
Kupilam dwa kwiaty, jeden kencja i druki areka. Kwiaty mam w domu od 1,5 tygodnia. Od tego czasu raz były podlane (po 5 dniach, bo wierzch był mocno przesuszony i dolne liście całkowicie uschły (te młode).) Butelka wody na donicę, to co przesączyło się na spodek wylane zostało po 20 minutach, co drugi dzień je zraszałam. W święta zaczęły usychać górne liście. Wpadłam w panikę i spryskałam kwiaty sprajem regenerującym. Stoją w pomieszczeniu temp. 21 sttopni, jest grzejnik ale po drugiej stronie pomieszczenia, do tego to piec akumulacyjny i wypuszcza ciepłe powietrze przy podłodze tylko przez kilka godzin dziennie. Wilgotność jest raczej spora, bo to stare budownictwo, nieszczelne okna, i jeszcze postawiłam spodek, żeby miały od parowania wodę. Obie stoją koło południowego okna, ale z racji braku słońca i tak jest średnio jasno. Dzisiaj patrzę, a rośliny wyglądają jeszcze gorzej


U areki póki co usychają, skręcają się i na końcach pojawia się biały nalot.
Nic na roślinie nie łazi, to jest wszystko (poza farfoclami) jakby wewnątrz liścia.
Rośliny do najtańszych nie należały, kupiłam je w specjalistycznym sklepie. Wyglądały zdrowo, choć górnych liści nie widziałam zbyt dobrze. Na pewno nie były uschnięte te dolne i nie było nalotu. Rdzawe plamy widać tylko pod światło, więc może już były. Areka była całkowicie zdrowa i te młode liście dosłownie z dnia na dzień całkiem wyschły. Czy da się uratować moje palmy?


Z góry dziękuję za pomoc.












