Wiesiu, ja też mam dylematy dotyczące męskiej pomocy
Są -niestety- w ogrodzie prace, które wymagają sporej siły fizycznej i sama nie daję rady ich wykonać.
A jakoś M. nie lubię prosić, bo on albo marudzi, albo jak już za coś się weżmie , to nie zawsze dobrze to zrobi.
No i masz babo placek
Najczęściej zaczynam dzielnie sama, ale jak już kompletnie nie daję rady to wołam M. na pomoc.
A potem i tak wszystkie kości i mięśnie mnie bolą i ruszyć się nie mogę...
Ale taki los kobiety-ogrodnika
Przed nami fajny, ale trudny okres porządków pozimowych
Pozdrawiam cieplutko
