No właśnie Aniu i ja się zastanawiam, jaka będzie tegoroczna wiosna i kiedy przyjdzie....Zimy ciągle ani widu, ani słychu i chyba już nie mamy co się jej spodziewać, to jak będą wyglądały pozostałe pory roku? Może już jednak pora przestać się nad tym wszystkim zastanawiać? Wpływu na to nie mam żadnego, w końcu i tak będzie, co ma być
Czytałam, że już wysiałaś Majesty, chyba i ja już powinnam się tym zająć. W tym roku ciutkę przespałam sprawę i nie zgromadziłam żadnych pojemników do siania. Już jednak nadrabiam straty, dzisiaj kupiłam do obiadu pieczarki i już jeden pojemnik mam
Dzisiaj koniecznie muszę to zrobić
Najwyższa pora zbudzić się ze snu (tym razem jednak nie z zimowego) i zacząć przygotowania do sezonu. Natalko, szczerze Ci powiem, że i mi marzy się jakaś odmiana. Ile można znosić ciągłe mgły i deszcze? U mnie nawet słońce było ostatnio przez trzy dni z rzędu, jednak niewiele miałam z niego pożytku, bo ciągle byłam w pracy do samego wieczora. Jednak w takie dni, to nawet jak tylko zza szyby, to i tak już świat wygląda lepiej

Przebiśniegi na pewno chcą być wierne tradycji i wychylić się na świat dopiero spod śniegu. W końcu zorientują się, że w tym roku nic z tego i chcąc nie chcąc i tak zakwitną. Wierzę, że nie odmówią sobie tej przyjemności
Danusiu, o tej porze roku powinniśmy widzieć tylko pączki z marmoladą ( w końcu mamy karnawał
Iwonko, to obie jesteśmy obecnie strasznie zapracowane. Z tego co kojarzę, to Ty chyba pracujesz tylko na dniówkach, a ja również w nocy, to przed nocą, albo po niej mogę sobie na działkę podskoczyć. I latem robię to tak często, jak się tylko da

Za życzenia

Mariusz, to z moimi murarkami jest zupełnie na odwrót. Sądząc po ilości zaklejonych dziurek myślałam, że kokonów będzie sporo. A tymczasem muszę dokupić, żeby w pełni cieszyć się ich obecnością
Na działce sporo się już dzieje, ale miejmy nadzieję, że jednak przyroda nie oszaleje zupełnie. Opamięta się i wszystko przystopuje

Marysiu, ponieważ pracuję również w weekendy, to moje tygodnie kończą się i zaczynają zupełnie inaczej
Zaraz tam robaczki, Marysiu
Przede wszystkim są tam kokony, innych użytkowników rurek jest stosunkowo mniej. Tylko te styropianowe palety nam się nie sprawdziły i już nie będziemy z nich korzystać. A właściwie nie my, tylko pszczoły Och, chciałabym już tej wiosny, chciałabym.... No, to czekamy

Lucynko, widać, ze wiosna już się niecierpliwi i przez każdą możliwą szczelinkę wypycha zielone kiełki. Na szczęście są jeszcze maleńkie, upałów nie ma, to może nie zakwitną już w marcu, tylko spokojnie poczekają na swój czas
Niedziela, jak zazwyczaj, w dużej mierze spędzona w pracy. Co prawda miałam nocny dyżur, tak więc dzień mogłam spędzić z rodzinką i było sympatycznie. Dziękuję

Kasiu, miło mi, że znowu się spotykamy
Mimo, iż to niby spokojniejszy czas, to zdecydowanie mniej mnie na forum. Jakoś wspominki w tym roku mnie nie kuszą, może to skutek niezbyt udanego, poprzedniego już, sezonu? Tęskno mi już za słońcem, za działką, za rowerowymi wyprawami. Myślałam, że w tym roku ponownie pojadę do Starego Pola i chociaż miejsca nie mam już ani skraweczka, to wrócę stamtąd z pełnym bagażnikiem. Chyba jednak nie uda nam się tam dojechać, bo na końcówkę kwietnia mamy już inne plany, tak więc giełdę pozostawię sobie na za rok Wiosna w styczniu, to niezupełnie normalne zjawisko, ale ponieważ nic na to nie możemy zaradzić, to trzeba przyjąć to na klatę
Małgosiu, oczar mi się marzył swego czasu, ale ponieważ nie mam miejsca żeby go posadzić, to przestałam o nim marzyć. Podoba mi się bardzo, bo to rzadko spotykane zjawisko, żeby coś kwitło zimą. Nawet nie zimą, jak tegoroczna

Zjadaczem czasu oprócz oczywiście pracy, są dla mnie obecnie książki. Szkoda, że już żaden futrzak nie pcha mi się na kolana, bo to był najmilszy złodziej czasu.
Dorotko, ja jednak dokupię kokonów, ale tym razem wyłożymy im tylko trzcinowe rurki. Miałam ponad 4000 tysiące kokonów, ale widać gotowe palety im się nie spodobały i poleciały gdzieś dalej. Mam nadzieję, że tym razem zostaną ze mną
Lubię jak mi bzyczą nad uchem i niecierpliwie kręcą się po nielicznych, wiosennych kwiatkach. Oby tylko w tym roku nie zabrakło im obiektów do zapylania, bo po takiej zimie, to nie wiadomo co nas czeka. Nasza trzcina niestety marniutka. Wiele było zgniłych, połamanych. Z trudem coś wybraliśmy. Może ich jednak nie wystarczyć, ale tym pomartwimy się później.
Wczoraj, korzystając z bezdeszczowej pogody wybraliśmy się nad jezioro po trzcinę. EM uzbroił się w kalosze, ja zabrałam oczywiście aparat i pojechaliśmy. Do tej pory, zawsze jak cięliśmy trzcinę, to na jeziorze był lód. Tym razem też był. Serio




Mój aparat ma funkcję rozpoznawania obiektu. Zazwyczaj jest perfekcyjny, ale tym razem rozpoznał jako: "pies"


Na koniec mogliśmy jeszcze sobie popedałować stacjonarnie

A teraz: sianie czas zacząć.
Do zobaczenia






















i wisienka na torcie się znalazła, a nawet dwie.

