Pierwsze koty za płoty V
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Lucynko, na działkę jeżdżę rowerem, tak samo zresztą jak i do pracy. Dzięki temu kontaktu z człowiekiem nie mam żadnego, więc i ryzyko zarażenia prawie żadne. Staram się żyć w miarę normalnie, oczywiście nie udzielam się towarzysko, nie łażę po sklepach bez potrzeby, ale z ludźmi mam duży kontakt, chociażby poprzez pracę. Praca taka, że nawet jakbym chciała, to zdalnie jej nie wykonam i to nie chęć zarobku wygabnia mnie z domu. Oczywiście wiem, że nie to miałaś na myśli
To był taki piękny, słoneczny dzień i nareszcie i pszczoły tłumnie wyległy ku mojej uciesze Wszędzie było ich pełno i zupełnie nie zwracały na mnie uwagi. Dzięki temu mogłam je obfocić z każdej możliwej strony.
Od poniedziałku zaczynam dwutygodniowy urlop i mam nadzieję, że działeczkę wyczyszczę na cacy. Chyba, żeby coś się spsuło z pogodą, to wtedy zadbam o wysiewy i zamiast działki wysprzątam mieszkanko.
Uważam Lucynko, jak tylko mogę, dziękuję
Danusiu, ależ każdy robi to co lubi Ja do pracy dołączam odpoczynek, bo gdzieś muszę to robić, nie dam rady pracować bez przerwy. A czytać książkę na działce wprost uwielbiam, żeby jej nie dźwigać na czas działkowania przerzuciłam się na czytnik, chociaż na co dzień zdecydydowanie wolę kontakt z książką papierową. W tej kwestii jestem tradycjonalistką.
Trzmiele są tłuściutkie, ale tylko sprawiają wrażenie takich nieporadnych. Jednak jakoś nigdy nie podejrzewam ich i o chęć użądlenia, a przecież jak nabardziej są wyposażone w broń rażącą
Anido, to czasami musi wygladać śmiesznie, jak się tak z natężeniem w coś wpatruję, zamieram w bezruchu, albo lecę za motylem. Niejednokrotnie wypinam nadające się do tego części ciała, a nawet jak wymaga tego sytuacja, to i kładę się na ziemi. Moi sąsiedzi już do tego przywykli, ale poczatkowo wzbudzałam żywe zainteresowanie
Jadziu, łabądek już od kilku dni pływał samotnie po rzece, może szukał partnerki? Mam nadzieje, że poszukiwania zakończyły się powodzeniem, bo od kilku dni go nie widzę. Na pewno tak było, bo jak kilka dni temu jechałam rano do pracy, to nad moją głową przeleciały dwa łabędzie, to na pewno były właśnie one
Tym razem pszczół było do wyboru, do koloru, nic tylko wybierać modelkę Poczuły ciepło i tłumnie kręciły się przy krokusach, a ja korzystałam ile mogłam.
A mnie się już tak chce pogrzebać w ziemi, że ciągle padający deszcz działa mi na nerwy. Co prawda jak na razie prognozy się nie sprawdziły i nie spadła ani jedna kropla, zrobiło się za to zimno. Co z tego, że słonecznie, kiedy wszystko grabieje z zimna?
Zawsze mam wrażenie, że stanowczo za dużo piszę, ale ja nie umiem inaczej
Dorotko, ja chyba naprawdę muszę zacząć mniej pisać, skoro nie możecie temu podołać Miałam Ci napisać, żebyś pominęła tekst, a obejrzała tylko zdjęcia, ale skoro już przeczytałaś, to już przysłowiowa musztarda po obiedzie
Skoro to tylko nam, kobietom, przydarzają się takie rzeczy, to jednak faceci muszą mieć strasznie nudne życie. Dobrze w takim razie, że w udziale przypadła mi inna rola
Łabędź pływał po rzece i właściwie to cały czas kręcił się przy brzegu. Nic niestety dla niego nie miałam, to musiał obejść się smakiem.
W kompostowniku miałam stosunkowo niedużo śmieci, ale jak dorzuciłam tam całą górę suchych badyli, to miejsce skurczyło się do zera, albo może było go jeszcze mniej.
A wiesz, że pomyślałam sobie wtedy o tym samym, kiedy sąsiad przyszedł do mnie z tą drabiną? I na dodatek wcale nie oczekiwał, że sama się tam wgrachlam, tylko sam przeszedł i sięgnął klucze
Mam nadzieję, że doczekałaś się deszczu, bo u mnie nie spadła na szczęście ani jedna z zapowiadanych kropli, a przecież gdzieś musiała wylądować. Cały czas jest ostatnio słonecznie, ale zrobiło się mroźno. Ale przynajmniej przyjemnie jest zerknąć za okno, a siewki korzystają z promieni do woli
Martusiu, tylko czosnki olbrzymie jak na razie pokazały pączki, reszta ma tylko pióropusze Pierwiosnki jeszcze do niedawna wcale nie chciały ze mną współpracować, ale teraz się to zmieniło. Nawet te nowo kupione, o dziwo jakoś dają sobie radę.
W sumie gdybyś ktoś kazał mi wybierać, to też wybrałabym deszcz. Obawiam się jednak, że nikt nie będzie się nas pytać
Florek, oczywiście , że nie tylko pracuję, ale też dlatego mojej działce daleko do doskonałości. Często przyjeżdżam po nocnym dyżurze i wtedy większość dnia mija mi na czytaniu i podsypianiu. Wiadomo, że zawsze coś mnie podkusi i trochę pogrzebię, ale to tylko tak na pół gwizdka. A robienie zdjęć, to czysta przyjemność i temu zajęciu oddaję się bardzo chętnie Od tego zaczynam każdy pobyt na działce i powracam co jakiś czas, bo przecież już w następnej chwili wszystko wygląda inaczej.
Ewelinko, nie pozostaje nam nic innego, jak sobie z tym poradzić. I obyśmy tylko dali sobie radę, bo jak podają, to jednak nie każdemu się udaje. Pracujemy z eMem oboje, tylko Filip siedzi w domu i to muszę przyznać, że nawet karnie. Miałam obawy, czy koledzy studenci, albo Magda nie będą chcieli się razem spotykać, ale nie. Najgorzej było właśnie z Magdą, tęsknią do siebie, ale rozumieją sytuację i każde siedzi u siebie w domu.
Za życzenia dziękuję, w obecnej sytuacji przydają się szczególnie
Iwonko, na działce jak dotychczas byłam zaledwie trzy razy, to i niewiele zdążyłam jeszcze zrobić. Bardzo liczę, że teraz podgonię, chociaż już miałam stracha, czy czasami ten wredny wirus nie uziemi mnie w domu Na szczęście w pojedynkę mogę jeździć rowerem, a na działkach nawet jeśli ktoś jest, to przynajmniej kilkanaście metrów ode mnie. Już mi się chce okropnie pogrzebać trochę w ziemi, dlatego też wierzę, że Ci bez tego smutno
Ewuś, to może i dobrze, że nie mogłam pojechać na działkę i nie widziałam zmrożonych roślin? Już wystarczająco mnie zmartwił widok pozwieszanych ciemierników na balkonie
Korona strasznie zachłanna, coraz więcej ludzi zagarnia, zacieśnia krąg. Ciągle jednak liczę, że nas nie dopadnie. Dziękuję
Marysiu kochana, ależ ja tego nie odebrałam bynajmniej jako wyrzutu, ale jako zwykłe przekomarzanie Z wysyłką nie ma się co spieszyć, bo jeszcze muszę się zorientować, czy przeżyła róża na konfiturę, bo jeszcze jej nie widzę, a w tamtym roku kilkukrotnie została ścięta przez kosiarkę. Na razie z ziemi sterczą tylko suche patyczki, ale ma jeszcze czas, będę ją obserwować
Trzmiele chyba są przekonane, że akurat tę część ciała mają niezwykle ponętną, bo mój dzisiejszy model też bez przerwy ją wypinał
Co do zaostrzenia przepisów, to samotna jazda rowerem jest jak najbardziej dopuszczalna. Wyraźnie było to powiedziane, a ja jadąc na działkę przy nikim się nie zatrzymuję, a na działce, nawet jeśli ktoś jest, to przynajmniej kilkanaście metrów ode mnie. W pierwszym momencie zrozumiałam to tak samo, jak i Ty i okropnie mnie to zmartwiło, ale na szczęście była to błędna interpretacja
Soniu, te tulipany kupiłam w ubiegłym roku, mam nawet przy nich nazwę, ale jeszcze jej jeszcze nie zapamiętałam. A zresztą nie wiem czy będę się starała, bo pewnie za rok, tak jak większość, już nie będzie kwitła Ja z kolei widziałam u Ciebie takie prześliczne z jasnymi brzegami, cudne
Łażenie po płotach nie wychodzi mi najlepiej, chociaż kiedyś szło mi to dużo lepiej. Może gdybym miała inne buty to jakoś bym sobie poradziła, nawet próbowałam boso, ale tak było jeszcze gorzej
Z silną wolą nie do końca mi się udało. Byłam kilka dni temu w Obi i ciemierniki kosztowały połowę tego, co zapłaciłam za nie poprzednio. Chyba nie muszę mówić jak to się skończyło ?
Rower niestety w końcu musiałam oddać do naprawy. Na całe szczęście sezon rowerowy jeszcze się na dobre nie rozpoczął, to miałam go zrobionego w try-miga. EM ekspresowo znalazł i umówił serwis, a mi pozostało tylko zawieźć go na miejsce. Wszystko działo się w poniedziałek, a był to naprawdę zwariowany dzień Rozpoczął się już w niedzielę wieczorem, bo to wtedy pojechałam na noc do pracy. Po dwunastu godzinach, zamiast przykładnie pojechać do domu na odpoczynek, to ja pojechałam do drugiej pracy. A tam prawdziwy armagedon Pryncypał postanowił na jakiś czas zawiesić działalność i w związku z tym musiałam obdzwonić wszystkich pacjentów i przełożyć wizyty na maj. Dodatkowo mnóstwo osób dzwoniło z pytaniem, czy pracujemy normalnie. Na szczęście nikt się nie awanturował, każdy rozumiał sytuację, ale po kilku godzinach takich rozmów język zupełnie mi skołowaciał, co raczej mi się rzadko zdarza, bo co jak co, ale gadane to ja mam
Umęczona i nocą i dniem, nareszcie wracałam do domu, marzyłam już tylko o tym, żeby się położyć chociaż na chwilkę, ale niestety nie było mi to dane. W dobie telefonii komórkowej jesteśmy ciągle w czyimś zasięgu. W parku zamkowym namierzył mnie eM i cały w skowronkach powiadomił, że na dzisiaj załatwił mi serwisowanie roweru, muszę tylko tam pojechać i zostawić rower. Nie powiem, była to nader dobra wiadomość, ale byłam już okropnie zmęczona, a tutaj żadnych widoków na kawę ani na odpoczynek. Zajechałam tylko na chwilę do domu zostawić torby i pognałam dalej. Na miejscu sympatyczny młody chłopak rower obejrzał powiedział co i jak i umówiliśmy się na następny dzień na odbiór. Całe szczęście, że tak szybko, bo jak tu przeżyć urlop bez roweru?
To już teraz tylko w dwóch słowach, co się działo dzisiaj.
Z samiuśkiego rana uczyniłam lody orzechowe. Potem była kawa, mycie, pakowanie i wyjazd na działkę. Nie jadę teraz zbyt wcześnie, bo jednak dość długo utrzymuje się mrozek, tak więc na działce byłam dopiero po dziesiątej. W dalszym ciągu było zimno, założyłam na siebie kilka warstw ubrań i wyglądając w nich jak ludzik Michelin ruszyłam na obchód swoich dóbr. Szczerze mówiąc po krokusach, których jeszcze tylko kilka kwitnie, nie ma nic kwitnącego na działce. Nie ma nic do obejrzenia, poza kilkoma maleństwami, ledwie widocznymi z poziomu dorosłego człowieka. Zamieniłam się więc w małego człowieczka i na kolanach uwieczniłam nieliczne kwitnienia. Próbowałam coś pogrzebać w ziemi, ale była tak lodowata, że porzuciłam ten pomysł. Zajęłam się więc cięciem róż, bo poprzednio tylko liznęłam temat. Ciągle w tyle głowy mi dzwoni, że może jeszcze powinnam się wstrzymać, ale co tam, zobaczymy jak na to zareagują. Muszę coś przecież robić, a pielić się nie da Wypieliłam tylko kawalątek, tam gdzie pośród trawy i chwastów wypatrzyłam szabelki szafirków. Były tak zagłuszone, że chyba w tym roku nie zakwitną. W tamtym roku też nie pokazały kwiatów, może powinnam zmienić im miejsce?. Na działce byłam tylko ciut ponad trzy godziny i wracałam do domu. Dużą część drogi jadę w cieniu, a tam jednak utrzymuje się zimno, a przeziębienie, to ostatnia rzecz, na jaką miałabym ochotę. Jutro ma być cieplej, mam nadzieję, że dzisiaj niczego nie złapałam i będę mogła znowu pojechać na działkę
Jeszcze moje wysiewy i zmykam
cynie
pomidorki
różne takie
kobełki
I szalona dalia
Trzymajcie się ciepło i z dala od korony
PS. Chyba jednak nie udało mi się mniej napisać. A tak się starałam
To był taki piękny, słoneczny dzień i nareszcie i pszczoły tłumnie wyległy ku mojej uciesze Wszędzie było ich pełno i zupełnie nie zwracały na mnie uwagi. Dzięki temu mogłam je obfocić z każdej możliwej strony.
Od poniedziałku zaczynam dwutygodniowy urlop i mam nadzieję, że działeczkę wyczyszczę na cacy. Chyba, żeby coś się spsuło z pogodą, to wtedy zadbam o wysiewy i zamiast działki wysprzątam mieszkanko.
Uważam Lucynko, jak tylko mogę, dziękuję
Danusiu, ależ każdy robi to co lubi Ja do pracy dołączam odpoczynek, bo gdzieś muszę to robić, nie dam rady pracować bez przerwy. A czytać książkę na działce wprost uwielbiam, żeby jej nie dźwigać na czas działkowania przerzuciłam się na czytnik, chociaż na co dzień zdecydydowanie wolę kontakt z książką papierową. W tej kwestii jestem tradycjonalistką.
Trzmiele są tłuściutkie, ale tylko sprawiają wrażenie takich nieporadnych. Jednak jakoś nigdy nie podejrzewam ich i o chęć użądlenia, a przecież jak nabardziej są wyposażone w broń rażącą
Anido, to czasami musi wygladać śmiesznie, jak się tak z natężeniem w coś wpatruję, zamieram w bezruchu, albo lecę za motylem. Niejednokrotnie wypinam nadające się do tego części ciała, a nawet jak wymaga tego sytuacja, to i kładę się na ziemi. Moi sąsiedzi już do tego przywykli, ale poczatkowo wzbudzałam żywe zainteresowanie
Jadziu, łabądek już od kilku dni pływał samotnie po rzece, może szukał partnerki? Mam nadzieje, że poszukiwania zakończyły się powodzeniem, bo od kilku dni go nie widzę. Na pewno tak było, bo jak kilka dni temu jechałam rano do pracy, to nad moją głową przeleciały dwa łabędzie, to na pewno były właśnie one
Tym razem pszczół było do wyboru, do koloru, nic tylko wybierać modelkę Poczuły ciepło i tłumnie kręciły się przy krokusach, a ja korzystałam ile mogłam.
A mnie się już tak chce pogrzebać w ziemi, że ciągle padający deszcz działa mi na nerwy. Co prawda jak na razie prognozy się nie sprawdziły i nie spadła ani jedna kropla, zrobiło się za to zimno. Co z tego, że słonecznie, kiedy wszystko grabieje z zimna?
Zawsze mam wrażenie, że stanowczo za dużo piszę, ale ja nie umiem inaczej
Dorotko, ja chyba naprawdę muszę zacząć mniej pisać, skoro nie możecie temu podołać Miałam Ci napisać, żebyś pominęła tekst, a obejrzała tylko zdjęcia, ale skoro już przeczytałaś, to już przysłowiowa musztarda po obiedzie
Skoro to tylko nam, kobietom, przydarzają się takie rzeczy, to jednak faceci muszą mieć strasznie nudne życie. Dobrze w takim razie, że w udziale przypadła mi inna rola
Łabędź pływał po rzece i właściwie to cały czas kręcił się przy brzegu. Nic niestety dla niego nie miałam, to musiał obejść się smakiem.
W kompostowniku miałam stosunkowo niedużo śmieci, ale jak dorzuciłam tam całą górę suchych badyli, to miejsce skurczyło się do zera, albo może było go jeszcze mniej.
A wiesz, że pomyślałam sobie wtedy o tym samym, kiedy sąsiad przyszedł do mnie z tą drabiną? I na dodatek wcale nie oczekiwał, że sama się tam wgrachlam, tylko sam przeszedł i sięgnął klucze
Mam nadzieję, że doczekałaś się deszczu, bo u mnie nie spadła na szczęście ani jedna z zapowiadanych kropli, a przecież gdzieś musiała wylądować. Cały czas jest ostatnio słonecznie, ale zrobiło się mroźno. Ale przynajmniej przyjemnie jest zerknąć za okno, a siewki korzystają z promieni do woli
Martusiu, tylko czosnki olbrzymie jak na razie pokazały pączki, reszta ma tylko pióropusze Pierwiosnki jeszcze do niedawna wcale nie chciały ze mną współpracować, ale teraz się to zmieniło. Nawet te nowo kupione, o dziwo jakoś dają sobie radę.
W sumie gdybyś ktoś kazał mi wybierać, to też wybrałabym deszcz. Obawiam się jednak, że nikt nie będzie się nas pytać
Florek, oczywiście , że nie tylko pracuję, ale też dlatego mojej działce daleko do doskonałości. Często przyjeżdżam po nocnym dyżurze i wtedy większość dnia mija mi na czytaniu i podsypianiu. Wiadomo, że zawsze coś mnie podkusi i trochę pogrzebię, ale to tylko tak na pół gwizdka. A robienie zdjęć, to czysta przyjemność i temu zajęciu oddaję się bardzo chętnie Od tego zaczynam każdy pobyt na działce i powracam co jakiś czas, bo przecież już w następnej chwili wszystko wygląda inaczej.
Ewelinko, nie pozostaje nam nic innego, jak sobie z tym poradzić. I obyśmy tylko dali sobie radę, bo jak podają, to jednak nie każdemu się udaje. Pracujemy z eMem oboje, tylko Filip siedzi w domu i to muszę przyznać, że nawet karnie. Miałam obawy, czy koledzy studenci, albo Magda nie będą chcieli się razem spotykać, ale nie. Najgorzej było właśnie z Magdą, tęsknią do siebie, ale rozumieją sytuację i każde siedzi u siebie w domu.
Za życzenia dziękuję, w obecnej sytuacji przydają się szczególnie
Iwonko, na działce jak dotychczas byłam zaledwie trzy razy, to i niewiele zdążyłam jeszcze zrobić. Bardzo liczę, że teraz podgonię, chociaż już miałam stracha, czy czasami ten wredny wirus nie uziemi mnie w domu Na szczęście w pojedynkę mogę jeździć rowerem, a na działkach nawet jeśli ktoś jest, to przynajmniej kilkanaście metrów ode mnie. Już mi się chce okropnie pogrzebać trochę w ziemi, dlatego też wierzę, że Ci bez tego smutno
Ewuś, to może i dobrze, że nie mogłam pojechać na działkę i nie widziałam zmrożonych roślin? Już wystarczająco mnie zmartwił widok pozwieszanych ciemierników na balkonie
Korona strasznie zachłanna, coraz więcej ludzi zagarnia, zacieśnia krąg. Ciągle jednak liczę, że nas nie dopadnie. Dziękuję
Marysiu kochana, ależ ja tego nie odebrałam bynajmniej jako wyrzutu, ale jako zwykłe przekomarzanie Z wysyłką nie ma się co spieszyć, bo jeszcze muszę się zorientować, czy przeżyła róża na konfiturę, bo jeszcze jej nie widzę, a w tamtym roku kilkukrotnie została ścięta przez kosiarkę. Na razie z ziemi sterczą tylko suche patyczki, ale ma jeszcze czas, będę ją obserwować
Trzmiele chyba są przekonane, że akurat tę część ciała mają niezwykle ponętną, bo mój dzisiejszy model też bez przerwy ją wypinał
Co do zaostrzenia przepisów, to samotna jazda rowerem jest jak najbardziej dopuszczalna. Wyraźnie było to powiedziane, a ja jadąc na działkę przy nikim się nie zatrzymuję, a na działce, nawet jeśli ktoś jest, to przynajmniej kilkanaście metrów ode mnie. W pierwszym momencie zrozumiałam to tak samo, jak i Ty i okropnie mnie to zmartwiło, ale na szczęście była to błędna interpretacja
Soniu, te tulipany kupiłam w ubiegłym roku, mam nawet przy nich nazwę, ale jeszcze jej jeszcze nie zapamiętałam. A zresztą nie wiem czy będę się starała, bo pewnie za rok, tak jak większość, już nie będzie kwitła Ja z kolei widziałam u Ciebie takie prześliczne z jasnymi brzegami, cudne
Łażenie po płotach nie wychodzi mi najlepiej, chociaż kiedyś szło mi to dużo lepiej. Może gdybym miała inne buty to jakoś bym sobie poradziła, nawet próbowałam boso, ale tak było jeszcze gorzej
Z silną wolą nie do końca mi się udało. Byłam kilka dni temu w Obi i ciemierniki kosztowały połowę tego, co zapłaciłam za nie poprzednio. Chyba nie muszę mówić jak to się skończyło ?
Rower niestety w końcu musiałam oddać do naprawy. Na całe szczęście sezon rowerowy jeszcze się na dobre nie rozpoczął, to miałam go zrobionego w try-miga. EM ekspresowo znalazł i umówił serwis, a mi pozostało tylko zawieźć go na miejsce. Wszystko działo się w poniedziałek, a był to naprawdę zwariowany dzień Rozpoczął się już w niedzielę wieczorem, bo to wtedy pojechałam na noc do pracy. Po dwunastu godzinach, zamiast przykładnie pojechać do domu na odpoczynek, to ja pojechałam do drugiej pracy. A tam prawdziwy armagedon Pryncypał postanowił na jakiś czas zawiesić działalność i w związku z tym musiałam obdzwonić wszystkich pacjentów i przełożyć wizyty na maj. Dodatkowo mnóstwo osób dzwoniło z pytaniem, czy pracujemy normalnie. Na szczęście nikt się nie awanturował, każdy rozumiał sytuację, ale po kilku godzinach takich rozmów język zupełnie mi skołowaciał, co raczej mi się rzadko zdarza, bo co jak co, ale gadane to ja mam
Umęczona i nocą i dniem, nareszcie wracałam do domu, marzyłam już tylko o tym, żeby się położyć chociaż na chwilkę, ale niestety nie było mi to dane. W dobie telefonii komórkowej jesteśmy ciągle w czyimś zasięgu. W parku zamkowym namierzył mnie eM i cały w skowronkach powiadomił, że na dzisiaj załatwił mi serwisowanie roweru, muszę tylko tam pojechać i zostawić rower. Nie powiem, była to nader dobra wiadomość, ale byłam już okropnie zmęczona, a tutaj żadnych widoków na kawę ani na odpoczynek. Zajechałam tylko na chwilę do domu zostawić torby i pognałam dalej. Na miejscu sympatyczny młody chłopak rower obejrzał powiedział co i jak i umówiliśmy się na następny dzień na odbiór. Całe szczęście, że tak szybko, bo jak tu przeżyć urlop bez roweru?
To już teraz tylko w dwóch słowach, co się działo dzisiaj.
Z samiuśkiego rana uczyniłam lody orzechowe. Potem była kawa, mycie, pakowanie i wyjazd na działkę. Nie jadę teraz zbyt wcześnie, bo jednak dość długo utrzymuje się mrozek, tak więc na działce byłam dopiero po dziesiątej. W dalszym ciągu było zimno, założyłam na siebie kilka warstw ubrań i wyglądając w nich jak ludzik Michelin ruszyłam na obchód swoich dóbr. Szczerze mówiąc po krokusach, których jeszcze tylko kilka kwitnie, nie ma nic kwitnącego na działce. Nie ma nic do obejrzenia, poza kilkoma maleństwami, ledwie widocznymi z poziomu dorosłego człowieka. Zamieniłam się więc w małego człowieczka i na kolanach uwieczniłam nieliczne kwitnienia. Próbowałam coś pogrzebać w ziemi, ale była tak lodowata, że porzuciłam ten pomysł. Zajęłam się więc cięciem róż, bo poprzednio tylko liznęłam temat. Ciągle w tyle głowy mi dzwoni, że może jeszcze powinnam się wstrzymać, ale co tam, zobaczymy jak na to zareagują. Muszę coś przecież robić, a pielić się nie da Wypieliłam tylko kawalątek, tam gdzie pośród trawy i chwastów wypatrzyłam szabelki szafirków. Były tak zagłuszone, że chyba w tym roku nie zakwitną. W tamtym roku też nie pokazały kwiatów, może powinnam zmienić im miejsce?. Na działce byłam tylko ciut ponad trzy godziny i wracałam do domu. Dużą część drogi jadę w cieniu, a tam jednak utrzymuje się zimno, a przeziębienie, to ostatnia rzecz, na jaką miałabym ochotę. Jutro ma być cieplej, mam nadzieję, że dzisiaj niczego nie złapałam i będę mogła znowu pojechać na działkę
Jeszcze moje wysiewy i zmykam
cynie
pomidorki
różne takie
kobełki
I szalona dalia
Trzymajcie się ciepło i z dala od korony
PS. Chyba jednak nie udało mi się mniej napisać. A tak się starałam
- cyma2704
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11515
- Od: 5 mar 2013, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko rower naprawiony, urlop zaplanowany, pogoda sie poprawia, będzie się działo na działce.
Jak zaczniesz mniej pisać, przestanę zaglądać.
Wasze pacjentki to inny typ ludzi, skoro łagodnie przyjmują przekładanie wizyt. Moja przyjaciółka w szerokiej specjalistyce wykończona psychicznie, ponieważ często obrzucana jest inwektywami, a odreagować trudno.
Miłych wyjazdów na działkę.
Jak zaczniesz mniej pisać, przestanę zaglądać.
Wasze pacjentki to inny typ ludzi, skoro łagodnie przyjmują przekładanie wizyt. Moja przyjaciółka w szerokiej specjalistyce wykończona psychicznie, ponieważ często obrzucana jest inwektywami, a odreagować trudno.
Miłych wyjazdów na działkę.
- Florian Silesia
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2311
- Od: 3 lip 2016, o 19:56
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Jastrzębie-Zdrój
Re: Pierwsze koty za płoty V
Wow! Ale wielka dalia!!!
- anida
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2018
- Od: 26 sie 2015, o 21:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Augustów, strefa 5b
Re: Pierwsze koty za płoty V
A w różnych takich też widzę wysiane dalie.
Pozdrawiam Anida
Nie należy mylić prawdy z opinią większości.
Nie należy mylić prawdy z opinią większości.
- marpa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11278
- Od: 2 sty 2009, o 13:13
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: płd.wsch.
Re: Pierwsze koty za płoty V
Wiosna u Ciebie spisuje się zgodnie z oczekiwaniami Zazdroszczę działkowego wypadu,ja już od tygodnia kwarantannuję w domu bo i aura nie sprzyjająca..Mam nadzieję na jutro bo dziś choć przyświeca jest chłodno ale balkonowe też mogą chwilowo znów tam wrócić.Miłego ,owocnego działkowania Iwonko!
- Annes 77
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11686
- Od: 6 maja 2008, o 19:11
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: lubuskie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko dzieje się u Ciebie Dalia ogromna, moje mają po kilka liścieni
Cynie u mnie słabo wykiełkowały.Muszę dokupić jeszcze z innej firmy i spróbować powtórnie.
Ja swoich pomidorków za dużo chyba wysiałam, już mam za mało kubków do przepikowania.
Zbieram po śmietanie, ale sporo ich potrzebuję.Kobea szybko rośnie, właśnie trzeba uszczypnąć
Miłego ogrodowania
Cynie u mnie słabo wykiełkowały.Muszę dokupić jeszcze z innej firmy i spróbować powtórnie.
Ja swoich pomidorków za dużo chyba wysiałam, już mam za mało kubków do przepikowania.
Zbieram po śmietanie, ale sporo ich potrzebuję.Kobea szybko rośnie, właśnie trzeba uszczypnąć
Miłego ogrodowania
- Aguss85
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4956
- Od: 21 lut 2016, o 18:34
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: okolice Wrocławia, gmina Długołęka
Re: Pierwsze koty za płoty V
Jejku, w jakich równych rzędach te pomidorki rosną, jak harcerze na apelu
U mnie od kilku dni nie widziałam bzyczków, bardzo zimno jest i się nie pchają na taką pogodę. I jeszcze jeden mróz idzie, chyba chce mnie do reszt pozbawić brzoskwiń i morel
Ja bym się nie pogniewała na deszcz, mam trochę do przekopania, a po deszczu kopie się "samo"
U mnie od kilku dni nie widziałam bzyczków, bardzo zimno jest i się nie pchają na taką pogodę. I jeszcze jeden mróz idzie, chyba chce mnie do reszt pozbawić brzoskwiń i morel
Ja bym się nie pogniewała na deszcz, mam trochę do przekopania, a po deszczu kopie się "samo"
"Przymierzyłam szczęście. Pasuje mi, będę nosić."
Zapraszam do mojego ogrodu Warzywnik we fiolecie
Agnieszka
Zapraszam do mojego ogrodu Warzywnik we fiolecie
Agnieszka
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko ja pisałam o sobie,a Ciebie rozumiem,że musisz odreagować.Ja niestety muszę się sprężać od godziny do godziny,a w sobotę jak mąż zawiezie to dobrze.Wiesz jak to jest z komunikacją miejską.Dlatego napaliłam się na rower na stare lata.Jedni odradzają inni popierają.
Każdy mówi,że dawno nie jeżdżiłam ,więc nie wiadomo. Dziś byliśmy po zakupy.Jakoś daliśmy radę.Mam nadzieję będzie dobrze.
Ja też trzmieli nie podejrzewam o złe zamiary.Czasami jak leciały do swojego domku,a ja wychodziłam z altany to schodziliśmy sobie z drogi.Kiedyś biedny mały pomylił drogi bo akurat ja stanęłam mu na drodze.Chwilę latał zanim trafił do swojej dziurki.
U Ciebie tyle kwitnie a ja jeszcze nie byłam.Trzeba ciąć borówkę bo znowu nie będzie owoców.Tyle moich planów jak na razie w odstawce.
Każdy mówi,że dawno nie jeżdżiłam ,więc nie wiadomo. Dziś byliśmy po zakupy.Jakoś daliśmy radę.Mam nadzieję będzie dobrze.
Ja też trzmieli nie podejrzewam o złe zamiary.Czasami jak leciały do swojego domku,a ja wychodziłam z altany to schodziliśmy sobie z drogi.Kiedyś biedny mały pomylił drogi bo akurat ja stanęłam mu na drodze.Chwilę latał zanim trafił do swojej dziurki.
U Ciebie tyle kwitnie a ja jeszcze nie byłam.Trzeba ciąć borówkę bo znowu nie będzie owoców.Tyle moich planów jak na razie w odstawce.
- plocczanka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 16555
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, w pierwszych słowach mego lis...Wróć. Na początku muszę Cię prosić, byś nie ograniczała swoich postów do lakonicznych kilku zdań, bo prowadzisz fantastyczną narrację, którą czyta się z ogromną przyjemnością.
Cieszę się, że rowerek naprawiony, dzięki czemu możesz w miarę bezpiecznie działeczkę odwiedzać.
A działeczka kwitnąca i bzykająca, co świetnie udokumentowałaś na fotografii.
Trzymaj tak dalej i zdrową bądź dla siebie i rodzinki.
Cieszę się, że rowerek naprawiony, dzięki czemu możesz w miarę bezpiecznie działeczkę odwiedzać.
A działeczka kwitnąca i bzykająca, co świetnie udokumentowałaś na fotografii.
Trzymaj tak dalej i zdrową bądź dla siebie i rodzinki.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Soniu i mnie się zdarza, że czasami jakaś pacjentka wyprowadzi mnie z równowagi W takich sytuacjach proponuję, że przełączę rozmowę do gabinetu lekarskiego i wszystko to, "co pani ma do powiedzenia, proszę powiedzieć lekarzowi". Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby któraś z nich zgodziła się na taką rozmowę, a równocześnie większość po prostu przestaje pyszczyć. Jakoś żadna nie znajduje tyle odwagi, żeby zwrócić uwagę lekarzowi.
Z pogodą też wcale nie jest aż tak różowo, jak bym sobie tego życzyła. Myślałam, że będzie ciepło i słonecznie, a tymczasem jest tylko słonecznie. Co prawda dobre i to, bo mogłoby być pochmurno, a tego jak wiesz nie znoszę. Jednak i przy takiej pogodzie da się sporo zrobić, co oczywiście wykorzystuję. Każdego dnia jadę na działkę i pomaleńku sobie działam. Wszelkie suszki mam już właściwie uporządkowane. Jakby teraz jeszcze do tego wszystkiego zrobiło się ciepło, to mogłabym i popielić. W tej chwili jednak nie bardzo się to udaje, bo ziemia jest bardzo zimna, a miejscami nawet podmarznięta
Zwięzłe pisanie na pewno mi nie grozi, bo ja tego po prostu nie umiem, tak więc zaglądaj kiedy tylko zechcesz
Florek, tylko ta jedna dalia tak mi wystrzeliła, pozostałe ciągle jeszcze siedzą w wielkiej skrzyni i czekają na swój dzień. Nastąpi on chyba niebawem, bo właśnie wczoraj eM przywiózł z pracy pozostałe karpy. Ta dalia ogólnie jest ogromna i już się zastanawiam, jak uda mi się ją przetrzymać w donicy aż do maja Jak tylko pogoda na zewnątrz się ustabilizuje, to wystawię ją na balkon i tam powinna troszkę zwolnić swe zapędy
Anido, no no no... jestem pod wrażeniem. Ale Ty masz oko
Maryniu, ja nie mam czasu na siedzenie w domu i czekanie na lepszą pogodę Urlop mi się skończy i co ja wtedy zrobię? Z niczym nie zdążę się wyrobić. W tej chwili rzeczywiście ranki są bardzo zimne, a jak wreszcie robi się w miarę ciepło, to muszę już wracać do domu. Ale po troszeczku sobie robię i pracy mi ubywa. Sama zresztą wiesz, jak to jest:Bo, jak nie ja, to kto? oraz Bo jak nie teraz, to kiedy
Aniu, to tylko ta jedna dalia jest taka wyrywna, do pozostałych zajrzę w najbliższym czasie, bo eM już je przywiózł do sadzenia. Z tego co udało mi się podejrzeć, to niektóre też już mają maleńkie listki i najwyższa pora coś z nimi zrobić. Pomidorów też jak zwykle mam zbyt dużo, ale ja zawsze sieję więcej, bo mam na nie chętnych. Sobie zostawiam tylko po jednej sadzonce z każdej odmiany, a mam ich całkiem sporo bo aż 23. Sadzenie pomidorów traktuję jako formę zabawy, Cieszy mnie sam fakt ich posiadania i dlatego też każdy z nich będzie inny. W ten sposób poznam smak wielu owoców. W tym roku jestem zafiksowana na punkcie odmian w różnokolorowe paski. Mam jeszcze czarne, zielone i żółte, ale czerwony też jakiś się znajdzie Na działce mam miejsce na góra 16 krzaczków, a pozostałe chyba upchnę na balkonie. Może kilka posadzę do donic i w tych donicach na rabaty? Sama jeszcze nie wiem, jak z tego wybrnę, ale coś wymyślę. EM już nawet przestał patrzeć na mnie znacząco, wręcz mówi, że chyba zwariowałam Wszystkie sadzonki sadzę do doniczek. Małych, większych, albo i całkiem maleńkich w zależności od tego, do czego ich potrzebuję.
Agnieszko, czyli wszystko jest tak, jak być powinno, bo ja od urodzenia byłam harcerką Pomidorków posiałam sporo, a ponieważ nie bardzo mam miejsce, to musiałam jakoś je uporządkować. 23 odmiany wcale nie jest tak łatwo upchnąć, tym bardziej, że oprócz pomidorów mam jeszcze mnóstwo siewek kwiatów. Gdzieś to musi się zmieścić, a parapet mam tylko jeden. No i oczywiście foliaczek, ale on niestety też nie jest z gumy Do deszczu jeszcze mi się nie spieszy, jeszcze bym chciała chociaż trochę opielić rabaty, bo są potwornie zarośnięte nie tylko chwastami, ale również trawą, która rośnie ogromnymi kępami. A u mnie niestety nic nie robi się samo Nie chcesz mi podrzucić z wywrotkę swojej czarodziejskiej ziemi? Może u mnie sama się chociaż wypieli?
Danusiu, oczywistym jest, że każdy z nas robi na działce lub w ogródku, to na co ma ochotę Jeden jest pracowity jak mróweczka i ciągle musi coś robić, a drugi od czasu do czasu do czasu jest leniuszkiem i nie tknie roboty nawet małym paluszkiem. Ja miewam różne dni niezależnie od nastroju. Czasami sobie leżę, czytam książkę, macham palcem w bucie, a innego dnia zasuwam cały dzień jak mały samochodzik. Na rowerze nie jeździłam pewnie za 30 lat. Kiedyś mąż mnie namówił, żebyśmy sobie kupili rowery. On zaczął jeździć właściwie od razu, a ja jeszcze potrzebowałam do tego kilku lat i zamiany górala na rower trekkingowy. I na tym jeździ mi się świetnie. Jazdy na rowerze naprawdę się nie zapomina, kilka razy wsiadłam dla przypomnienia i potem już poszło. Teraz nie wyobrażam sobie, żebym miała być uzależniona od komunikacji miejskiej. Nie wiem czy jeszcze funkcjonują wypożyczalnie rowerów, ale ja tak właśnie zaczynałam. Wypożyczyłam sobie kilka rowerów, oczywiście nie jednego dnia i próbowałam na którym najlepiej mi się jeździ. I w ten sposób stanęło na trekkingowymi i uważam, że to był bardzo dobry wybór.
Borówki na szczęście przycięłam na samym początku i teraz mam już je z głowy. Jak tak się przyjrzeć z góry, to tych kwitnień prawie nie widać, ale już z pozycji siedzącego psa, to i owszem
Lucynko, przecież wiesz, że to tylko takie przekomarzanie z mojej strony. Żeby mniej pisać, musiałabym zupełnie zamilknąć, a to na pewno mi nie grozi Od zawsze buzia mi się nie zamykała i trwa to aż do teraz. Tak więc, jak to mówią "spokojna Twoja rozczochrana"- dałabym się pokroić, że to cytat z Wiecha, ale nie mogę teraz tego znaleźć
Bzyczki mniej chętnie się ostatnio pokazują, chyba też nie lubią takiego chłodku. Szykują się kolejne kwitnienia, ale jeszcze musi do nich minąć chwilka.
Wiesz, jak to jest ze zdrowiem: dzisiaj jest, jutro nie ma.....Ale ciepło się ubieram, na tzw. cebulkę a i na działce, jak trzeba, to mam co jeszcze założyć na grzbiet.Całuski za troskę
Wczoraj miał być taki fajny dzień, a tymczasem wcale szału nie było. Większość dnia było pochmurno i dopiero gdzieś około 13:00 zrobiło się w miarę przynajmniej ciepło. Wtedy, kiedy już niedługo musiałam zbierać się do domu. Jeszcze nie lubię w tej chwili zbyt długo siedzieć na działce, bo potem robię zimno i w czasie jazdy za bardzo i marznę, a tej chwili niepotrzebne mi żadne przeziębienia. Nie będę sobie brać na głowę problemu, czy to aby na pewno tylko katar, czy też przyplątało się do mnie jakieś świństwo
Już mam w miarę wszystko uporządkowane, na pewno jeszcze są miejsca gdzie znajdę jakieś suche badyle, ale ogólnie nie jest źle. Przycięłam do końca róże, trawy i wywiozłam trzy pełne taczki, każdą z ogromnym czubem gałęzi na już i tak ogromną hałdę. Już od jakiegoś czasu zarząd pozwala gromadzić wszelkiego rodzaju gałęzie, krzaki w jednym miejscu, a potem przyjeżdża ciężarówka i wszystko to zabiera. Tak jest tylko wczesną wiosną, ale dobre i to. Nie mogą tam trafiać chwasty, te każdy musi składować we własnym zakresie w kompostowniku
W ramach porządków przywiązywałam do płotu Oh, Wow! To już jest całkiem duża róża i nie tylko wymagała przycięcia ale właśnie i podwiązania w celu lepszego kwitnienia. Przywiązałam do gałęzi sznurek i całość chciałam przytwierdzić po prostu do płotu. Tymczasem sznurek wymknął mi się z dłoni i jak mnie nie chlasnęło na odlew, kolce wbiły mi się w twarz, jeszcze tylko brakowało żebym krwią się zalała. Właściwie, to byłam pewna że tak się stało, bałam się spojrzeć w lustro, a tymczasem prawie nie było potem śladu. Zaledwie kilka dziurek i jeśli ktoś nie wie co się wydarzyło, to nawet nie będzie świadom że tak mnie potraktowała podobno Królowa kwiatów. Ładna mi królowa Ja ją traktuję iście po królewsku, a ona mnie jak nie kijem, to pałką. A jeszcze w podziękowaniu w porze kwitnienia najpiękniej zakwitnie u sąsiada. Małpa wredna, a nie królowa....
Teraz najchętniej zabrałabym się za pielenie i usilnie będę próbować dzisiaj, może wreszcie słońce szczodrzej rzuci promieniami i uda mi się swój plan zrealizować.
Wracając z działki do domu, połowę trasy przejeżdżam Łynostradą. I właśnie wczoraj zobaczyłam tam dwie zupełnie inne kaczki. Nie byłabym sobą, gdybym się nie zatrzymała i nie spróbowała przynajmniej uwiecznić ich nie tylko dla Was, ale i dla siebie. Teraz już wiem, że to była parka, ale szczerze mówiąc wyglądały jakby każda była z innej bajki. To były nurogęsi. Jak sama nazwa mówi, są to jednak kaczki , których podstawą diety są małe rybki. Samiec (ten biały) miał nieposkromiony apetyt i raz po raz dawał nura pod wodę. Tam jest płytko, to doskonale go widziałam z brzegu. Poświęciłam im dłuższą chwilę, a potem jeszcze specjalnie dla Was pstryknęłam kilka zdjęć, żeby pokazać działalność bobrów nad rzeką.
Samiczka ma śliczna, rudą główkę, z zalotnym irokezikiem z tyłu
Polowanie na obiad
I bobry, a właściwie to tylko ślady po nich.
Powalenie tego drzewa zajęło im zaledwie dwa, czy trzy dni.
A tutaj widać ślady ich ostrych ząbków
Koniec kochani pogaduszek, bo muszę szykować się na działkę, a jeszcze dalie w skrzyni na mnie czekają. W tej chwili tylko je przejrzę, a zajmę się nimi jak tylko pogoda siądzie, co niestety ma nastąpić lada chwila.
Do zobaczenia
Z pogodą też wcale nie jest aż tak różowo, jak bym sobie tego życzyła. Myślałam, że będzie ciepło i słonecznie, a tymczasem jest tylko słonecznie. Co prawda dobre i to, bo mogłoby być pochmurno, a tego jak wiesz nie znoszę. Jednak i przy takiej pogodzie da się sporo zrobić, co oczywiście wykorzystuję. Każdego dnia jadę na działkę i pomaleńku sobie działam. Wszelkie suszki mam już właściwie uporządkowane. Jakby teraz jeszcze do tego wszystkiego zrobiło się ciepło, to mogłabym i popielić. W tej chwili jednak nie bardzo się to udaje, bo ziemia jest bardzo zimna, a miejscami nawet podmarznięta
Zwięzłe pisanie na pewno mi nie grozi, bo ja tego po prostu nie umiem, tak więc zaglądaj kiedy tylko zechcesz
Florek, tylko ta jedna dalia tak mi wystrzeliła, pozostałe ciągle jeszcze siedzą w wielkiej skrzyni i czekają na swój dzień. Nastąpi on chyba niebawem, bo właśnie wczoraj eM przywiózł z pracy pozostałe karpy. Ta dalia ogólnie jest ogromna i już się zastanawiam, jak uda mi się ją przetrzymać w donicy aż do maja Jak tylko pogoda na zewnątrz się ustabilizuje, to wystawię ją na balkon i tam powinna troszkę zwolnić swe zapędy
Anido, no no no... jestem pod wrażeniem. Ale Ty masz oko
Maryniu, ja nie mam czasu na siedzenie w domu i czekanie na lepszą pogodę Urlop mi się skończy i co ja wtedy zrobię? Z niczym nie zdążę się wyrobić. W tej chwili rzeczywiście ranki są bardzo zimne, a jak wreszcie robi się w miarę ciepło, to muszę już wracać do domu. Ale po troszeczku sobie robię i pracy mi ubywa. Sama zresztą wiesz, jak to jest:Bo, jak nie ja, to kto? oraz Bo jak nie teraz, to kiedy
Aniu, to tylko ta jedna dalia jest taka wyrywna, do pozostałych zajrzę w najbliższym czasie, bo eM już je przywiózł do sadzenia. Z tego co udało mi się podejrzeć, to niektóre też już mają maleńkie listki i najwyższa pora coś z nimi zrobić. Pomidorów też jak zwykle mam zbyt dużo, ale ja zawsze sieję więcej, bo mam na nie chętnych. Sobie zostawiam tylko po jednej sadzonce z każdej odmiany, a mam ich całkiem sporo bo aż 23. Sadzenie pomidorów traktuję jako formę zabawy, Cieszy mnie sam fakt ich posiadania i dlatego też każdy z nich będzie inny. W ten sposób poznam smak wielu owoców. W tym roku jestem zafiksowana na punkcie odmian w różnokolorowe paski. Mam jeszcze czarne, zielone i żółte, ale czerwony też jakiś się znajdzie Na działce mam miejsce na góra 16 krzaczków, a pozostałe chyba upchnę na balkonie. Może kilka posadzę do donic i w tych donicach na rabaty? Sama jeszcze nie wiem, jak z tego wybrnę, ale coś wymyślę. EM już nawet przestał patrzeć na mnie znacząco, wręcz mówi, że chyba zwariowałam Wszystkie sadzonki sadzę do doniczek. Małych, większych, albo i całkiem maleńkich w zależności od tego, do czego ich potrzebuję.
Agnieszko, czyli wszystko jest tak, jak być powinno, bo ja od urodzenia byłam harcerką Pomidorków posiałam sporo, a ponieważ nie bardzo mam miejsce, to musiałam jakoś je uporządkować. 23 odmiany wcale nie jest tak łatwo upchnąć, tym bardziej, że oprócz pomidorów mam jeszcze mnóstwo siewek kwiatów. Gdzieś to musi się zmieścić, a parapet mam tylko jeden. No i oczywiście foliaczek, ale on niestety też nie jest z gumy Do deszczu jeszcze mi się nie spieszy, jeszcze bym chciała chociaż trochę opielić rabaty, bo są potwornie zarośnięte nie tylko chwastami, ale również trawą, która rośnie ogromnymi kępami. A u mnie niestety nic nie robi się samo Nie chcesz mi podrzucić z wywrotkę swojej czarodziejskiej ziemi? Może u mnie sama się chociaż wypieli?
Danusiu, oczywistym jest, że każdy z nas robi na działce lub w ogródku, to na co ma ochotę Jeden jest pracowity jak mróweczka i ciągle musi coś robić, a drugi od czasu do czasu do czasu jest leniuszkiem i nie tknie roboty nawet małym paluszkiem. Ja miewam różne dni niezależnie od nastroju. Czasami sobie leżę, czytam książkę, macham palcem w bucie, a innego dnia zasuwam cały dzień jak mały samochodzik. Na rowerze nie jeździłam pewnie za 30 lat. Kiedyś mąż mnie namówił, żebyśmy sobie kupili rowery. On zaczął jeździć właściwie od razu, a ja jeszcze potrzebowałam do tego kilku lat i zamiany górala na rower trekkingowy. I na tym jeździ mi się świetnie. Jazdy na rowerze naprawdę się nie zapomina, kilka razy wsiadłam dla przypomnienia i potem już poszło. Teraz nie wyobrażam sobie, żebym miała być uzależniona od komunikacji miejskiej. Nie wiem czy jeszcze funkcjonują wypożyczalnie rowerów, ale ja tak właśnie zaczynałam. Wypożyczyłam sobie kilka rowerów, oczywiście nie jednego dnia i próbowałam na którym najlepiej mi się jeździ. I w ten sposób stanęło na trekkingowymi i uważam, że to był bardzo dobry wybór.
Borówki na szczęście przycięłam na samym początku i teraz mam już je z głowy. Jak tak się przyjrzeć z góry, to tych kwitnień prawie nie widać, ale już z pozycji siedzącego psa, to i owszem
Lucynko, przecież wiesz, że to tylko takie przekomarzanie z mojej strony. Żeby mniej pisać, musiałabym zupełnie zamilknąć, a to na pewno mi nie grozi Od zawsze buzia mi się nie zamykała i trwa to aż do teraz. Tak więc, jak to mówią "spokojna Twoja rozczochrana"- dałabym się pokroić, że to cytat z Wiecha, ale nie mogę teraz tego znaleźć
Bzyczki mniej chętnie się ostatnio pokazują, chyba też nie lubią takiego chłodku. Szykują się kolejne kwitnienia, ale jeszcze musi do nich minąć chwilka.
Wiesz, jak to jest ze zdrowiem: dzisiaj jest, jutro nie ma.....Ale ciepło się ubieram, na tzw. cebulkę a i na działce, jak trzeba, to mam co jeszcze założyć na grzbiet.Całuski za troskę
Wczoraj miał być taki fajny dzień, a tymczasem wcale szału nie było. Większość dnia było pochmurno i dopiero gdzieś około 13:00 zrobiło się w miarę przynajmniej ciepło. Wtedy, kiedy już niedługo musiałam zbierać się do domu. Jeszcze nie lubię w tej chwili zbyt długo siedzieć na działce, bo potem robię zimno i w czasie jazdy za bardzo i marznę, a tej chwili niepotrzebne mi żadne przeziębienia. Nie będę sobie brać na głowę problemu, czy to aby na pewno tylko katar, czy też przyplątało się do mnie jakieś świństwo
Już mam w miarę wszystko uporządkowane, na pewno jeszcze są miejsca gdzie znajdę jakieś suche badyle, ale ogólnie nie jest źle. Przycięłam do końca róże, trawy i wywiozłam trzy pełne taczki, każdą z ogromnym czubem gałęzi na już i tak ogromną hałdę. Już od jakiegoś czasu zarząd pozwala gromadzić wszelkiego rodzaju gałęzie, krzaki w jednym miejscu, a potem przyjeżdża ciężarówka i wszystko to zabiera. Tak jest tylko wczesną wiosną, ale dobre i to. Nie mogą tam trafiać chwasty, te każdy musi składować we własnym zakresie w kompostowniku
W ramach porządków przywiązywałam do płotu Oh, Wow! To już jest całkiem duża róża i nie tylko wymagała przycięcia ale właśnie i podwiązania w celu lepszego kwitnienia. Przywiązałam do gałęzi sznurek i całość chciałam przytwierdzić po prostu do płotu. Tymczasem sznurek wymknął mi się z dłoni i jak mnie nie chlasnęło na odlew, kolce wbiły mi się w twarz, jeszcze tylko brakowało żebym krwią się zalała. Właściwie, to byłam pewna że tak się stało, bałam się spojrzeć w lustro, a tymczasem prawie nie było potem śladu. Zaledwie kilka dziurek i jeśli ktoś nie wie co się wydarzyło, to nawet nie będzie świadom że tak mnie potraktowała podobno Królowa kwiatów. Ładna mi królowa Ja ją traktuję iście po królewsku, a ona mnie jak nie kijem, to pałką. A jeszcze w podziękowaniu w porze kwitnienia najpiękniej zakwitnie u sąsiada. Małpa wredna, a nie królowa....
Teraz najchętniej zabrałabym się za pielenie i usilnie będę próbować dzisiaj, może wreszcie słońce szczodrzej rzuci promieniami i uda mi się swój plan zrealizować.
Wracając z działki do domu, połowę trasy przejeżdżam Łynostradą. I właśnie wczoraj zobaczyłam tam dwie zupełnie inne kaczki. Nie byłabym sobą, gdybym się nie zatrzymała i nie spróbowała przynajmniej uwiecznić ich nie tylko dla Was, ale i dla siebie. Teraz już wiem, że to była parka, ale szczerze mówiąc wyglądały jakby każda była z innej bajki. To były nurogęsi. Jak sama nazwa mówi, są to jednak kaczki , których podstawą diety są małe rybki. Samiec (ten biały) miał nieposkromiony apetyt i raz po raz dawał nura pod wodę. Tam jest płytko, to doskonale go widziałam z brzegu. Poświęciłam im dłuższą chwilę, a potem jeszcze specjalnie dla Was pstryknęłam kilka zdjęć, żeby pokazać działalność bobrów nad rzeką.
Samiczka ma śliczna, rudą główkę, z zalotnym irokezikiem z tyłu
Polowanie na obiad
I bobry, a właściwie to tylko ślady po nich.
Powalenie tego drzewa zajęło im zaledwie dwa, czy trzy dni.
A tutaj widać ślady ich ostrych ząbków
Koniec kochani pogaduszek, bo muszę szykować się na działkę, a jeszcze dalie w skrzyni na mnie czekają. W tej chwili tylko je przejrzę, a zajmę się nimi jak tylko pogoda siądzie, co niestety ma nastąpić lada chwila.
Do zobaczenia
- marta64
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2865
- Od: 8 kwie 2018, o 19:35
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, dzielna jesteś bardzo Myślę, że nie pojechałabym rowerem na działkę w taki ziąb, skoro nie chciało mi się wyjść do ogrodu pod nosem
Ale u mnie przez trzy dni ziemia nie rozmarzała.
Twoje zdjęcia cudownie radosne jak w pełni wiosny!
Zdrówka i pięknej pogody na urlopowanie Ci życzę, bo mieszkanie nie ucieknie i tak posprzątasz, a wiosna pędzi.
Ale u mnie przez trzy dni ziemia nie rozmarzała.
Twoje zdjęcia cudownie radosne jak w pełni wiosny!
Zdrówka i pięknej pogody na urlopowanie Ci życzę, bo mieszkanie nie ucieknie i tak posprzątasz, a wiosna pędzi.
Pozdrawiam! Marta
Ogród pod wierzbą 3
Ogród pod wierzbą 3
- Annes 77
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11686
- Od: 6 maja 2008, o 19:11
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: lubuskie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko z tymi pomidorami to masz rację.Nasiałam się ich jak głupia, teraz mam problem gdzie je przesadzić.
Myślę, że sąsiadka nie pogardzi kilkoma sadzonkami.Piszesz, że pasiaki będą.No jestem ciekawa Twoich pomidorków. Ostatnio w warzywniaku kupowałam dosłownie 4 pomidory malinowe.Cena mnie powaliła 25 zł za kg.
Także warto mieć swoje pomidory W sezonie są tańsze, ale dopóki mam działkę to będą rosły
Koktailówki do donic i pysznie i dekoracyjnie
Miłego ogrodowania
Myślę, że sąsiadka nie pogardzi kilkoma sadzonkami.Piszesz, że pasiaki będą.No jestem ciekawa Twoich pomidorków. Ostatnio w warzywniaku kupowałam dosłownie 4 pomidory malinowe.Cena mnie powaliła 25 zł za kg.
Także warto mieć swoje pomidory W sezonie są tańsze, ale dopóki mam działkę to będą rosły
Koktailówki do donic i pysznie i dekoracyjnie
Miłego ogrodowania
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko fajnie,że jeszcze Twój mąż Ciebie zdopingował.Dziś chciałam wyjść na balkon trochę przepikować bratki i podlać to nakrzyczał,że się przeziębię. Na działkę też ciężko go namówić pomimo,że samochód stoi w garażu.Jak więc widzisz pozostaje tylko rower,ale chciałabym kupić tylko taki do jazdy po mieście.Wypożyczalni rowerów to u nas nie ma.Jakie fajne kaczki wypatrzyłaś.U nas też jest dużo kaczek nad Łyną i nad jeziorkiem miejskim,ale takiej ładnej z czubkiem nie widziałam.
Tak jak piszesz słońce niby świeci,ale wiatr i jest chłodno,przynajmniej na moim balkonie.
Miłego dnia.
Tak jak piszesz słońce niby świeci,ale wiatr i jest chłodno,przynajmniej na moim balkonie.
Miłego dnia.