Dzień dobry Wszystkim
Ależ mnie ta pogoda męczy, a kiedyś uwielbiałam upały, wręcz mogłam leżeć plackiem na słońcu godzinami. A teraz nie dość, że nie mogę, to nawet jeśli bym mogła, to się tak źle czuję na słońcu, że sama daję dyla czym prędzej. Jak to wszystko może się zmienić w życiu, nie pytając nas o zdanie.
Ale dość już tych smutnych dywagacji. Wczoraj miałam bardzo przyjemny dzień, bo byłyśmy z córką (eM w pracy) na chrzcinach w rodzinie. Tak że popołudnie upłynęło nam rodzinnie. Zdążyłam jeszcze pojechać wieczorem na działkę, bo w sobotę nie byłam. I mimo, że wręcz lało w sobotnią noc, to mam kilka roślin w takich miejscach, do których deszcz nie sięga. A poza tym nie ma to jak
Pańskie oko. Moja walka ze szkodnikiem dalej trwa w najlepsze, sama jestem ciekawa, jak to się skończy, po kolei wypróbowuję co rusz to nowe przepisy i sposoby. A że nie zawsze doczytam do końca, to i efekty są różne. Tak było z gorczycą polecaną przez Marysię - Maskę. Kupiłam, zasypałam, myślę - masz dziadu

Niestety nie doczytałam, albo doczytałam, ale zapomniałam, że te ziarna trzeba było zalać gorącą wodą. Efekt był taki, że szkodnik wypiął się na gorczycę mając ją w głębokim poważaniu, a ja za to stałam się posiadaczką pięknych, zielonych gorczycowych kępek. Taraz testuję odstraszacze dźwiękowe podziemne i nawtykałam lawendy, bo akurat przycinałam przekwitnięte kwiatostany. I tak sobie prowadzimy własną, prywatną wojenkę.
A na działeczce już wyraźnie widać, że to późne lato. Niektóre róże kwitną powtórnie, oczywiście nie tak spektakularnie, ale i tak cieszą. Kilka liliowców jeszcze też raduje pojedyńczymi kwiatami. Ostatnie lilie dokwitają, przekwita budleja, królują rudbekie i pięknie kwitnie darowany przez sąsiada dzielżan, kwitną wysiane z nasionek od Lucynki - plocczanki różne aksamitki.
Warzywka też się spisują w miarę dobrze. Z rzodkiewką miałam niepowodzenie, no chyba, że ktoś brałby pod uwagę liście, no to mogłabym pokonurować - chyba zbyt żyzna gleba. Buraczki nieźle, tylko objadane są przez ślimory, sałata w skrzynkach też daje radę. Najlepiej udała się karłowa fasolka szparagowa - posadziłam dwa kolory żółtą i fioletową. Obie pyszne. NIe mogę też źle powiedzieć o papryce i pietruszce. Z porami i selerami gorzej. Tak piszę, jakbym miała tego nie wiem ile, a to zaledwie wszystkiego po parę, paręnaście sztuk. No i zapomniałam o pomidorach - już jedliśmy pierwsze dojrzałe.
A oto kilka zdjęć z wczoraj:
Marysiu kochana pajączek i mnie oczarował. Jest bardzo urodziwy i dorodny. Liliowce ogólnie bardzo mi się podobały. Powiedziałabym, że wszystkie, ale dwa nie zakwitły jeszcze w tym roku, jeden to nie moja bajka kolorystyczna, a dwóch nie udało mi się upolować w trakcie kwitnienia. NIektóre jeszcze kwitną, ale na prawdziwy spektakl to liczę za 2-3 lata - o ile uda mi się je utrzymać przy życiu do tej pory. Dostałam jeszcze od Andrzeja-anego dwie piękne kępy, które czekają na swoją miejscówkę oraz u Ani-Minnie czeka na mnie piękny żółtasek

.
Róża Prairie Harvest - moja
brzydula muszę uczciwie przyznać, że robi wszystko, aby zmienić moje zdanie na jej temat. Jej wigorność oraz zdrowy wygląd liści naprawdę muszę docenić. Kwiatów też nie skąpi. Dalej jest na cenzurowanym, ale zbiera plusy.
Gizelka powtarza kwitnienie, ale nie jakoś obficie.
Córka już po urazie - jest ok. Nawet wczoraj na chrzest wybrała się w butach na obcasiku.
Dziękuję za miłe słowa. U mnie też upały, chociaż ostatnio przechodzą przelotne deszcze, a nawet ulewy. Przed chwilą znowu przyszedł sms z alertem pogodowym na noc. Mimo podlewania rośliny w tym roku nie do końca takie, jakby mogły być. Te gorączki dały się we znaki nie tylko nam.
Sposób na nornicę z gorczycą - nie doczytałam, że trzeba zalać gorącą wodą i tym sposobem mam kilka dorodnych kępek, a szkodnik się dalej ze mnie śmieje, chociaż staram się uprzykrzyć mu życie.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że zapowiadane nawałnice ominą nas szerokim łukiem
Odpowiedzi zaległe, to i troszkę zaległych fotek:
Mariuszu - maniolek- oj wejście na działkę w tym roku miałam nieskromnie mówiąc fantastycznie obłedne. Zawsze to było moim marzeniem, żeby mieć kwitnącą bramkę.
Zapachy na działce też były oszałamiające. Najpierw róże i delikatny, acz wyraźny zapach powojnika mandżurskiego z jednej strony, z drugiej wieczornika damskiego. Potem liliowy spektakl. A że lilie mam posadzone w różnych punktach działki, to gdzie bym nie zaszła, tam pachniało. I chociaż nie lubię ciężkich zapachów w kosmetykach, to w naturze się nimi upajam. Był taki moment, że zaczęły kwitnąć jedne z lilii w sąsiedztwie
Winchesterki w momencie, gdy ta miała swoje apogeum rozkwitu. Ależ to był niebiański aromatyczny mariaż.
Warzywnik i warzywka w ogrodzie sprawiają mi dużo przyjemności. A najwięcej chyba fasolka szparagowa i pietruszka. Niepowodzeniem zakończyła się moja przygoda z rzodkiewką. Nic to, spróbuję jeszcze raz.
Na prawdziwy pokaz liliowców liczę za 2-3 lata, ale i te, które kwitły w tym roku sprawiły mi dużo radości, chociaż nie wszystkie jeszcze mi się udało upolować, a niektóre leniwe postanowiły jeszcze w tym roku nie kwitnąć.
Sucho u mnie nadal mimo, że przechodzą deszcze i nawet ulewne. Nawet nie myślę o rachunku za wodę, który przyjdzie zapłacić.
Właśnie przed chwilą przysłali alert pogodowy, mam nadzieję, że jednak grad i jakieś trąby powietrzne nas ominą.
Pozdrawiam
Jadzinko kochana - wejście/bramka w czasie swojego kwitnienia było naprawdę baardzoo efektowne i sprawiło mi dużo radości.
Prairie Harvest dlatego brzydula, że w zeszłym roku jej piersze kwitnienie mnie nie zachwyciło, a wręcz rozcarowało. Szczególnie faza kwiatu od pełnego rozkwitu do przekwitnienia. No zwyczajnie robiła się szpetna, taka jakby ta jej biel była ziemisto-brudna i jeszcze taka jakaś niechlujna. W tym roku jakby odrabiała stracone punkty. Prawdą jest, że ją też przesadziłam w miejsce, gdzie aż tak nie operuje słońce. I to jej chyba odpowiada. Do tego wygląda zdrowo i wigornie, ale nawet jeżeli zmienię o niej zdanie, to i tak brzudulą zostanie. Ewentulanie stosując oksymoron będę do niej szeptać
pięka brzydula
Powojnik mandżurski jest przeuroczy. Nie dość, że wigorny, to jeszcze odporny, a do tego efektowny. Najpierw obsypuje się chmurą delikatnych, białych kwiatuszków, które subtelnie pachną ciepłym, wanisiowym aromatem. Potem zaś zdobią ślicznymi owocnikami.
Niestety przez te upały i suszę dopadł dwa moje powojniki uwiąd. Zobaczymy, czy przetrwają do przyszłego roku.
Wszystko w tym roku przez te upały kwitło szybko, a jeszcze szybciej przekwitało. NIektóre róże jak Dama serca czy Indigoletta wręcz poprzypalane.
Mamy teraz trochę u nas deszczu, więc i można złapać nieco oddechu od podlewania, ale nie tak do końca.
Jeszcze raz Kochana dziękuję za przemiłe odwiedziny i pozdrawiam
Ewelinko - dzięki za pochwały i życzenia zdrowia dla córy. U niej wszystko już z nogą ok. Mam też nadzieję, że z nogą Twojego Pana eMa też już dobrze, czego serdecznie życzę.
Mnie też w tym roku zachwyciła moja brameczka, no muszę to przyznać nieskromnie.
Gizelka świetnia, trzy lata temu posadzona. Tak naprawdę dopiero drugie prawdziwe kwitnienie, a co bedzie dalej - bo żywotna z niej pannica i rośnie jak na drożdżach, niektóre pędy ma po kilka metrów. Staram się ją prowadzić poziomo po kratce, co daje widoczny efekt w kwitnieniu.
Pozdrawiam
Lucynko 
za odwiedzinki i miłe słowa. Nie jestem aż tak długo na FO, ale i mnie się wydaje, że ten Fotosik ostatnimi czasy to się zbyt często biesi. Mam nadzieję, że odpoczywasz na działeczce, a nagłe zawirowania pogody omijają Ciebie i Twoje roślinki. Ja teraz nadrabiam zaległości, jak odrobię u siebie, to pójdę poczynić wpisy u Was, bo zaglądać zaglądam co jakiś czas, ale z tym pisaniem to gorzej.
Pozdrawiam
A to aksamitki z nasionek od Ciebie -
A ta wielka jak chryzantema
No i Lucynkowy maczek
C.D.N.