Jest mi smutno

zamówione
żurawik nie dotarły do mnie - kurier powiózł je nie wiem gdzie ....
Gdy wróciłam z ogrodu zastałam furtkę frontową otwartą na oścież i zaczepioną na Skrzynkę Pocztową taką kartkę z nr telefonu... więc kręcę nr a tu Poczta Głosowa odpowiada aby zostawić wiadomość, oczywiście zostawiłam daremnie.

Nikt nie raczył się pofatygować obejść moje "Ogrodowe marzenia" wielkości 1 ha i 36 arów.
Bo ta większa reszta to mojego M.
Sąsiadów też nikt nie pytał o mnie. Takie są uroki wyludnionej ziemi Hrubieszowskiej,
Dodzwoniłam się dopiero od pana Kuriera przed godz. 17 i dowiedziałam się że wraca i jest już przed Lublinem więc mogę swoje żurawki jeszcze dziś odebrać w Lublinie... zapytałam dlaczego nie dzwonił, bo zawsze podaję telefon (odpowiedział że nie miał)... no i co - nie pojadę 370 km ... Lublin... na paliwo wydam tyle co na żurawki... więc siedź babo cicho na tym odludziu i płacz, bo po co Ci się zachciało zakazanego owoca.