Kubasia, ja sie troche ze srodkami musze liczyc - "kupilismy dom" brzmi dumnie, ale tez oznacza ze go splacamy, tymczasem ja siedze w domu z dzieckiem, ktorego nie chce oddawac do angielskiego zlobka. Raz ze nie wiem czy bym na ten zlobek zarobila, dwa ze teraz maly lapie mowe i zalezy mi zeby to byl polski jezyk. Angielski zacznie miec za rok, jak pojdzie na 15h/tyg. i potem bedzie go mial w szkole non stop. Trudniej mi bedzie zachowac w nim polski, niz nauczyc angielskiego, wiec ten czas chce na to wykorzystac. I tak jeszcze nie gada, a juz gestykuluje w dwoch jezykach.

Tak wiec na razie zupelnie mnie satysfakcjonuja roslinki w cenach 0,5 - 1,5 funta/szt.
Moj p.o.meza nie ma problemu. Z poczatku marudzil ze bedzie trudniej obrabiac trawnik, ale jak pokazalam ja sie ladnie wyjmuje doniczki z dolkow przed koszeniem, to mu przeszlo. Pozniej zobaczyl jak mnie ciesza pierwsze kwiaty i doszlo do tego, ze jak w Tesco zachwycilam sie (nieco demonstracyjnie) wiednaca Heidi Anne, to ja po prostu wlozyl do koszyka i kupil.

Facet wie ze o to dbam i ze mnie to cieszy.
A ma ktos pomysla co to jest? Znaczy sie wiem, ze fuksja, wiem, ze wzniesiony pokroj, listki male, ciemne, bardzo zwarta...
