Jak mam Was przywitać po tak długiej przerwie? Jak najserdeczniej, oczywiście
!
Ostatni raz pisałam tu 30 maja, a potem popadłam do Obozu Pracy Przymusowej
, zostałam przykuta do węża, czasami do konewki. pod palącym słońcem i niebem bez jednej chmurki.No i bez pardonu, bez litości, dzień za dniem, wydawało się, że bez końca...
Wieczorami zostawiałam rośliny postawione do pionu, by rano zastać je leżące plackiem. I znów świst bata nadzorcy niewolników - słońca...
Dziś nareszcie zrobiło się chłodniej i parę chmur przeleciało po niebie. więc niewolnicy mogą spocząć. Ale jeśli komuś się wydaje, że coś ożywczego z nieba spadło, to jest w grubym błędzie...
Zatem jutro pewnie znów da capo al fine
.
Czytam teraz książkę już wspominanej Kate Atkinson "O świcie wzięłam psa i poszłam..." Daję słowo, gdybym tylko miała psa, wstałabym o świcie, wzięła go i poszła... w siną dal
.
Na domiar złego pewnej niedzieli pojechałam na Kaszuby, gdzie woda czysta, a trawa zielona. Na widok kaszubskiego ogrodu całego w błękitach i fioletach, tj. w gęstej pianie kocimiętek, szałwii, bodziszków i ostróżek stanęłam jak wryta, takie to było piękne
.
Wróciłam do siebie, a tu co? Flower circus po prostu, czyli cyrk
. Wszystkie kolory na arenie trawnika w kolorze cyrkowych trocin
.
Nawiedziła mnie zdrożna myśl: i po co mi te wszystkie rozy? Czy nie wystarczyło by to, co wymieniłam wyżej? Widzicie, co susza robi z moim umysłem
?
Przeszło mi dopiero kiedy zakwitła jedna z nowych roz, ale o tym potem...
Marysiu!
Już wiesz, że zielono nie jest, deszczu nie ma, alternatywa taka: albo pójść, gdzie oczy poniosą, albo przykuwać się co rano do zielonych kajdan...
Wiesz także, że rośliny doszły, rosną, najlepiej wygląda kłosowiec. Za wszystkie dziękuję

. A kartonikiem żywotnie zainteresował się
Szuwarek.
Annes!
Dobrze, że z tą kawką trafiłaś na koniec maja, wtedy jeszcze zieleń była zielenią. Potem z dnia na dzień robiło się coraz gorzej. Susza jest dla ogrodów czymś strasznym

. Tym bardziej, kiedy ma się sąsiada, który swój trawniczek wielkości ręcznika codziennie godzinami zrasza i kpi ze mnie w żywe oczy tekstem: Zachciało Ci się stu róż, to teraz masz!
Bakopy nie siałam i nie mam, pewnie za bakopę uznałaś piaskowiec

.
Ten bodziszek suszę ma za nic, kochany jest.
Sylwio!
Kanciki to moja
idee fix. "Kantuję" więc na potęgę i grubo sypię korę. Mam złudną nadzieję, że tak "zrobione" rabaty nawet w tej suchej mizerii wyglądają lepiej.
Wołacz, to też fajny temat. Ostatnio nasłuchałam się, jak precyzyjnie wołaczem posługują się Turcy w filmie o sułtanie Sulejmanie. Znaczy, że można

.
A amerykańskie zapożyczenia? Już wieszcz twierdził, że Polska "pawiem narodów była i papugą..."
Festiva Maxima
Misiu!
Jak ja dawno do Ciebie nie zaglądałam przez te roboty przymusowe, aż mi wstyd

.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie

.
Lisico!
Podziwiając samozaparcie, z jakim co rok uczestniczysz w tej plątaninie kół, ram, pedałów i kasków, powiem, że bardziej niż to chciałabym zobaczyć obrazy falujących zbóż, szafirowych jezior, jakąś krówkę, jakiegoś bocianka i w ogóle obrazki przepięknych Kaszub...
Urocza trawka, może ktoś wie, co to za jedna...
Yoll!
No widzisz, wiele roślin traktujemy po macoszemu, aż się trafi znawca i koneser, taki jak Ty

lub
JacekP, i uświadomi nam naszą ignorancję w przebogatej historii irysów. Mam wielki szacunek dla każdego, komu chce się zgłębić temat, zadać sobie trud z odszukaniem rodowodów i właściwych, poprawnych(!) nazw ogrodowych ulubieńców.
Za nazwę starego irysa dziękuję, biorę ją, a irys prostuje się z dumy.
Moje kocimiętki to
Walker's Low. Twojego Giganta jeszcze nie mam, ale kto wie... A że nie robią na kotach wrażenia, to chyba dobrze, bo będziesz miała rośliny, a nie wytłuczone placki.
Dla Ciebie mój (na razie) najbardziej efektowny irys, kupiony jako
Tuxedo, ale łudząco podobny do Twojego
Swingtown 
. Może to właśnie on?
I to na dziś tyle, bo kanał Eleven uparcie pokazuje powtórki meczów PSG z całego sezonu 2015-16, dając mi niepowtarzalną szansę ponapawać się grą Szatana Zlatana
.
Serdeczności, buziaki i do jutra - Jagi