No więc tak ( to będzie cała historia

). Najpierw szara pojawiła się na owocach Opal essence, potem dopadło kwiaty m.in. bawole serce, cherokee purple, Brandywine żółty i czarny i coś tam jeszcze.
Najpierw prysnęłam środkiem Polyversum. Niestety musiałam chwycić po cięższą amunicję i prysnęłam Tanosem. Po oprysku Tanosem nic nie było lepiej, a kilka dni temu wpadłam w panikę,
że mam Zarazę w namiocie, był wieczór prawie, a jedyny oprysk jaki miałam to był Bravo. A że jestem niecierpliwa, to prawie zmusiłam m do opryskania nim

. Ale nasza
kozula mi napisała, że to nie zaraza

,
to mam nadzieję że chociaż na szarą zadziała. Bo to oprysk kontaktowy i działa zapobiegawczo i po wystąpieniu pierwszych objawów.
Następnym razem postaram się nie działać pod wpływem emocji

.
Teraz mój m mi mówi, że oszalałam do reszty i ciągle widzę na pomidorach jakieś choroby i sama muszę się leczyć 
.