Dziękuję wam wszystkim za odwiedziny i przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, ale strasznie dawno sama nie zaglądałam do tego mojego wątku.
Niekaktusowe i niestorczykowe topię nadal i pewnie się już tego nie oduczę.
Dlatego co i rusz zakupuję nowości. Ostatnio zakupione bardzo mnie cieszą.
Hipeastrum miałam w tym roku wyjątkowe - kwitło długo, dorodnie:
Calathea jest cudowna, bo zmienia się na noc i na dzień:
- w dzień
- nocą
A do tego miałam z nią przygodę z powodu spragnienia wilgoci. Wyczytałam, że lubi zraszanie i codziennie rano dostawała porcję zamgławiania. Miałam nawet wrażenie, że jej się to bardzo podobało.
Wczoraj rano zraszałam inne kwiaty (monsterę, begonię, gerbery i dla Calathei zabrakło wody w opryskiwaczu. W kuchni moją uwagę skierowałam na inne pilniejsze w tym momencie sprawy kulinarne i biedna Calathea "pomyślała" sobie, że o niej zapomniałam. Mało nie dostałam zawału, gdy z pokoju usłyszałam szum jakby coś się zawaliło. To co zastałam w pokoju było szokujące - Calathea leżała omdlała jakby jej cieniutkie łodyżki złamały się zaraz tuż nad ziemią i przewróciła się na jeden bok. Pierwsza moja myśl jaka przeleciała mi przez głowę, że to wina Portosa, ale za chwilę skojarzyłam, że owszem Portos zmykał przerażony z pokoju, ale z całkiem przeciwnej strony. Druga myśl dotyczyła obawy, że te cieniutkie i twarde jak patyczki łodyżki zapewne okażą się połamane. Jakież było moje zdziwienie, gdy ramieniem otuliłam je i podniosłam okazało się, że stanęły na baczność. Czule przemówiłam więc do niej, napoiłam wodą korzonki, potem zrosiłam liście i Calathea wdzięcznie stoi i się do mnie uśmiecha.
Widać nie tylko ludziom zdarza się zemdleć z pragnienia.
A ostatnio zakochałam się w gerberach w doniczkach. Kwitną pięknie około 2 tygodni, a po nich wychodzą następne i następne kwiaty: