Wczorajsza ulewa odbiła się negatywnie i na TV i na internecie, więc wczorajsze jutro jest dziś
.
Marysiu 
, dzięki za serdeczności z zamglonych Będkowic. Mgły nie widziałam już bardzo dawno, a lubię.
U mojego sąsiada też niedługo będzie
piknie, bo następuje faza przywozu czarnoziemu. Gdybyż tylko nie wpadł na szatański pomysł przesadzania starej jabłoni, która (już uschnięta!) będzie mnie straszyć pewnie do wiosny

.
Specjalnie dla Ciebie niepowtarzalna okazja obejrzenia lilii na tle łyżki koparki...
Ewelino 
, no, faktycznie, plaża za płotem to jest coś, szczególnie, ze do najprawdziwszej bałtyckiej mam rzut beretem.
Pejzaż z kotkiem Ci się podobał? to proszę uprzejmie, jeszcze jeden.
Aniu Pulpo 
, tak jak elektryka prąd nie tyka, tak ogrodnika nie jest w stanie przestraszyć żaden typ pogody

, no może tylko ulewa...
Właściwie to ja powinnam Ci podziękować za przypomnienie, że taka fajna roślina jak scewola istnieje. Kiedyś uprawiałam ją z upodobaniem, a potem jakoś mi umknęła.
Dla Ciebie pokazowa "dolarowa", jeszcze bez dolarów, a już po pierwszym pokosie kocimiętki.
Aniu Annes 
, chyba spokój już zapanował. Po wczorajszej ulewie nawet o suszę przez dłuższy czas nie muszę się martwić. Możesz sobie wyobrazić 160 litrów wody na metr kwadratowy? I żaden kwiatek od tego nie ucierpiał, a lało dzień i noc

. Trochę tylko trawka się pod stopami ugina.
Sylwio 
, jak miło być tak powitanym

.
Dla sąsiada jestem wyrozumiała, choć mnie o takim galimatiasie nie uprzedził. Lubię zmiany, szczególnie jeśli idą w dobrym kierunku. U niego nie jestem pewna, ale może...
Nawet mnie te wyczyny ciężkiego sprzętu budowlanego bawiły, a dla kunsztu pana koparkowego byłam pełna uznania.
Floksy kwitną pięknie jakby chciały mi zrekompensować niepowodzenia z różami i udowodnić, że ogród bez róż też potrafi być zachwycający. Na moje szczęście nie łapią mączniaka.
Małgosiu 
, problem polega na tym, że plaża jest za jednym płotem, a leżaczek za drugim

.
Fajnie będziesz miała za tym betonowym płotem. Nie dość, że pałac, pewnie i wypasiony ogród autorstwa firmy ogrodniczej, to jeszcze szmerek fontanny... A może i plażę sobie walnie...
U mnie też coś szemrze. Nabyłam sobie małe ciurkadełko na baterie słoneczne. Jak słońce świeci mocno, to można toto nawet uznać za mini fontannę. Jak nie świeci - to tylko sterczy nad wodą

.
Jeśli zaś idzie o puchnące uszy, to ekipa, która przez 10 lat remontowała po kawałku mój dom też używała całego repertuaru słów powszechnie uznawanych za wulgarne

. Widać oni tak muszą, inaczej się uduszą...
Trochę kwiecia w ogrodzie jest. Są floksy w wielu wariantach, pysznogłówki, kłosowce,
leluje (choć nieliczne), liliowce, a nawet trochę róż. Nie jest źle, choć nieco spokojniej niż podczas różanej eksplozji.
Jeszcze się
Ewelinka wpisała, fajnie

.
Żebyś wiedziała, że takiego horroru wolałabym już więcej nie przeżywać. A ten cały ambaras powoduje ukształtowanie terenu. Duża część miasta leży na górkach, śródmieście zaś w dołku. I woda zasuwając z górnych tarasów zalewa dolne. Po powodzi z 2001 roku nabudowano wiele zbiorników retencyjnych, uporządkowano rzeki i kanały, a skutek taki, jakby nie zrobiono niczego

. I też są ofiary śmiertelne

.
Tobie zadedykuję swój ulubiony cytrynowy liliowiec.
Przesyłam Wam serdeczne buziaki, życząc wspaniałej pogody, nie za gorącej, nie za chłodnej i wielu radości z ogrodów i polskiego lata.
Jagi