Dziewczyny, no ja też w duszy się z Wami zgadzam...
Ale powiem wam po cichu i małymi literami,
że już zostały podjęte pierwsze kroki w kierunku zmian...
Helenko, kominek już mam, wprawdzie bez płaszcza wodnego, tylko z nawiewem na górę, ale dom jest nieduży, więc to wystarcza. Gaz z zewnętrznego zbiornika też jest rozważany...musimy się wreszcie skonsultować z jakimś fachowcem od systemów grzewczych, żeby policzyć koszty przy poszczególnych rodzajach ogrzewania.
Krysiu...a pewnie...rano po rosie, tak jest!

Ja wprawdzie już znam te uroki, bo praktycznie od kwietnia-maja do listopada mieszkamy na wsi bez przerwy, ale powiem Ci, że jakoś tak szczególnie teraz późną jesienią (kiedy już tam nie mieszkamy) zaczęło mi doskwierać to, że musimy się szybko zbierać do domu, bo robi się ciemno...a w domu już za zimno i było w sumie tak, że jechaliśmy na parę godzin, żeby coś zrobić i potem przemarznięci wracaliśmy "do miasta", brr!
Misiu i tak też mamy zaplanowane...wiosną zaczynamy remonty - zresztą to ciąg dalszy, bo co roku coś tam powoli robimy. A co do mieszkania na przedmieściach miasta...no niby tak to jest, z tym że to miasto- chociaż tak blisko - to jest już inny powiat...

więc raczej nas nie wchłonie...
Gosiu - no jasne, że będziesz mnie odwiedzać, inaczej sobie nie wyobrażam
Ewuniu - dzięki za odwiedziny i zapraszam!
Marzenko, ja wprawdzie nigdy nie mieszkałam na wsi, ale jakoś zawsze mnie ciągnęło...może nawet nie tyle na wieś, co do zieleni, ogrodu i przestrzeni. Czytam, że u Ciebie tak jak u mnie...też 7 km od miasta...
