

Jutro mu cyknę fotkę.
Tzn ja myślę, że żyje, bo chyba by już do tego czasu było widać, że nie

aczkolwiek przyrostów zero

No jasne! Biję się w piersi. Mea culpa! Prawdę mówiąc bałam się tego przesadzania. Bałam się po prostu, że po przesadzeniu się nie przyjmie i stracę go, więc przetrzymałam go do takiego momentu, w którym nie miałam już wymówki, a przesadzenie do większej doniczki było koniecznością. I teraz boję się jeszcze bardziej, że go stracę, bo jego korzenie były tak zbite, że musiałam potraktować je młotkiem