Ogródkowe rozkosze Hanki - cz.1
- hanka55
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10364
- Od: 19 sty 2008, o 15:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: z zimnych gór Małopolski
- Kontakt:
Ogródkowe rozkosze Hanki - cz.1
Mam nadzieję, że to ostatni z moich urządzanych od podstaw ogródków.
Po regulacjach prawnych dostaliśmy areał, zabójczej wielkości ok. 130m2, który ma być namiastką naszego, przydomowego miejsca wypoczynku i psiego raju.
Początek, to gliniane klepisko, porośnięte mchem, koniczyną i żółknącymi kępkami perzu, szczerbate sztachety ogrodzenia, parę dereni i porażony zarazą ogniową polny głóg.
W rogu - kilkunastoletnia siewka rozłożystej czeremchy, slużąca ptaszkom za bezpieczne, wc.
W ferworze idiotycznego zazieleniania " od razu" zaczęłam nawiedzac okoliczne targi i punkty sprzedaży, kupując wszystko CO DUŻE, aby stworzyć zielony mur, oddzielający ogródek od ruchliwej ulicy. Zadanie karkołomne, bo cała nasza działka to 2 trójkąty, które w miejscu połączenia stożków, czyli od ściany domu do ogrodzenia, mają nagle 3 m , w tym 1 m żwirowej ścieżki=drenażu.
Jako, że nieruchomość położona jest w starym korycie rzeki, która obecnie została przesunięta 30 m dalej, to podłoże w ogrodzie stanowi klasyczny górski mix polodowcowy - glina zwałowa+ oka iłu z rzecznymi kamieniami.
Glina - piękna, czerwona, aż szkoda, że nie umiem garnków lepić
Za to wydobywane kamienie, znajdują wykorzystanie w robieniu studni drenażowych ( bo jak wiadomo, glina słabo wpija obfite deszczowanie ).
Jako klasyczna blondynka ( szybko, szybko i bezmyślnie) zaczęłam zazielenianie, kopiąc doły tylko pod zakupione rośliny. Takie ziemne donice, są fajne na przepuszczalnym podglebiu, ale nie na gliniastym "betonie".
W lecie - donica trzyma wilgoć, ale tylko do czasu suszy. Glina na zasadzie ciśnienia osmotycznego, odciąga wodę z"mokrzejszego", czyli spod korzeni posadzonych roślin.
W zimie - jest podziemną zamrażarką, bo nawilżona deszczem kumuluje chłód, zamarzając jak wkłady do samochodowej lodówki;/
W czasie deszczu - dołki z roślinami, wypełniają się wodą, bo mają mniejszą miąższość niż otoczenie ( glina) i rośłiny bez możliwości pobierania powietrza, stojąc de facto w wodzie - topią się.
A ja, głupia zamiast przekopać wszystko, cały areał z piachem, na 50-60cm, zaczęłam sadzić..
Po regulacjach prawnych dostaliśmy areał, zabójczej wielkości ok. 130m2, który ma być namiastką naszego, przydomowego miejsca wypoczynku i psiego raju.
Początek, to gliniane klepisko, porośnięte mchem, koniczyną i żółknącymi kępkami perzu, szczerbate sztachety ogrodzenia, parę dereni i porażony zarazą ogniową polny głóg.
W rogu - kilkunastoletnia siewka rozłożystej czeremchy, slużąca ptaszkom za bezpieczne, wc.
W ferworze idiotycznego zazieleniania " od razu" zaczęłam nawiedzac okoliczne targi i punkty sprzedaży, kupując wszystko CO DUŻE, aby stworzyć zielony mur, oddzielający ogródek od ruchliwej ulicy. Zadanie karkołomne, bo cała nasza działka to 2 trójkąty, które w miejscu połączenia stożków, czyli od ściany domu do ogrodzenia, mają nagle 3 m , w tym 1 m żwirowej ścieżki=drenażu.
Jako, że nieruchomość położona jest w starym korycie rzeki, która obecnie została przesunięta 30 m dalej, to podłoże w ogrodzie stanowi klasyczny górski mix polodowcowy - glina zwałowa+ oka iłu z rzecznymi kamieniami.
Glina - piękna, czerwona, aż szkoda, że nie umiem garnków lepić
Za to wydobywane kamienie, znajdują wykorzystanie w robieniu studni drenażowych ( bo jak wiadomo, glina słabo wpija obfite deszczowanie ).
Jako klasyczna blondynka ( szybko, szybko i bezmyślnie) zaczęłam zazielenianie, kopiąc doły tylko pod zakupione rośliny. Takie ziemne donice, są fajne na przepuszczalnym podglebiu, ale nie na gliniastym "betonie".
W lecie - donica trzyma wilgoć, ale tylko do czasu suszy. Glina na zasadzie ciśnienia osmotycznego, odciąga wodę z"mokrzejszego", czyli spod korzeni posadzonych roślin.
W zimie - jest podziemną zamrażarką, bo nawilżona deszczem kumuluje chłód, zamarzając jak wkłady do samochodowej lodówki;/
W czasie deszczu - dołki z roślinami, wypełniają się wodą, bo mają mniejszą miąższość niż otoczenie ( glina) i rośłiny bez możliwości pobierania powietrza, stojąc de facto w wodzie - topią się.
A ja, głupia zamiast przekopać wszystko, cały areał z piachem, na 50-60cm, zaczęłam sadzić..
- hanka55
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10364
- Od: 19 sty 2008, o 15:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: z zimnych gór Małopolski
- Kontakt:
Pierwsze wysyłkowe zakupy... i nasadzenia wiosenne. Pierwsze " oczko wodne" z adoptowanej kastry budowlanej
Potem przechadzałam się po tych hektarach, dumna jak pawica, licząc każdy pojawiający się nowy listek
( Wcześniejszych zdjęć niestety nie mamy, gdyż znikęły wraz z przepięciem i spaleniem twardego dysku )
Pierwsze byliny padły łupem tutejszych , zagłodzonych ślimaków.
A to, cały "przedni" trójkąt, który można traktować, jak piaskownicę w soku w dal
Nasadzenia na tak małej powierchni, muszą być bardzo przemyślane, bo...i lawina dachowa + opady śniegu w zimie....
A pod spodem tej hałdy- róże i krzaczki...
- ewkapaw
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3611
- Od: 10 sty 2008, o 09:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Szczecin
Haniu jeśli pozwolisz będę zachodzić do Ciebie częściej , będę Twoim gościem .
Pozdrawiam EWA
Spis linków
Spis linków
- hanka55
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10364
- Od: 19 sty 2008, o 15:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: z zimnych gór Małopolski
- Kontakt:
Gdy w końcu poszłam po rozum do głowy, zaczęłam tworzyć urodzajną glebę.
Najpierw " brązowe złoto" na grządki
i liśćiówka od kochanego sąsiada
a potem kilkukrotne piaskowanie, grubą frakcją rzeczną i areacja widłami amerykańskimi.
( pot leciał ciurkiem )
3 miesiące później, gdy ziemia zaczęła oddychać:
Pierwsze róże, kupione jako pozaklasówki po 5 zł/ szt, suche jak wiór, koslawe łokropnie i reanimowane dobę w wannie , odwdzięczyły się kwiatkami.
P.S.
Przepraszam za poprawki, ale dałam za duże formaty i rozciągam stronę do niemożliwości.
Najpierw " brązowe złoto" na grządki
i liśćiówka od kochanego sąsiada
a potem kilkukrotne piaskowanie, grubą frakcją rzeczną i areacja widłami amerykańskimi.
( pot leciał ciurkiem )
3 miesiące później, gdy ziemia zaczęła oddychać:
Pierwsze róże, kupione jako pozaklasówki po 5 zł/ szt, suche jak wiór, koslawe łokropnie i reanimowane dobę w wannie , odwdzięczyły się kwiatkami.
P.S.
Przepraszam za poprawki, ale dałam za duże formaty i rozciągam stronę do niemożliwości.
- ewkapaw
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3611
- Od: 10 sty 2008, o 09:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Szczecin
Haniu pięknie opowiadasz " bajkę " o ogródku . Jestem już duuużżą dziewczynką , ale proszę o więcej .
Pozdrawiam EWA
Spis linków
Spis linków
- hanka55
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10364
- Od: 19 sty 2008, o 15:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: z zimnych gór Małopolski
- Kontakt:
Tak najszczerzej i do bólu, to dopiero ten górski ogród, nauczył mnie pokory.
I szacunku do ziemi.
Zwykle przez sadzenie, rozumiałam wykopanie dołka w ziemi, włożenie rośłiny, zasypanie i podlanie.
Tu, słowo sadzenie, oznacza kilka czynności, których finałem jest dopiero po/sadzenie.
W przeciągu minionych lat, tj. od maja 2006 roku, większość grządek była juz wielokrotnie kopana, przekopywana, uzdatniana, więc lite bryły gliny zdarzają się rzadko.
Ale początki...
2 sztychówki złamane, więc w końcu Fiskars z ostrzona krawędzią, kilof od sąsiada, lekka taczka aluminiowa do sprządzania mieszanek podłożowych i koniecznie- kompostownik, by mieć własny humus.
Pierwsze lato, to był istna katorga.
Kilofem trzeba było wzruszyć ziemię, potem wydłubywać brykiety sztychówką i...zostawiać na słońcu do wysuszenia. Gdy glina obeschła, młotkiem brukarskim udawało się ją rozkruszyć a drobne frakcje wymieszać z piachem, liściówką i obornikiem. I już można było się brać za po-sadzenie
2-3 krzaki dziennie, stanowiły moje apogeum możliwości fizycznych.
To już zakupy czynione z rozumem, odnośnie warunków glebowych, więc...w oczekiwaniu na uzdatnienie grządek, posadzone do doniczek.
A oto nasze słynne kompostowniki.
Dlaczego słynne?
Bo zawdzięczamy je naszym ukochanym psom
Materiałem budulcowym były wyławiane przez nie z pobliskiej rzeki patyki, gałęzie i niesione z nurtem kawały drzew w różnym stopniu butwienia.
A oto akcja - zbieramy materiały budowlane :
By potem powstał taki koszmar ( funkcjonalny, ale paskudności ogromnej
Kawał zdemontowanej ścianki działowej, jako zadek i zdobycze zbójowania w rzece, jako przodki. A na górze - kawał włókniny samochodowej do wyciszania masek, darowany przez przygodnego sekundanta powstającego ogródka.
( Miły Pan chodząc na zakupy do pobliskiego sklepu, dzielnie wspomagał mnie słowem, a nawet zaoferował pomoc osobistą w kopaniu dołków .
Uprzejmie podziękowałam , strasząc go morderczo zazdrosnym Kochaniem .
W ramach rekompensaty - dostałam więc od Niego genialną, jak się później okazało, grubą włókninę, która przepuszcza wodę, lecz w zimie tuli ciepło pracującego kompostu.
a to, teraźniejsze zasobniki, już nieco ładniej obudowane , niz na tej fotce.
I szacunku do ziemi.
Zwykle przez sadzenie, rozumiałam wykopanie dołka w ziemi, włożenie rośłiny, zasypanie i podlanie.
Tu, słowo sadzenie, oznacza kilka czynności, których finałem jest dopiero po/sadzenie.
W przeciągu minionych lat, tj. od maja 2006 roku, większość grządek była juz wielokrotnie kopana, przekopywana, uzdatniana, więc lite bryły gliny zdarzają się rzadko.
Ale początki...
2 sztychówki złamane, więc w końcu Fiskars z ostrzona krawędzią, kilof od sąsiada, lekka taczka aluminiowa do sprządzania mieszanek podłożowych i koniecznie- kompostownik, by mieć własny humus.
Pierwsze lato, to był istna katorga.
Kilofem trzeba było wzruszyć ziemię, potem wydłubywać brykiety sztychówką i...zostawiać na słońcu do wysuszenia. Gdy glina obeschła, młotkiem brukarskim udawało się ją rozkruszyć a drobne frakcje wymieszać z piachem, liściówką i obornikiem. I już można było się brać za po-sadzenie
2-3 krzaki dziennie, stanowiły moje apogeum możliwości fizycznych.
To już zakupy czynione z rozumem, odnośnie warunków glebowych, więc...w oczekiwaniu na uzdatnienie grządek, posadzone do doniczek.
A oto nasze słynne kompostowniki.
Dlaczego słynne?
Bo zawdzięczamy je naszym ukochanym psom
Materiałem budulcowym były wyławiane przez nie z pobliskiej rzeki patyki, gałęzie i niesione z nurtem kawały drzew w różnym stopniu butwienia.
A oto akcja - zbieramy materiały budowlane :
By potem powstał taki koszmar ( funkcjonalny, ale paskudności ogromnej
Kawał zdemontowanej ścianki działowej, jako zadek i zdobycze zbójowania w rzece, jako przodki. A na górze - kawał włókniny samochodowej do wyciszania masek, darowany przez przygodnego sekundanta powstającego ogródka.
( Miły Pan chodząc na zakupy do pobliskiego sklepu, dzielnie wspomagał mnie słowem, a nawet zaoferował pomoc osobistą w kopaniu dołków .
Uprzejmie podziękowałam , strasząc go morderczo zazdrosnym Kochaniem .
W ramach rekompensaty - dostałam więc od Niego genialną, jak się później okazało, grubą włókninę, która przepuszcza wodę, lecz w zimie tuli ciepło pracującego kompostu.
a to, teraźniejsze zasobniki, już nieco ładniej obudowane , niz na tej fotce.
- hanka55
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10364
- Od: 19 sty 2008, o 15:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: z zimnych gór Małopolski
- Kontakt:
Reanimacja PICEA ABIES FROHBURG.
Za grosik, (dosłownie) ze znajomej szkólki dostałam łysą pałę płaczącego świerka.
Dzięki mądrym radom kolegi leśnika Mirka :" nie dziwacz, posadź, podlewaj i daj mu żyć. On jest zasuszony i zagłodzony".
I faktycznie, ani przędziorek, ani mszyce, ani inna zaraza, tylko pragnienie i głód.
Pojony, niczym bagienna piękność, zraszany i karmiony zleżałym gnoikiem, po miesiącu !, wypączkował jak burza!
Teraz już przeflancowałam go na wzniesiona grządkę, by stanowił wiatrochron.
Nieco łysy znowu, bo...stanowił dla Leona - psa, idealny obiekt narożny, do sikania
Teraz ani nogi tak wysoko nie podniesie, ani nie strzeli celnie
Za grosik, (dosłownie) ze znajomej szkólki dostałam łysą pałę płaczącego świerka.
Dzięki mądrym radom kolegi leśnika Mirka :" nie dziwacz, posadź, podlewaj i daj mu żyć. On jest zasuszony i zagłodzony".
I faktycznie, ani przędziorek, ani mszyce, ani inna zaraza, tylko pragnienie i głód.
Pojony, niczym bagienna piękność, zraszany i karmiony zleżałym gnoikiem, po miesiącu !, wypączkował jak burza!
Teraz już przeflancowałam go na wzniesiona grządkę, by stanowił wiatrochron.
Nieco łysy znowu, bo...stanowił dla Leona - psa, idealny obiekt narożny, do sikania
Teraz ani nogi tak wysoko nie podniesie, ani nie strzeli celnie
- hanka55
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10364
- Od: 19 sty 2008, o 15:30
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: z zimnych gór Małopolski
- Kontakt:
Jak wykończyć różę ?
Kupić ciepłolubną amerykankę i wsadzić ją w górski, gliniasty, nieprzepuszczalny grunt
Bo sadziłam niechlujnie, nie przygotowując ani mieszanki, ani głebokiego dołka z drenażem.
Po roku - wszystkie pędy obumarły, a korzenie zgniły.
Został jeden pęd, uporczywie walczący o życie...
A tak wyglądała przed zimowaniem:
Kupić ciepłolubną amerykankę i wsadzić ją w górski, gliniasty, nieprzepuszczalny grunt
Bo sadziłam niechlujnie, nie przygotowując ani mieszanki, ani głebokiego dołka z drenażem.
Po roku - wszystkie pędy obumarły, a korzenie zgniły.
Został jeden pęd, uporczywie walczący o życie...
A tak wyglądała przed zimowaniem:
- GERTRUDA
- 1000p
- Posty: 1327
- Od: 25 lis 2007, o 17:36
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: woj.Pomorskie
- Kontakt:
Hanko - Podziwiam cię za wytrwałość w walce z przyrodą o swój ogród . Tu na Pomorzu mamy łatwiej , nie ma lawin itp. Naprawdę widać tu ile serca , potu i pracy kosztował cię ten ogród- śliczny zresztą [ trawnik jest teraz cudowny - podręcznikowy ] .Pozdrawiam
Każdy początek ma swój koniec ,a każdy koniec miał swój początek ........