Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5486
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
I tak na liście znalazły się:
Abraham Darby - za cudne, zniewalająco pachnące, ogromne kwiaty i niesamowity wigor. Zdrowie również mu dopisuje
Artemis - za wigor, kwiaty w ilościach hurtowych, kwitnące w bukietach i zdrowie, zdrowie i jeszcze raz zdrowie. Mam tę różę od 2013 roku i jeszcze nigdy nie miała ani jednego brzydkiego listka. Nieraz choroby wokół niego szalały, a on nic sobie z tego nie robił, tylko rósł silny i zdrowy jak koń.
Boscobel - ilość kwiatów za "trzech", a przy tym za zdrowie i bardzo dobrą powtarzalność
Emily Bronte - przede wszystkim za odporność na afrykańskie upały, wigor, śliczne, trwałe kwiaty. To najmłodsza róża z tej dwunastki, bo to dopiero jej drugi sezon, więc jeszcze dość trudno oceniać jej zdrowotność. Jak na razie wszystko ok.
Garden of Roses - za całokształt. Kto ma u siebie tę różę, ten wie o czym myślę. To róża niezawodna, chętna do kwitnienia, bardzo dobrze powtarzająca i zdrowa
Gefylt - to terminatorka. Może kwiat z bliska nie powala na kolana swoją urodą. Nie jest napakowany jak Austinki, no i ten kolor. Niektórzy nie lubią czerwieni. Ale ja tę różę uwielbiam, bo jest niezawodna. Jak kwitnie, to na bogato. Jest bardzo wytrzymała nie tylko na ekstremalnie wysokie temperatury, ale i w tę drugą stronę również. Ma wysoką mrozoodporność. Nigdy niczym nie okrywana, zimuje bez kopców, a wiosną w zasadzie nie ma co ciąć, bo wszystko jest zielone. Tworzy niezwykle zgrabny krzak, praktycznie bez formowania. Ona ma tak sama z siebie. A przy tym jest zdrowa do obrzydliwości. Nigdy nic jej nie dolega. Mam tę odmianę od jesieni 2012 roku
Geoff Hamilton - za zgrabny, piękny pokrój, cudne, pachnące kwiaty i zdrowie. Kwitnie bardzo obficie i chociaż znacznie słabiej powtarza, to te pierwsze kwitnienie zazwyczaj jest zjawiskowe
Granny - dorodna dziewucha jakby to określiła Jagna. Można by pozostać przy tym jednym zdaniu, ale dodam jeszcze, że zachwyca ogromną ilością trwałego kwiecia i to zarówno w pierwszym jak i w drugim kwitnieniu. A to już rzadkość! Jest także zdrowa jak rzepa i rozrasta się do monstrualnych rozmiarów. Niestety dla mnie głównie wszerz, przez co cierpią posadzone obok niej koleżanki
Heathcliff - za cudne, ogromne kwiaty, w pięknym purpurowym kolorze. Za duży wigor, obfite kwitnienie i zdrowie
Lady of Shalott - jak na prawdziwą Lady przystało - za prześliczne, pełne wdzięku i gracji, zwiewne kwiaty A przy tym to silnie rosnąca odmiana, pięknie się krzewi. Właśnie wypuściła od dołu, cztery, nowe pędy. Bardzo szybko tworzy nowe zawiązki pączków, przez co przerwy pomiędzy kwitnieniami są prawie niezauważalne. U mnie to już drugi rzut w tym sezonie
Leonardo da Vinci - mówią o niej, że to plastikowa róża. Zupełnie niesprawiedliwe określenie tej pięknej odmiany. Mam dwa krzaczki i chociaż różnią się od siebie wigorem, to jeśli chodzi o ilość kwiatów - jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Kwitną bardzo obficie, a przy tym kwiaty są trwałe, dość wytrzymałe na słońce i bardzo ładne. Krzewią się bardzo dobrze. Ze zdrowiem już bywa różnie. Jeden z tych moich dwóch krzaczków czasami łapie plamistość.
Olivia Rose - kolejna zgrabna dziewczyna. Dobrze się krzewi, kwitnie bardzo obficie pięknymi, kwiatami w porcelanowym różu. Powtarza równie dobrze i bardzo szybko wypuszcza nowe przyrosty, tworząc kolejne pączki. Zdrowa odmiana, chociaż z zimowaniem miewa trochę kłopotów. Po zimie jest zawsze co ciąć, ale szybko wypuszcza nowe przyrosty i w maju wcale nie widać, że był jakiś problem.
Uporczywie pchają mi się jeszcze dwie odmiany, które według mnie zasługują na uwagę. Mianowiecie - Sir John Betjeman i Jude de Obscure. Obie róże cenię za obfitość kwitnienia i piękne krzewienie. Na dodatek Sir John ma bardzo trwałe kwiaty, kwitnące całymi pękami. I tak miałam wybrać pięć najlepszych, a skończyło się na 14
A ponieważ zostałam poproszona o wybranie tylko pięciu, więc w pierwszej piątce znajdą się:
Abraham Darby - za ogromne i cudnie pachnące kwiaty
Artemis - za całokształt
Gefylt - za obfite kwitnienie i niezawodność
Granny - jak wyżej
Boscobel - za powalające kwitnienie i urodziwe kwiaty
Ciekawa jestem Waszych opinii...
Na zakończenie kilka fotek tego, czego jeszcze słońce nie zdołało zniszczyć
Abraham Darby - za cudne, zniewalająco pachnące, ogromne kwiaty i niesamowity wigor. Zdrowie również mu dopisuje
Artemis - za wigor, kwiaty w ilościach hurtowych, kwitnące w bukietach i zdrowie, zdrowie i jeszcze raz zdrowie. Mam tę różę od 2013 roku i jeszcze nigdy nie miała ani jednego brzydkiego listka. Nieraz choroby wokół niego szalały, a on nic sobie z tego nie robił, tylko rósł silny i zdrowy jak koń.
Boscobel - ilość kwiatów za "trzech", a przy tym za zdrowie i bardzo dobrą powtarzalność
Emily Bronte - przede wszystkim za odporność na afrykańskie upały, wigor, śliczne, trwałe kwiaty. To najmłodsza róża z tej dwunastki, bo to dopiero jej drugi sezon, więc jeszcze dość trudno oceniać jej zdrowotność. Jak na razie wszystko ok.
Garden of Roses - za całokształt. Kto ma u siebie tę różę, ten wie o czym myślę. To róża niezawodna, chętna do kwitnienia, bardzo dobrze powtarzająca i zdrowa
Gefylt - to terminatorka. Może kwiat z bliska nie powala na kolana swoją urodą. Nie jest napakowany jak Austinki, no i ten kolor. Niektórzy nie lubią czerwieni. Ale ja tę różę uwielbiam, bo jest niezawodna. Jak kwitnie, to na bogato. Jest bardzo wytrzymała nie tylko na ekstremalnie wysokie temperatury, ale i w tę drugą stronę również. Ma wysoką mrozoodporność. Nigdy niczym nie okrywana, zimuje bez kopców, a wiosną w zasadzie nie ma co ciąć, bo wszystko jest zielone. Tworzy niezwykle zgrabny krzak, praktycznie bez formowania. Ona ma tak sama z siebie. A przy tym jest zdrowa do obrzydliwości. Nigdy nic jej nie dolega. Mam tę odmianę od jesieni 2012 roku
Geoff Hamilton - za zgrabny, piękny pokrój, cudne, pachnące kwiaty i zdrowie. Kwitnie bardzo obficie i chociaż znacznie słabiej powtarza, to te pierwsze kwitnienie zazwyczaj jest zjawiskowe
Granny - dorodna dziewucha jakby to określiła Jagna. Można by pozostać przy tym jednym zdaniu, ale dodam jeszcze, że zachwyca ogromną ilością trwałego kwiecia i to zarówno w pierwszym jak i w drugim kwitnieniu. A to już rzadkość! Jest także zdrowa jak rzepa i rozrasta się do monstrualnych rozmiarów. Niestety dla mnie głównie wszerz, przez co cierpią posadzone obok niej koleżanki
Heathcliff - za cudne, ogromne kwiaty, w pięknym purpurowym kolorze. Za duży wigor, obfite kwitnienie i zdrowie
Lady of Shalott - jak na prawdziwą Lady przystało - za prześliczne, pełne wdzięku i gracji, zwiewne kwiaty A przy tym to silnie rosnąca odmiana, pięknie się krzewi. Właśnie wypuściła od dołu, cztery, nowe pędy. Bardzo szybko tworzy nowe zawiązki pączków, przez co przerwy pomiędzy kwitnieniami są prawie niezauważalne. U mnie to już drugi rzut w tym sezonie
Leonardo da Vinci - mówią o niej, że to plastikowa róża. Zupełnie niesprawiedliwe określenie tej pięknej odmiany. Mam dwa krzaczki i chociaż różnią się od siebie wigorem, to jeśli chodzi o ilość kwiatów - jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Kwitną bardzo obficie, a przy tym kwiaty są trwałe, dość wytrzymałe na słońce i bardzo ładne. Krzewią się bardzo dobrze. Ze zdrowiem już bywa różnie. Jeden z tych moich dwóch krzaczków czasami łapie plamistość.
Olivia Rose - kolejna zgrabna dziewczyna. Dobrze się krzewi, kwitnie bardzo obficie pięknymi, kwiatami w porcelanowym różu. Powtarza równie dobrze i bardzo szybko wypuszcza nowe przyrosty, tworząc kolejne pączki. Zdrowa odmiana, chociaż z zimowaniem miewa trochę kłopotów. Po zimie jest zawsze co ciąć, ale szybko wypuszcza nowe przyrosty i w maju wcale nie widać, że był jakiś problem.
Uporczywie pchają mi się jeszcze dwie odmiany, które według mnie zasługują na uwagę. Mianowiecie - Sir John Betjeman i Jude de Obscure. Obie róże cenię za obfitość kwitnienia i piękne krzewienie. Na dodatek Sir John ma bardzo trwałe kwiaty, kwitnące całymi pękami. I tak miałam wybrać pięć najlepszych, a skończyło się na 14
A ponieważ zostałam poproszona o wybranie tylko pięciu, więc w pierwszej piątce znajdą się:
Abraham Darby - za ogromne i cudnie pachnące kwiaty
Artemis - za całokształt
Gefylt - za obfite kwitnienie i niezawodność
Granny - jak wyżej
Boscobel - za powalające kwitnienie i urodziwe kwiaty
Ciekawa jestem Waszych opinii...
Na zakończenie kilka fotek tego, czego jeszcze słońce nie zdołało zniszczyć
- daysy
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4554
- Od: 13 lut 2014, o 12:45
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: woj.łódzkie
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Dorotko rozumiem Cię doskonale, u mnie susza już trzeci rok z rzędu, nie wiem ile potrzeba byłoby opadów, żeby ziemia nasiąkła na odpowiednią głębokość. Już w ubiegłym roku w mediach lokalnych mówiono o suszy fizjologicznej. Ten rok tylko pogłębia ten efekt.
Podlewanie niewiele daje, rośliny marnieją w oczach, najdotkliwiej odczuwają to tegoroczne róże. Nad posadzonymi w donicach mam kontrolę, ale te rosnące w glebie bardzo słabo się zbierają.
Coraz częściej nachodzą mnie myśli aby dać sobie spokój, róż coraz więcej, panny potrzebują naprawdę wiele opieki aby wyglądały pięknie. Mnie już brakuje czasu na systematyczną opiekę nad nimi a to przekłada się na ich kondycję.
Swoje róże tnę już od kilku dni, jeśli mają się piec, to wolę je przyciąć aby zmniejszyć masę zieloną ii przygotować do następnego kwitnienia. Może w końcu jakieś opady nadejdą i drugie kwitnienie będzie znacznie dłuższe. Jutro pod sekator idą wszystkie Garden of Roses, przekwitły w tym roku bardzo szybko. Nic dziwnego rosną na przysłowiowej patelni.
Co prawda na konic miesiąca zapowiadają upały do 36 stopni, ale może lipiec będzie chłodniejszy i bardziej przekropny, przynajmniej tego bym sobie życzyła.
Mimo takiej suszy i tak masz wiele cudnie kwitnących róż, to zaleta tak dużej ich ilości w ogrodzie, zawsze coś się uchowa dłużej.
Podlewanie niewiele daje, rośliny marnieją w oczach, najdotkliwiej odczuwają to tegoroczne róże. Nad posadzonymi w donicach mam kontrolę, ale te rosnące w glebie bardzo słabo się zbierają.
Coraz częściej nachodzą mnie myśli aby dać sobie spokój, róż coraz więcej, panny potrzebują naprawdę wiele opieki aby wyglądały pięknie. Mnie już brakuje czasu na systematyczną opiekę nad nimi a to przekłada się na ich kondycję.
Swoje róże tnę już od kilku dni, jeśli mają się piec, to wolę je przyciąć aby zmniejszyć masę zieloną ii przygotować do następnego kwitnienia. Może w końcu jakieś opady nadejdą i drugie kwitnienie będzie znacznie dłuższe. Jutro pod sekator idą wszystkie Garden of Roses, przekwitły w tym roku bardzo szybko. Nic dziwnego rosną na przysłowiowej patelni.
Co prawda na konic miesiąca zapowiadają upały do 36 stopni, ale może lipiec będzie chłodniejszy i bardziej przekropny, przynajmniej tego bym sobie życzyła.
Mimo takiej suszy i tak masz wiele cudnie kwitnących róż, to zaleta tak dużej ich ilości w ogrodzie, zawsze coś się uchowa dłużej.
- jonatanka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3255
- Od: 4 mar 2012, o 12:11
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: opolskie
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Dorotko widać , ile serca włożyłaś w ogród a Twoja ciężka praca przyniosła wspaniałe efekty. Mieć taki ogród to marzenie.
Emily Bronte śliczna panienka, szkoda że niedostępne w naszych szkółkach.
The Mayflower zapisany do kajetu ,jak poradził sobie z upałami?
dziękuję za opis odmian, na pewno bedzie dla mnie bardzo pomocny. Zaczęłam się zastanawiać czy przy wyborze nie skupiac się bardziej na starszych i sprawdzonych odmianach. Jak oceniasz trwałość kwiatów z zakupionych nowości?
Emily Bronte śliczna panienka, szkoda że niedostępne w naszych szkółkach.
The Mayflower zapisany do kajetu ,jak poradził sobie z upałami?
dziękuję za opis odmian, na pewno bedzie dla mnie bardzo pomocny. Zaczęłam się zastanawiać czy przy wyborze nie skupiac się bardziej na starszych i sprawdzonych odmianach. Jak oceniasz trwałość kwiatów z zakupionych nowości?
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Z jednej strony bardzo smutno czyta się Twoje rozterki, z drugiej doskonale wiem o czym mówisz. Ja miałam takiego totalnego różano-ogrodowego doła w zeszłym roku. Właściwie niewiele robiłam w ogrodzie, ale przynajmniej podlewaniem nie musiałam się martwić bo zeszłe lato było w miarę wilgotne. Ja mam około setki krzewów, więc chyba połowę tego co Ty, albo nawet mniejszą połowę Jak na tę chwilę raz na parę dni podlewam wszystkie rabaty i przy tej ilości róż jakoś jeszcze mnie to jeszcze bardzo nie męczy, ale wiem, że te moje działania mają się nijak do ulewnego deszczu, którego też wypatruję. A tak jak piszesz: to dopiero połowa czerwca Na tę chwilę bardziej zniechęca mnie fakt, że idealnie wypielona rabata, po tygodniu już jest z powrotem zarośnięta chwastami. To dosłownie syzyfowa praca.
Założę się, że też tak masz, że jak zapowiadają burze z ulewą to się cieszysz, a kiedy ten deszcz nie przychodzi, albo zmieniają się prognozy na brak deszczu, to psuje Ci to humor tak mocno, że wszystko denerwuje i ogarnia Cię klasyczny wk...rw na długo, jakby spotkała Cię duża przykrość. Ja tak mam.
Chyba trzeba tak zacząć robić, że w ogrodzie powinny zostać tylko te róże, które nie potrzebują, żeby koło nich skakać a i tak są silne i piękne. Tylko takie Artemisy, Gefylty, Garden of Roses czy Granny, a reszta jak kaprysi - do oddania. Przy mniejszej ilości róż, nawet podlewanie czy cięcie nie powinno tak bardzo dać poczucia wysiłku na darmo. Z ciężkim sercem, ale popieram Twój plan ograniczenia ilości róż, bo się zamęczysz. Bycie niewolnikiem własnego ogrodu - bardzo smutne, ale bardzo obrazowe
Chcąc dokonać selekcji, nie kopczykowałam róż na zimę, ale tylko dwie nie odbiły, bo zima była łagodna. Natomiast niektóre radzą sobie kiepsko i poprawa w mojej psychice jest taka, że zupełnie się tym nie przejmuję i jak do końca sezonu się nie pozbierają, to bez żalu się rozstaniemy.
Bardzo fajnie, że wybrałaś te naj-odmiany. Z tych, które opisałaś nie mam Gefylt, Heathcliff i Emily Bronte. Co do pozostałych to nie mogę jeszcze potwierdzić wartości Geoff'a, bo u mnie marniutki, ale to raczej moja wina, bo posadziłam go pod świerkiem, gdzie słońce ma tylko do 14tej. Natomiast Olivia Rose to jedna z tych, które bezkopczykową zimę przetrwała genialnie, bez uszczerbku, ale moja jest młodziutka, więc pędy ma jeszcze mało zdrewniałe. Super, że na tej liście umieściłaś Leonardo da Vinci, ja też uważam, że to nieco zapomniana i niedoceniana odmiana. Boscobel, którego mam dzięki Tobie (2 krzewy) nie tylko to, co napisałaś, ale jeszcze na dodatek ten obłędny, stonowany kolor, który tak bardzo rzuca się w oczy. Co do Granny (dziękuję, że o mnie wspomniałaś przy niej ) to dodałabym jeszcze fakt, że te jej kwiaty to cukierkowe kokardki Mój Artemis ma dobre 2 metry i jakąś setkę kwiatów/pąków. W jego sąsiedztwie rośnie Madame Anisette, wyglądają jak bliźniaki, tylko ona ma większe, kremowe kwiaty pachnące anyżem. Też niezła z niej kobyła, zero problemów z nią, nie kojarzę, żebyś ją miała
Dorotko, życzę Ci deszczu, deszczu i jeszcze raz deszczu. No i oczywiście dużo, dużo siły i radości, bo ogród masz absolutnie cudowny Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale mocno poczułam to co napisałaś. Całuję Cię
Założę się, że też tak masz, że jak zapowiadają burze z ulewą to się cieszysz, a kiedy ten deszcz nie przychodzi, albo zmieniają się prognozy na brak deszczu, to psuje Ci to humor tak mocno, że wszystko denerwuje i ogarnia Cię klasyczny wk...rw na długo, jakby spotkała Cię duża przykrość. Ja tak mam.
Chyba trzeba tak zacząć robić, że w ogrodzie powinny zostać tylko te róże, które nie potrzebują, żeby koło nich skakać a i tak są silne i piękne. Tylko takie Artemisy, Gefylty, Garden of Roses czy Granny, a reszta jak kaprysi - do oddania. Przy mniejszej ilości róż, nawet podlewanie czy cięcie nie powinno tak bardzo dać poczucia wysiłku na darmo. Z ciężkim sercem, ale popieram Twój plan ograniczenia ilości róż, bo się zamęczysz. Bycie niewolnikiem własnego ogrodu - bardzo smutne, ale bardzo obrazowe
Chcąc dokonać selekcji, nie kopczykowałam róż na zimę, ale tylko dwie nie odbiły, bo zima była łagodna. Natomiast niektóre radzą sobie kiepsko i poprawa w mojej psychice jest taka, że zupełnie się tym nie przejmuję i jak do końca sezonu się nie pozbierają, to bez żalu się rozstaniemy.
Bardzo fajnie, że wybrałaś te naj-odmiany. Z tych, które opisałaś nie mam Gefylt, Heathcliff i Emily Bronte. Co do pozostałych to nie mogę jeszcze potwierdzić wartości Geoff'a, bo u mnie marniutki, ale to raczej moja wina, bo posadziłam go pod świerkiem, gdzie słońce ma tylko do 14tej. Natomiast Olivia Rose to jedna z tych, które bezkopczykową zimę przetrwała genialnie, bez uszczerbku, ale moja jest młodziutka, więc pędy ma jeszcze mało zdrewniałe. Super, że na tej liście umieściłaś Leonardo da Vinci, ja też uważam, że to nieco zapomniana i niedoceniana odmiana. Boscobel, którego mam dzięki Tobie (2 krzewy) nie tylko to, co napisałaś, ale jeszcze na dodatek ten obłędny, stonowany kolor, który tak bardzo rzuca się w oczy. Co do Granny (dziękuję, że o mnie wspomniałaś przy niej ) to dodałabym jeszcze fakt, że te jej kwiaty to cukierkowe kokardki Mój Artemis ma dobre 2 metry i jakąś setkę kwiatów/pąków. W jego sąsiedztwie rośnie Madame Anisette, wyglądają jak bliźniaki, tylko ona ma większe, kremowe kwiaty pachnące anyżem. Też niezła z niej kobyła, zero problemów z nią, nie kojarzę, żebyś ją miała
Dorotko, życzę Ci deszczu, deszczu i jeszcze raz deszczu. No i oczywiście dużo, dużo siły i radości, bo ogród masz absolutnie cudowny Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale mocno poczułam to co napisałaś. Całuję Cię
- duju
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3962
- Od: 13 paź 2008, o 12:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: wielkopolska
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Dorotko, wiem o czym piszesz. Masz ogrom róż, ogród pięknie się prezentuje. Na zdjęciach nie widać tego o czym piszesz. Widać przepięknie skomponowany ogród. Moim ulubieńcem również jest Artemis i na pewno nie zabraknie go u mnie w ogrodzie.
Pozdrawiam - Justyna
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Dorotko rozchmurz się ogród masz przecudny oczywiście gdyby calutki czas padało też byśmy narzekały jak chyba 2 lata temu .Ogrodnikowi nikt nie wygodzi bo zawsze czegoś za dużo albo czegoś za mało .Mój Artemis ukorzeniony z patyczka ale w tym roku się rozbujał i zadziwił ilościa kwiatów. Oby zechciał jeszcze wyprodukować nowe pędy ,ale tak szybować w górę tego bym nie chciała, bo zasłoniłby inne róże.Z Gardenki jestem również zadowolona cudnie w tym roku zakwitła, a to przecież młodziak ,a mam ja dzięki Twojemu kuszeniu jej fotkami Jednak Cherry girl ,którą kupiłam razem z Gardenką jest jeszcze bardziej wigorna .Ogólnie róże w tym roku mnie bardzo zaskoczyły oczywiście pozytywnie swoim kwitnieniem .
- Milenaa
- 200p
- Posty: 222
- Od: 9 lis 2013, o 18:30
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Dolnysląsk
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Jak ja kocham róże a Twoje Dorotko są prześliczne a jak ładnie kwitną
" Możesz być dziś nikim dla całego świata, pamiętaj dla niewielu jesteś całym światem "
Moje wątki :Rośliny doniczkowe
Winorośla-sadzonki
Moje wątki :Rośliny doniczkowe
Winorośla-sadzonki
- ed04
- Przyjaciel Forum - silver
- Posty: 1014
- Od: 5 mar 2017, o 14:48
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Różany szał Piękna kolekcja.
- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5486
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Witajcie!
Pierwszy różany szał powoli się kończy. Część róż dość szybko zabiera się do wypuszczania nowych przyrostów, ale rekordzistką w tym temacie jest Lady of Shalott. Ona międzyczasie zdążyła wyprodukować nowe pąki i rozpoczęła drugie kwitnienie Nie poprzestała na tworzeniu pączków, ale wypuściła też sporo nowych pędów, co bardzo mnie cieszy, bo do tej pory należała do wysokich i bardzo szczupłych - taki typowy wieszak. W tej chwili zaczyna nabierać ciałka i mam nadzieję, że ładnie się zagęści. Walczę nadal z suszą, ale to walka z wiatrakami. Podlewam i wciąż się łudzę, że i do mnie wreszcie dotrze porządny deszcz. Na razie znów idzie fala upałów...
Lady Emma Hamilton w tym roku z kwiatami bardzo słabiutko. Miała dużo ślepych pędów
Za to Sir John Betjeman wręcz odwrotnie. Na niego zawsze można liczyć
Daysy, jeśli sytuacja na Mazowszu nie ulegnie poprawie, to za kilka lat będziemy mieli step w środkowej części kraju My mamy głęboko studnię, ale na ile lat takiej suszy tej wody starczy? Klimat nam się zmienia, co widać i czuć. Może rzeczywiście trzeba będzie zacząć hodować kaktusy zamiast róż?
Masz rację, że trzeba mieć dużo czasu i siły na opiekę nad tak liczną gromadą i może nadszedł czas, żeby nieco uszczuplić ilość róż.
U mnie większość Austinek już przekwitła. Teraz szaleją rabatówki i kilka tych później rozpoczynających. Jednak nawet te najbardziej odporne, mają dużo jaśniejsze kwiaty. Np. taka Bonica, która przecież jest różowa, a w tym roku wszystkie kwiaty ma prawie białe. Zresztą to piekące słońce ma wpływ na wybarwienie większości różanych kwiatów. Po jednym dniu są wyblakłe, a jeśli nie zblakną, to się usmażą. Na jedno wychodzi. Miejmy nadzieję, że drugie kwitnienie będzie przebiegało bez tych drastycznych temperatur i pozwoli nam się dłużej nacieszyć urodą królowych.
Young Lycidas dostał kratkę. Dosyć miałam jego wiecznie wiercących się kwiatów
Joasiu, The Mayflower to młode krzaczki, bo posadzone tej wiosny. Są jeszcze małe i wiotkie, ale po kilka kwiatków już miały. W te upały kwiaty wytrzymują maksymalnie dwa dni. Najlepiej z tych nowości znoszą upały Noble Anthony i Scarborough Fair. Dają sobie całkiem nieźle radę. Tym bardziej, że obie słońca mają naprawdę dużo, a kwiaty Noble Anthony nawet specjalnie nie jaśnieją, tylko w miarę zachowują swój kolor
Jagna, taki potężny ogrodowy dół dopadł mnie chyba po raz pierwszy. Żal było patrzeć na tysiące umęczonych upałami kwiatów i naprawdę serce mi się ściskało, gdy tak szybko musiałam ciąć te skwarki. A miało być tak pięknie... U mnie z opadami zawsze jest najgorzej, bo mieszkam pomiędzy Wisłą a Zalewem i panuje tutaj swoisty mikroklimat. Zazwyczaj pada wszędzie dookoła, a u mnie zero deszczu. Albo zupełnie na odwrót. Jak zaczyna padać, to pada bez przerwy, a dwa kilometry dalej - nic. Z reguły jednak jest na odwrót i stąd u nas ciągle sucho.
A o chwastach, to nawet nie warto wspominać i już zaczynam udawać, że to nie są wcale chwasty, tylko rośliny towarzyszące różom , bo inaczej można zwariować. Nawet nie próbuję już z nimi walczyć. Szkoda sił i czasu
Nad selekcją myślę od kilku dni. Zrobiłam w tym celu specjalny obchód i do wywalenia znalazłam całe pięć sztuk To stanowczo za mało, ale jak się przyglądam reszcie, to żal mi się z nimi rozstawać...Na naturalną selekcję liczyłam w tym roku i ja, bo poza nówkami nie kopczykowałam żadnej. Łagodna zima zrobiła mi psikusa i nie wypadła żadna róża. W ten sposób, chyba nigdy nie dokonam selekcji, bo ostatnio i zim brakuje z potężnym mrozem. Jeśli chodzi o pozbywanie się róż, to pozbywam się bez żalu tych roznoszących czarną plamistość. W tym roku na razie jest w miarę ok. bo zauważyłam zaledwie kilka brzydkich listków. Za to mączniak zaczyna się dawać we znaki i wczoraj musiałam zrobić oprysk. Czy to coś da? Nie wiem, zobaczę.
Najlepsze odmiany swojego ogrodu wybrałam tak trochę na przekór. Pewnie wszyscy myśleli, że będą tam same Austinki. Nic z tego Abraham znalazł się w tej czołówce tylko dlatego, że ma zabójcze kwiaty i mnie się akurat trafił wyjątkowy model. Zresztą jeśli chodzi o tę odmianę, to nigdy do końca nie będę obiektywna. Po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że żadna z tych wymienionych róż nie jest do końca idealna, bo zawsze którejś można coś zarzucić. A to kolor nie ten, a to kwiaty zbyt małe. To znów zbyt długo zabiera się do kwitnienia. Itd...ale najważniejszym dla mnie kryterium była właśnie zdrowotność i niezawodność kwitnienia oraz olbrzymia ilość kwiatów. Co prawda po tym wyborze liczyłam na trochę większy odzew i ciekawą dyskusję, ale chyba nikomu nie chciało się tego po prostu czytać. Większość i tak ogląda tylko zdjęcia...
Bardzo Ci Kochana dziękuję za tyle ciepłych słów i wsparcie, które było mi naprawdę potrzebne
Specjalnie dla Cibie jeden z najpiękniejszych duetów
i jeszcze drugi też niczego sobie
Justynko, na zdjęciach pokazujemy to, co najpiękniejsze. A to co nam w duszy gra, czasami wylewamy na klawiaturę Musiałam trochę ponarzekać, bo dół dopadł mnie okropny na widok tak szybko przekwitniętych tysięcy kwiatów. Tyle miesięcy czekania na czerwiec, tylko po to żeby w ciągu dwóch tygodni szlag wszystko trafił No cóż, nie mamy wpływu na pogodę, ale żal pozostał, bo drugie kwitnienie to już nie to!
Sekel była bardzo mocno cięta. Tak się za to cięcie odwdzięczyła
Jadziu, już mi trochę przeszło jak przeczytałam Wasze wpisy Masz rację, że gdyby ciągle lało, też byśmy narzekały. I tak źle i tak niedobrze. A niby mamy klimat umiarkowany. No, chyba mieliśmy, bo w tej chwili przypomina bardziej ten afrykański.
Ciekawa jestem jak będzie rósł Twój ukorzeniony Artemis? Może na własnych korzeniach nie będzie tak bardzo szalał. Mój ma dobre 2,5 m i kwitnie całymi wiechami. Jak przekwitnie, to go trochę ciachnę, bo niedługo szczebli w drabinie mi zabraknie
Milena, witam nowego gościa! Dziękuję w imieniu różyczek.
Ed, dzięki
Pierwszy różany szał powoli się kończy. Część róż dość szybko zabiera się do wypuszczania nowych przyrostów, ale rekordzistką w tym temacie jest Lady of Shalott. Ona międzyczasie zdążyła wyprodukować nowe pąki i rozpoczęła drugie kwitnienie Nie poprzestała na tworzeniu pączków, ale wypuściła też sporo nowych pędów, co bardzo mnie cieszy, bo do tej pory należała do wysokich i bardzo szczupłych - taki typowy wieszak. W tej chwili zaczyna nabierać ciałka i mam nadzieję, że ładnie się zagęści. Walczę nadal z suszą, ale to walka z wiatrakami. Podlewam i wciąż się łudzę, że i do mnie wreszcie dotrze porządny deszcz. Na razie znów idzie fala upałów...
Lady Emma Hamilton w tym roku z kwiatami bardzo słabiutko. Miała dużo ślepych pędów
Za to Sir John Betjeman wręcz odwrotnie. Na niego zawsze można liczyć
Daysy, jeśli sytuacja na Mazowszu nie ulegnie poprawie, to za kilka lat będziemy mieli step w środkowej części kraju My mamy głęboko studnię, ale na ile lat takiej suszy tej wody starczy? Klimat nam się zmienia, co widać i czuć. Może rzeczywiście trzeba będzie zacząć hodować kaktusy zamiast róż?
Masz rację, że trzeba mieć dużo czasu i siły na opiekę nad tak liczną gromadą i może nadszedł czas, żeby nieco uszczuplić ilość róż.
U mnie większość Austinek już przekwitła. Teraz szaleją rabatówki i kilka tych później rozpoczynających. Jednak nawet te najbardziej odporne, mają dużo jaśniejsze kwiaty. Np. taka Bonica, która przecież jest różowa, a w tym roku wszystkie kwiaty ma prawie białe. Zresztą to piekące słońce ma wpływ na wybarwienie większości różanych kwiatów. Po jednym dniu są wyblakłe, a jeśli nie zblakną, to się usmażą. Na jedno wychodzi. Miejmy nadzieję, że drugie kwitnienie będzie przebiegało bez tych drastycznych temperatur i pozwoli nam się dłużej nacieszyć urodą królowych.
Young Lycidas dostał kratkę. Dosyć miałam jego wiecznie wiercących się kwiatów
Joasiu, The Mayflower to młode krzaczki, bo posadzone tej wiosny. Są jeszcze małe i wiotkie, ale po kilka kwiatków już miały. W te upały kwiaty wytrzymują maksymalnie dwa dni. Najlepiej z tych nowości znoszą upały Noble Anthony i Scarborough Fair. Dają sobie całkiem nieźle radę. Tym bardziej, że obie słońca mają naprawdę dużo, a kwiaty Noble Anthony nawet specjalnie nie jaśnieją, tylko w miarę zachowują swój kolor
Jagna, taki potężny ogrodowy dół dopadł mnie chyba po raz pierwszy. Żal było patrzeć na tysiące umęczonych upałami kwiatów i naprawdę serce mi się ściskało, gdy tak szybko musiałam ciąć te skwarki. A miało być tak pięknie... U mnie z opadami zawsze jest najgorzej, bo mieszkam pomiędzy Wisłą a Zalewem i panuje tutaj swoisty mikroklimat. Zazwyczaj pada wszędzie dookoła, a u mnie zero deszczu. Albo zupełnie na odwrót. Jak zaczyna padać, to pada bez przerwy, a dwa kilometry dalej - nic. Z reguły jednak jest na odwrót i stąd u nas ciągle sucho.
A o chwastach, to nawet nie warto wspominać i już zaczynam udawać, że to nie są wcale chwasty, tylko rośliny towarzyszące różom , bo inaczej można zwariować. Nawet nie próbuję już z nimi walczyć. Szkoda sił i czasu
Nad selekcją myślę od kilku dni. Zrobiłam w tym celu specjalny obchód i do wywalenia znalazłam całe pięć sztuk To stanowczo za mało, ale jak się przyglądam reszcie, to żal mi się z nimi rozstawać...Na naturalną selekcję liczyłam w tym roku i ja, bo poza nówkami nie kopczykowałam żadnej. Łagodna zima zrobiła mi psikusa i nie wypadła żadna róża. W ten sposób, chyba nigdy nie dokonam selekcji, bo ostatnio i zim brakuje z potężnym mrozem. Jeśli chodzi o pozbywanie się róż, to pozbywam się bez żalu tych roznoszących czarną plamistość. W tym roku na razie jest w miarę ok. bo zauważyłam zaledwie kilka brzydkich listków. Za to mączniak zaczyna się dawać we znaki i wczoraj musiałam zrobić oprysk. Czy to coś da? Nie wiem, zobaczę.
Najlepsze odmiany swojego ogrodu wybrałam tak trochę na przekór. Pewnie wszyscy myśleli, że będą tam same Austinki. Nic z tego Abraham znalazł się w tej czołówce tylko dlatego, że ma zabójcze kwiaty i mnie się akurat trafił wyjątkowy model. Zresztą jeśli chodzi o tę odmianę, to nigdy do końca nie będę obiektywna. Po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że żadna z tych wymienionych róż nie jest do końca idealna, bo zawsze którejś można coś zarzucić. A to kolor nie ten, a to kwiaty zbyt małe. To znów zbyt długo zabiera się do kwitnienia. Itd...ale najważniejszym dla mnie kryterium była właśnie zdrowotność i niezawodność kwitnienia oraz olbrzymia ilość kwiatów. Co prawda po tym wyborze liczyłam na trochę większy odzew i ciekawą dyskusję, ale chyba nikomu nie chciało się tego po prostu czytać. Większość i tak ogląda tylko zdjęcia...
Bardzo Ci Kochana dziękuję za tyle ciepłych słów i wsparcie, które było mi naprawdę potrzebne
Specjalnie dla Cibie jeden z najpiękniejszych duetów
i jeszcze drugi też niczego sobie
Justynko, na zdjęciach pokazujemy to, co najpiękniejsze. A to co nam w duszy gra, czasami wylewamy na klawiaturę Musiałam trochę ponarzekać, bo dół dopadł mnie okropny na widok tak szybko przekwitniętych tysięcy kwiatów. Tyle miesięcy czekania na czerwiec, tylko po to żeby w ciągu dwóch tygodni szlag wszystko trafił No cóż, nie mamy wpływu na pogodę, ale żal pozostał, bo drugie kwitnienie to już nie to!
Sekel była bardzo mocno cięta. Tak się za to cięcie odwdzięczyła
Jadziu, już mi trochę przeszło jak przeczytałam Wasze wpisy Masz rację, że gdyby ciągle lało, też byśmy narzekały. I tak źle i tak niedobrze. A niby mamy klimat umiarkowany. No, chyba mieliśmy, bo w tej chwili przypomina bardziej ten afrykański.
Ciekawa jestem jak będzie rósł Twój ukorzeniony Artemis? Może na własnych korzeniach nie będzie tak bardzo szalał. Mój ma dobre 2,5 m i kwitnie całymi wiechami. Jak przekwitnie, to go trochę ciachnę, bo niedługo szczebli w drabinie mi zabraknie
Milena, witam nowego gościa! Dziękuję w imieniu różyczek.
Ed, dzięki
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Ło matko,jak piknie! Doroto - cudne masz róże i cudnie kwitną. Nie widać suszy, o której piszesz. Ale wierzę, bo umnie skwar, że na ogród nie da się wyjść. Przyłączam się do marzeń o deszczu.
- duju
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3962
- Od: 13 paź 2008, o 12:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: wielkopolska
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Dorotko, piękny festiwal różany .
Powiedz mi, czy masz same róże posadzone , w tej rabacie przy płocie?
Bardzo podobają mi się te różyczki. Nic nie poradzimy na to, że w tym upale wszystko kwitnie i przekwita bardzo szybko.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Powiedz mi, czy masz same róże posadzone , w tej rabacie przy płocie?
Bardzo podobają mi się te różyczki. Nic nie poradzimy na to, że w tym upale wszystko kwitnie i przekwita bardzo szybko.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Pozdrawiam - Justyna
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
Dorotko u kazdej z nas od czasu do czasu pojawiają sie chwile zwątpienia w to co robimy w ogrodzie, szczegolnie kiedy na dworze praży, a róze prawie gotują się lub smażą, a z góry ani kropli deszczu. Moją okolicę to deszcze ciągle omijają. Moze dobrze ze nie ma nawałnic, ale deszcz by się przydał. Podlewam wodą ze studni, ale to nie to samo co leci z góry.
Ty nie masz co narzekać, bo jak dla mnie jesteś królową ogrodu różanego. Przepiekne kwiaty co jedna to ładniejsza. Ja sama u siebie to nie wiem co bym wybrała.
Moj Artemis nabyty pod wplywem forum rosnie 2gi rok i nieźle sobie radzi. Boscobel trafiła mi się z marketu i uwielbiam ją za te kwiaty z łososiowym odcieniem i chęć kwitnienia.
Abrahamki mam 3 szt, ale jeszcze młode. A na stałe rosną 2gi rok. Kwiaty cudowne, tylko w tym roku bardzo szybko przekwitły.
Lady of Shalott bezapelacyjnie powinna znaleźć się u kazdego ogrodnika.
Ja bym dodała jeszcze Lady Emmę Hamilton no i oczywiscie kilka innych.
Jakbyś mogła wstawić zdjecie Eglantyny , bo chyba Daysy podpowiedziała mi , że moja malutka rózowa jest do niej podobna. Pozdrawiam
Ty nie masz co narzekać, bo jak dla mnie jesteś królową ogrodu różanego. Przepiekne kwiaty co jedna to ładniejsza. Ja sama u siebie to nie wiem co bym wybrała.
Moj Artemis nabyty pod wplywem forum rosnie 2gi rok i nieźle sobie radzi. Boscobel trafiła mi się z marketu i uwielbiam ją za te kwiaty z łososiowym odcieniem i chęć kwitnienia.
Abrahamki mam 3 szt, ale jeszcze młode. A na stałe rosną 2gi rok. Kwiaty cudowne, tylko w tym roku bardzo szybko przekwitły.
Lady of Shalott bezapelacyjnie powinna znaleźć się u kazdego ogrodnika.
Ja bym dodała jeszcze Lady Emmę Hamilton no i oczywiscie kilka innych.
Jakbyś mogła wstawić zdjecie Eglantyny , bo chyba Daysy podpowiedziała mi , że moja malutka rózowa jest do niej podobna. Pozdrawiam
Pozdrawiam i zapraszam, Irena
Ogród i róże Ireny
Ogród i róże Ireny
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Róże u Doroty - angielskie piękności w moim ogrodzie
http://i64.tinypic.com/1447xc.jpg przecudny bukiet ze wszystkimi dodatkami .Oczywiście mam Abrahama Darby i Artemisa, jednak to niziutkie różyczki ,więc niewiele o nich powiem.Jednak Abraham z roku na rok ma więcej kwiatów patrzących w góre a nie pod stopy ,to samo Artemis zobaczymy jaki potencjał w nich drzemie Niektóre moje też po postrzyżynach taka Aphrodite golusieńka bez kwiatka Tradescanta dopadła czarna plamistość i od wiosny jest jakiś pokropkowany nawet go podlałam Asahi jak na razie nic nie pomaga.Na razie mączniaka nie widać, ale wszystko przed nami