabrały kolorów. Niestety powojniki bylinowe posadziłam na rabacie przygotowanej przez M., więc czeka mnie przesadzanie - perz się nie przestraszył glebogryzarki

. Nie ma to, jak moje kochane widełki

.
Ta błękitna ostróżka startuje wcześniej, pozostałe w pączkach, chociaż przecież z tej samej torebki siane. Widać trafiła na dobre geny.