One pomogły mnie, teraz ja spłacam dług wdzięczności. Limona
One pomogły mnie, teraz ja spłacam dług wdzięczności. Limona
Kiedy w marcu tego roku, po krótkim pobycie, opuściłam szpital, wpadłam w głęboką depresję. Świat mi się załamał, stracił sens bo gdzie szukać sensu kiedy wszystko czym żyłam: NADZIEJA, przy której byłam, wyczekiwanie, radość, macierzyństwo, wszystko to odeszło – poroniłam.
W kwietniu na imieniny dostałam w prezencie dwie pocieszki: Stefana (Stephanotis) i Różową Panterę (Phalaenopsis).
Wrażliwy Stefan oczywiście zrzucił wszystkie kwiaty i pączki, co mnie zasmuciło, ale jechał do mnie ponad 100 kilometrów więc miał prawo okazać swoje niezadowolenie, na pocieszenie zostawił liście (choć nie musiał) ale tu nie o nim.
Różowa Pantera tak mnie urzekła swoimi centkami, że postanowiłam ją obdarować śliczną osłonką, która to nic a nic jej nie przyozdobiła bo kwiat sam w sobie jest tak piękny, że nie potrzebuje dodatków, niestety tylko zaszkodziłam storczykowi – kwiat, kiedy go dostałam, dosłownie ociekał wodą a ja, zamiast przewietrzyć mu korzenie, to go jeszcze tą osłonką potraktowałam. Ale nie ma tego złego...
Zamiast skupiać się na swoim nieszczęściu zaczęłam wertować internet w poszukiwaniu pomocy dla mojego, teraz już Kłapouchego. Na potwierdzenie dołączam zdjęcia:
Z wielu forów storczykowych wybrałam właśnie to, które jest pisane przez przesympatycznych użytkowników z taką miłością do kwiatów, z ogromnym zapałem do ich pielęgnacji i jeszcze większą życzliwością w udzielaniu pomocy innym, mniej doświadczonym storczykomaniakom, dlatego z ogromną przyjemnością tu dołączam.
To właśnie z Wami chciałam się podzielić moją storczykową historią pt. "One pomogły mnie, teraz ja spłacam dług wdzięczności...". A wsparcie, a jakże, będzie bardzo potrzebne, nie mnie - ja już dzięki nim mam się dobrze, ale moim ćmówkom.
W swojej kolekcji mam już 12 orchidei (no to zaszalałam) ale na początek chciałabym się zająć właśnie Kłapouchym.
Kiedy spostrzegłam, że z Różową Panterą źle się dzieje, pobiegłam do sklepu, kupiłam wszelkie niezbędne akcesoria i przystąpiłam do ratowania jej z opresji.
Po wyjęciu z doniczki okazało się, że podłoże jest tak zbite, że w zasadzie nieprzepuszczalne, do tego mokre a z korzeni jakie posiadała roślina, do użytku nadawał się tylko jeden, powietrzny, reszta była przegnita. Przesadziłam ją w keramzyt i oczywiście popełniłam następny błąd bo zostawiłam oba pędy z kwiatami (tak bardzo mi ich było żal), uszczknęłam tylko kilka więdnących kwiatów i głęboko wierzyłam, że jak roślinka jest silna, to da radę. W międzyczasie doczytałam jeszcze kilka rad na forum, między innymi u Joasi Art., która niesamowicie pięknie i konkretnie pisze o swoich doświadczeniach a dodatkowo w jej wątku wypowiada się wielu ekspertów, których nie sposób wszystkich wymienić z imienia czy nicka, z wielkim guru, czyli Jovanką na czele. Tak więc dzięki nowemu zasobowi wiedzy, postanowiłam to naprawić i właśnie dziś, z bólem serca, obcięłam pędy i wstawiłam do wazonu. Mam nadzieję, że dzięki temu zabiegowi, teraz Kłapouchy swoją energię przeniesie na odbudowanie korzeni i wzmocnienie swoich oklapniętych "uszków". A swoją drogą, kwiatami, choć w wazonie, to przecież przez jakiś czas się jeszcze będę mogła cieszyć:
I tak dzięki storczykom świat jest bardziej kolorowy a moja depresja odeszła w zapomniane.
Zdjęcie oddaje obecny stan rekonwalescenta.
Teraz cierpliwie będę wyczekiwać nowych korzonków i jeśli się tylko jakiś pojawi, będę na bieżąco informować.
Jeśli jest coś, co mogę jeszcze zrobić dla mojego storczyka a nie zrobiłam, bardzo proszę o rady i wskazówki.
Pozdrawiam serdecznie
Justyna
W kwietniu na imieniny dostałam w prezencie dwie pocieszki: Stefana (Stephanotis) i Różową Panterę (Phalaenopsis).
Wrażliwy Stefan oczywiście zrzucił wszystkie kwiaty i pączki, co mnie zasmuciło, ale jechał do mnie ponad 100 kilometrów więc miał prawo okazać swoje niezadowolenie, na pocieszenie zostawił liście (choć nie musiał) ale tu nie o nim.
Różowa Pantera tak mnie urzekła swoimi centkami, że postanowiłam ją obdarować śliczną osłonką, która to nic a nic jej nie przyozdobiła bo kwiat sam w sobie jest tak piękny, że nie potrzebuje dodatków, niestety tylko zaszkodziłam storczykowi – kwiat, kiedy go dostałam, dosłownie ociekał wodą a ja, zamiast przewietrzyć mu korzenie, to go jeszcze tą osłonką potraktowałam. Ale nie ma tego złego...
Zamiast skupiać się na swoim nieszczęściu zaczęłam wertować internet w poszukiwaniu pomocy dla mojego, teraz już Kłapouchego. Na potwierdzenie dołączam zdjęcia:
Z wielu forów storczykowych wybrałam właśnie to, które jest pisane przez przesympatycznych użytkowników z taką miłością do kwiatów, z ogromnym zapałem do ich pielęgnacji i jeszcze większą życzliwością w udzielaniu pomocy innym, mniej doświadczonym storczykomaniakom, dlatego z ogromną przyjemnością tu dołączam.
To właśnie z Wami chciałam się podzielić moją storczykową historią pt. "One pomogły mnie, teraz ja spłacam dług wdzięczności...". A wsparcie, a jakże, będzie bardzo potrzebne, nie mnie - ja już dzięki nim mam się dobrze, ale moim ćmówkom.
W swojej kolekcji mam już 12 orchidei (no to zaszalałam) ale na początek chciałabym się zająć właśnie Kłapouchym.
Kiedy spostrzegłam, że z Różową Panterą źle się dzieje, pobiegłam do sklepu, kupiłam wszelkie niezbędne akcesoria i przystąpiłam do ratowania jej z opresji.
Po wyjęciu z doniczki okazało się, że podłoże jest tak zbite, że w zasadzie nieprzepuszczalne, do tego mokre a z korzeni jakie posiadała roślina, do użytku nadawał się tylko jeden, powietrzny, reszta była przegnita. Przesadziłam ją w keramzyt i oczywiście popełniłam następny błąd bo zostawiłam oba pędy z kwiatami (tak bardzo mi ich było żal), uszczknęłam tylko kilka więdnących kwiatów i głęboko wierzyłam, że jak roślinka jest silna, to da radę. W międzyczasie doczytałam jeszcze kilka rad na forum, między innymi u Joasi Art., która niesamowicie pięknie i konkretnie pisze o swoich doświadczeniach a dodatkowo w jej wątku wypowiada się wielu ekspertów, których nie sposób wszystkich wymienić z imienia czy nicka, z wielkim guru, czyli Jovanką na czele. Tak więc dzięki nowemu zasobowi wiedzy, postanowiłam to naprawić i właśnie dziś, z bólem serca, obcięłam pędy i wstawiłam do wazonu. Mam nadzieję, że dzięki temu zabiegowi, teraz Kłapouchy swoją energię przeniesie na odbudowanie korzeni i wzmocnienie swoich oklapniętych "uszków". A swoją drogą, kwiatami, choć w wazonie, to przecież przez jakiś czas się jeszcze będę mogła cieszyć:
I tak dzięki storczykom świat jest bardziej kolorowy a moja depresja odeszła w zapomniane.
Zdjęcie oddaje obecny stan rekonwalescenta.
Teraz cierpliwie będę wyczekiwać nowych korzonków i jeśli się tylko jakiś pojawi, będę na bieżąco informować.
Jeśli jest coś, co mogę jeszcze zrobić dla mojego storczyka a nie zrobiłam, bardzo proszę o rady i wskazówki.
Pozdrawiam serdecznie
Justyna
- renata75
- 1000p
- Posty: 1604
- Od: 5 kwie 2008, o 16:10
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Gliwice
Justynko, wydaję mi się że, nie ma potrzeby trzymać Kłapouchego w kermazycie, jest to już dorosła roślina i według mnie powinna być posadzona w podłoże najlepiej z OS, możesz ewentualnie na górę dać troszeczkę spagnum. Liście wyglądają na przesuszone, ja bym położyła na nich zwilżone waciki.
Pozdrawiam :P
Pozdrawiam :P
- Baryczka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3109
- Od: 8 wrz 2008, o 12:25
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Dolina Baryczy
Justynko, ja bym jeszcze na nim rozłożyła namiot foliowy. Ja takie robię z folii, w której kupuję storczyki. Zwiększy to wilgotność wokół roślinki. Ale pamiętaj o zdejmowaniu go co jakiś czas, by uniknąć rozwoju grzybów. Możesz też postawić doniczkę nad zalanym wodą keramzytem, też dla wilgotności. U mnie się to sprawdziło, listki nabrały twardości i z czasem roślinka zaczęła rosnąć.
Do takich zdechlaczków stosuję też biostymulator, Asahi SL, w wielu przypadkach to pomaga. Poczytaj jeszcze o tym środku na forum.
Storczyki to ogólnie bardzo mocne rośliny i nawet takie "bez życia" odżyły i mają się świetnie!
Pozdrawiam i trzymam kciuki za Kłapouchego!
Do takich zdechlaczków stosuję też biostymulator, Asahi SL, w wielu przypadkach to pomaga. Poczytaj jeszcze o tym środku na forum.
Storczyki to ogólnie bardzo mocne rośliny i nawet takie "bez życia" odżyły i mają się świetnie!
Pozdrawiam i trzymam kciuki za Kłapouchego!
* Moje miejsca na forum *
Pozdrawiam! Kamila
Pozdrawiam! Kamila
Justynko dziękuję Ci za miłe słowa, które napisałaś o moim wątku. Jeśli kiedykolwiek skorzystałaś
z zawartych tam informacji - bardzo się cieszę
Natomiast Twoja ratowana roślinka bardzo mi przypomina moją, również reanimowaną
(podobne pergaminowe liście i marny stan korzeni).
Podaję Ci namiary, abyś przy okazji poczytała o preparacie Asahi SL, który proponuje Kamila.
Jest tam zdjęcie mojego biedaka i jego stan obecny TUTAJ
Ja posadziłam swojego rekonwalescenta w podłożu, proponowanym przez Renatkę.
Próbowałam kiedyś ratowania w keramzycie, ale skończyło sie to źle. Natomiast grube podłoże
z OrchidSklepiku + warstwa sphagnum wokół trzonu rośliny przeważnie się u mnie sprawdza.
Dla podniesienia turgoru liści ten foliowy namiocik na pewien czas (z czasowym wietrzeniem) też może byc dobrym pomysłem. A pod doniczkę oczywiście podstawka z mokrym keramzytem dla zwiększenia wilgotności wokół storczyka.
Liście będą za to "wdzięczne". Nie zdziw się, że te najstarsze i najsłabsze będą stopniowo żółknąć i odpadać.
Nie obcinaj ich. Poczekaj aż same odpadną.
z zawartych tam informacji - bardzo się cieszę
Natomiast Twoja ratowana roślinka bardzo mi przypomina moją, również reanimowaną
(podobne pergaminowe liście i marny stan korzeni).
Podaję Ci namiary, abyś przy okazji poczytała o preparacie Asahi SL, który proponuje Kamila.
Jest tam zdjęcie mojego biedaka i jego stan obecny TUTAJ
Ja posadziłam swojego rekonwalescenta w podłożu, proponowanym przez Renatkę.
Próbowałam kiedyś ratowania w keramzycie, ale skończyło sie to źle. Natomiast grube podłoże
z OrchidSklepiku + warstwa sphagnum wokół trzonu rośliny przeważnie się u mnie sprawdza.
Dla podniesienia turgoru liści ten foliowy namiocik na pewien czas (z czasowym wietrzeniem) też może byc dobrym pomysłem. A pod doniczkę oczywiście podstawka z mokrym keramzytem dla zwiększenia wilgotności wokół storczyka.
Liście będą za to "wdzięczne". Nie zdziw się, że te najstarsze i najsłabsze będą stopniowo żółknąć i odpadać.
Nie obcinaj ich. Poczekaj aż same odpadną.
Witajcie dziewczyny. Nicki takie znajome... Wy mnie dopiero poznajecie a ja już wiele Waszych wypowiedzi czytałam na tym forum dlatego jest mi niezmiernie miło, że zajrzałyście do mojego postu.
Mówisz Renatko żeby go wsadzić w normalne podłoże? Mam właśnie to z OS więc nie będzie problemu. Nie mam tylko sphagnum. A waciki, masz na myśli takie bawełniane płatki do demakijażu?
Baryczko, Kłapouchy już dostał "zastrzyk" Asahi ale na razie nie widzę cudnego ożywienia, pewnie przez te pędy, które do tej pory wysysały z niego wszystkie soki. A namiocik z foli po storczyku - świetny pomysł. Normalnie namawiasz mnie do nowego zakupu...
Dziękuję Ci Agatko, ból w sercu pozostanie bo to nie pierwsza taka moja porażka ale jak słusznie zauważyłaś, to już historia i zapominamy o niej.
Wspomniałam o tym na forum, nie dlatego, żeby wzbudzać dla siebie współczucie, tylko żeby podzielić się magią, którą mają w sobie storczyki - one tak urzekają swoją urodą, że zapomina się o smutkach a dzięki takim przypadkom, jak mój Kłapouchy, chce się walczyć o lepsze jutro, nie tylko dla kwiatów ale i dla siebie. No i to one zwróciły mi mój dawny optymizm bo codziennie rano, gdy tylko otwieram oczy, uśmiechają się do mnie.
Joasiu, a jak ja się cieszę, że do mnie zajrzałaś. Twój wątek jest jedną wielką lekcją dla takich osób jak ja, czytałam go pilnie i wiele się nauczyłam.
Jak pozałatwiam wszystkie dzisiejsze sprawy, szybciutko zabiorę się za Kłapoucha, zafunduję mu kolejny stres zmieniając podłoże ale wszystko to oczywiście dla jego dobra. Nie wiem tylko czy uda mi się gdzieś dostać sphagnum.
Dziękuję za cenne wskazówki.
Pozdrawiam
Justyna
Mówisz Renatko żeby go wsadzić w normalne podłoże? Mam właśnie to z OS więc nie będzie problemu. Nie mam tylko sphagnum. A waciki, masz na myśli takie bawełniane płatki do demakijażu?
Baryczko, Kłapouchy już dostał "zastrzyk" Asahi ale na razie nie widzę cudnego ożywienia, pewnie przez te pędy, które do tej pory wysysały z niego wszystkie soki. A namiocik z foli po storczyku - świetny pomysł. Normalnie namawiasz mnie do nowego zakupu...
Dziękuję Ci Agatko, ból w sercu pozostanie bo to nie pierwsza taka moja porażka ale jak słusznie zauważyłaś, to już historia i zapominamy o niej.
Wspomniałam o tym na forum, nie dlatego, żeby wzbudzać dla siebie współczucie, tylko żeby podzielić się magią, którą mają w sobie storczyki - one tak urzekają swoją urodą, że zapomina się o smutkach a dzięki takim przypadkom, jak mój Kłapouchy, chce się walczyć o lepsze jutro, nie tylko dla kwiatów ale i dla siebie. No i to one zwróciły mi mój dawny optymizm bo codziennie rano, gdy tylko otwieram oczy, uśmiechają się do mnie.
Joasiu, a jak ja się cieszę, że do mnie zajrzałaś. Twój wątek jest jedną wielką lekcją dla takich osób jak ja, czytałam go pilnie i wiele się nauczyłam.
Jak pozałatwiam wszystkie dzisiejsze sprawy, szybciutko zabiorę się za Kłapoucha, zafunduję mu kolejny stres zmieniając podłoże ale wszystko to oczywiście dla jego dobra. Nie wiem tylko czy uda mi się gdzieś dostać sphagnum.
Dziękuję za cenne wskazówki.
Pozdrawiam
Justyna
- DAK
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3192
- Od: 16 lip 2008, o 19:45
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa
Witaj Justynko,
W swoim wątku wrzuciłam fotki mojego rekonwalescenta (w znacznie bardziej pergaminowym stanie). Okłady minimalnie pomagały i na krótko. Dałam Spagnum i oprysk Asahi. On mi mówi (bo gadam z nim codziennie). Nowym listkiem daje mi znać, że go rozumiem.
Asahi i Spagnum kupiłam w dziale ogrodniczym Leroy Merlin.
Mój rekonwalescent przesyła twojemu siłę wiary w wyzdrowienie.
A ja cię ściskam i potwierdzam - Storczyki to dobrzy przyjaciele na trudne dni. ;)
W swoim wątku wrzuciłam fotki mojego rekonwalescenta (w znacznie bardziej pergaminowym stanie). Okłady minimalnie pomagały i na krótko. Dałam Spagnum i oprysk Asahi. On mi mówi (bo gadam z nim codziennie). Nowym listkiem daje mi znać, że go rozumiem.
Asahi i Spagnum kupiłam w dziale ogrodniczym Leroy Merlin.
Mój rekonwalescent przesyła twojemu siłę wiary w wyzdrowienie.
A ja cię ściskam i potwierdzam - Storczyki to dobrzy przyjaciele na trudne dni. ;)
Tak, to prawda widzialam u mnie w zoologicznym i "czipsy kokosowe" rowniez.Art pisze:Justynko, dopowiem jeszcze, (zasłyszane od koleżanek z Forum) że sphagnum kupowały również
w sklepie zoologicznym. Trzeba pytać o sprasowany mech. Ja zamawiałam dla siebie w Orchid Sklepiku,
ale miałam czas na czekanie, a Ty już potrzebujesz...
Pozdrawiam, Joanna
Nie spodziewałam się takiego odzewu a tu masz, bardzo się cieszę że poznaję Was coraz więcej, wspólnymi siłami podniesiemy "uszka" Kłapouchego.
Witaj DAKusiu, dzięki za życzenia wiary w wyzdrowienie od Twojego choruska, przekazałam Kłapouchemu i chyba weźmie sobie do serca. Oj żeby jak najszybciej chciał mi pokazać mały przejaw woli życia... Wróciłam właśnie z pracy ale uzbrojona w mech - miałaś rację w LM dostałam bez problemu.
Witaj Moni;), już się przekonałam, że o wiele raźniej
Joasiu, dziękuję za zainteresowanie i pomoc, jak już wyżej napisałam, bez problemu udało mi się zdobyć torfowca, w dodatku pochodzi z OrchidSklepiku więc tym lepiej, nie spodziewałam się tylko, że jest sprzedawany w formie takiego grubego wafla.
I tu pomocy, spodziewam się, że on dość mocno spęcznieje po namoczeniu, więc zamiast całego go wymoczyć to chyba mogę jego kawałek odciąć zamiast od razu zużywać całość? Podpowiedzcie coś proszę, jak Wy to robicie?
A i jeszcze coś, wzięłam sobie rady Kamili do serca i kupiłam namiocik dla mojego pacjenta, folii nie chcieli sprzedać bez zawartości, więc mam nowego, przystojnego lokatora...
Jak się uporam z Kłapouchym to cyknę mu kilka zdjęć (jednemu i drugiemu ) ale najpierw muszę lecieć do lekarza na 19:00 więc wszystko jeszcze musi troszkę zaczekać.
Serdeczne podziękowania i pozdrowionka
Justyna
Witaj DAKusiu, dzięki za życzenia wiary w wyzdrowienie od Twojego choruska, przekazałam Kłapouchemu i chyba weźmie sobie do serca. Oj żeby jak najszybciej chciał mi pokazać mały przejaw woli życia... Wróciłam właśnie z pracy ale uzbrojona w mech - miałaś rację w LM dostałam bez problemu.
Witaj Moni;), już się przekonałam, że o wiele raźniej
Joasiu, dziękuję za zainteresowanie i pomoc, jak już wyżej napisałam, bez problemu udało mi się zdobyć torfowca, w dodatku pochodzi z OrchidSklepiku więc tym lepiej, nie spodziewałam się tylko, że jest sprzedawany w formie takiego grubego wafla.
I tu pomocy, spodziewam się, że on dość mocno spęcznieje po namoczeniu, więc zamiast całego go wymoczyć to chyba mogę jego kawałek odciąć zamiast od razu zużywać całość? Podpowiedzcie coś proszę, jak Wy to robicie?
A i jeszcze coś, wzięłam sobie rady Kamili do serca i kupiłam namiocik dla mojego pacjenta, folii nie chcieli sprzedać bez zawartości, więc mam nowego, przystojnego lokatora...
Jak się uporam z Kłapouchym to cyknę mu kilka zdjęć (jednemu i drugiemu ) ale najpierw muszę lecieć do lekarza na 19:00 więc wszystko jeszcze musi troszkę zaczekać.
Serdeczne podziękowania i pozdrowionka
Justyna
Justynko, ja odłamuję kawałeczek sphagnum, , rozkruszam ten kawałek (można tez pociąć) i namaczam w miseczce
z przegotowaną wodą. Zawsze mam zapas przegotowanej i odstanej wody w 5-cio litrowym pojemniku po wodzie
destylowanej. Gdybyś namoczyła cały bloczek sphagnum miałabyś materiał dla.... całej armii storczyków !
A potrzebujesz zaledwie warstewkę na powierzchni kory
Namiocik foliowy można zrobić też ze zwykłej większej przeźroczystej torebki foliowej.
Ale każdy pretekst jest dobry, by kupić nowego storczyka
z przegotowaną wodą. Zawsze mam zapas przegotowanej i odstanej wody w 5-cio litrowym pojemniku po wodzie
destylowanej. Gdybyś namoczyła cały bloczek sphagnum miałabyś materiał dla.... całej armii storczyków !
A potrzebujesz zaledwie warstewkę na powierzchni kory
Namiocik foliowy można zrobić też ze zwykłej większej przeźroczystej torebki foliowej.
Ale każdy pretekst jest dobry, by kupić nowego storczyka