Wróciłm pare dni temu,ale zwaliła mnie z nóg grypa ,zresztą jak co roku.Dwa tygodnie mam z głowy

Zmiana klimatu,do tego przemęczenie,niedojadanie lub raczej kuchnia mało witaminowa i teraz musze odcierpieć.
Wyjazd się udał,pracy było aż nadto.Zamiast 6 tygodni,było 9.Pogoda piękna.Nie było mega upałów i maga deszczy.Wszystko ,,w miarę,,
Sezon zaliczam do udanych

Psa nie mogłam poznać.Zostawiłam szczeniaka ,a zastałam wypasionego wielkiego wilka.Kociaste futra ,,utyte,,na maxa,dzieci poustawiane przez M (każde ma swoje obowiązki)i nawet sie nie buntują.Teraz czas na szykowanie się do Świąt i kończenia remontu poddasza,ale to za jakiś czas,jak mi choroba minie i sił nabiorę.