Tak mnie pochłonęło pikowanie, że nie miałam czasu odpowiedziećgorzka pisze:Iwona udało ci się je przepikować przez weekend? jaka śmiertelność wyszła

Dotąd przepikowałam połowę jednej tacki (do drugiej takiej samej):

Tyle mi zostało (wciąż piszę o czerwonolistnych tylko):

Pikuję pojedynczo, za pikownik robi mi wykałaczka (na listku papieru toaletowego sadzonki i pikownik prezentują się nawet okazale):

Przepikowane w zbliżeniu wyglądają tak:


Nie mam pojęcia, ile spośród tych wsadzonych w ziemię przeżyje. Marnuję po drodze całe mnóstwo. Staram się wybierać tylko te największe, ale często zdarza mi się urywać korzonki. Za gęsto były posiane i żałuję, że nie posłuchałam dobrych rad i nie poprzerywałam ich wcześniej. Ale i tak wtykam w ziemię sporo. Strrrasznie żmudne zajęcie i oby nie zaczęły mi kwitnąć w oczekiwaniu na pikowanie. A jeszcze jedna taka partia przede mną - zielonolistne. Przydałby się jakiś skrzacik z drobnymi paluszkami. Kępkami nie pikuję, bo na 1 cm2 jest ich masa - wśród jednej begusi z pierwszym listkiem właściwym, całe stadka dopiero wschodzących i wszystko ściśnięte. A jeszcze podłoże kiepskie miałam, nie przesiałam i teraz złoszczę się na siebie, bo nie mogę tego rozdzielić.
Aaaa - ten "olbrzymi" patyk na zdjęciach, to wykałaczka
