Tak Izo, masz rację. Skrapianie ziół alkoholem ma na celu konserwacje. Zalewanie oliwą zresztą również. Wiele dobra roślinnego rozpuszcza się w alkoholach, więc pewnie zamysłem autorów takich przepisów było ?założenie? podwójnego nelsona na owo dobro- z alkoholu i oliwy, by wyciągnąć z rośliny maksimum

.
Trochę poniewczasie, ale jeszcze pozwolę sobie zabrać głos w dyskusji na temat rozkruszania ziół po suszeniu bądź nie. Faktycznie zwyczaje domowe tutaj przeważają, bo nauka a przynajmniej galenika(gałąź farmacji zajmująca się sporządzaniem leków) mówi- rozkruszać.(Ja również zioła przechowuję w całości- bo tak robił dziad i pradziad dziada

). Do punktu skupu również zioła wędrują w całości- po to żeby móc ocenić ich prawidłowość zbioru, suszenia, transportu i przechowywania, a nade wszystko potwierdzić deklarowany gatunek. W miejscu, gdzie zioła będą przetwarzane na specyfiki zaczyna się je rozdrabniać. I to rozdrabniać zgodnie z normami. Normy te są zawarte w Farmakopei Polskiej. Farmakopea jest to spis leków, które zostały zatwierdzone do użytku, zawierający przede wszystkim obowiązujące normy ich składu, metodę otrzymywania, warunki przechowywania oraz dawkowanie; każdy kraj ma własną taką księgę. Obecnie w Polsce obowiązuje F. VIII, z 2008 roku. Ja w notatkach mam: jest osiem stopni rozdrabniania- od surowca grubo rozdrobnionego(wszystkie jego cząstki przechodzą przez sito 5, 0 mm(długość boku oczka w sicie) i nie więcej niż 20% przez sito 3,2 mm; do surowca bardzo miałko sproszkowanego- takiego, którego wszystkie cząstki przechodzą przez sito 0,08 mm. . Surowce roślinne przeznaczone do wydawania w stanie rozdrobnionym lub do przyrządzania ziółek należy odsiać od pyłu przez sito 0,5 lub 0,28 mm. Surowce przeznaczone do wytrawienia(odwary, napary, nalewki itp.) należy na ogół przesiewać następująco:
- liście, kwiaty i zioła przez sito 3,2 mm
- kory i korzenie przez sito 1,6 mm
- owoce i nasiona przez sito 0,5 mm.
Ufff?

Przepraszam za przydługie wywody, ale chciałam przez te nieszczęsne milimetry pokazać jak nauka unormowała rozdrabnianie ziół.
Faktycznie, przyjmuje się, że zioła w szczelnym pojemniku i w ciemności przechowujemy magiczny rok.
Maciupeńkie sprostowanie- zielarze do suszenia nie rozdrabniają ani kory, kłączy czy korzeni. Przeciwnie- taki strug kory powinien mieć większe wymiary. Kłącza rdestu wężownika, pięciornika czy korzenie mniszka suszy się w całości. Również korzenie żywokostu- największe z jakimi miałam do czynienia ? suszy się w całości, i to te do bodaj 3 cm. średnicy(większe przy zbiorze ze stanu naturalnego wędrują z powrotem do ziemi).
I jeśli już o żywokoście mowa- nie wiem nic o jego mocach magazynowania w korzeniach. Również żywokost na obwódki wydaje mi się niemożliwością- jest to roślina ponad metrowa, z upodobaniami do wilgotnych łąk i kochającą rowy melioracyjne.
Czy zioła suszymy, czy też można je mrozić? Hmmm? Ja jestem starej daty, i suszenie ziół przyjmuję za dogmat. Dla chętnych mogę natomiast zaproponować mały eksperyment naukowy

polegający na sprawdzeniu jak się ma suszenie i mrożenie ziół do siebie. Zbieramy dziurawiec zwyczajny(bo akurat z tego co widzę toczą się o nim dysputy). Dzielimy zbiór na dwie równe części i ? jedną część suszymy, a drugą mrozimy. Po pół roku wyciągamy nasze zbiory, szykujemy dwa garnuszki z wodą, w których zaparzamy nasz dziurawiec(garnuszki można oznaczyć, gdzie susz, gdzie mrożonka), przecedzamy. Bierzemy kwasek cytrynowy bądź sodę oczyszczoną, do wyboru, i otrzymany napar zakwaszamy(kwaskiem cytrynowym), bądź robimy środowisko zasadowe(jak mniemam soda to uczyni). Wybieramy identyczne fragmenty tkaniny bawełnianej i zwyczajnie farbujemy ją w naszym naparze. (Bawełna farbowana w zaprawie kwaśnej będzie czerwona, różowa bądź cytrynowa, farbowana w zasadzie będzie zielona bądź żółta). Ufarbowaną tkaninę suszymy i sprawdzamy, który napar lepiej ją zafarbował- susz czy mrożonka. Możemy ją również oddzielnie przeprać, by zobaczyć, która z nich lepiej trzyma kolor. Teoretycznie surowiec lepszy jakościowo lepiej zafarbuje tkaninę- czyli ma więcej interesujących nas leczniczych składników. I tak w formie zabawy rozstrzygniemy co lepsze

.
Powiedziała co wiedziała? Mam nadzieję, że nie napisałam tego ?sucho?. Z racji rodzinnych naleciałości mam czasem dość? techniczne i? oczywiste? podejście do ziół. Co nie zmienia oczywiście faktu, że są niewątpliwie jednym z moich ogrodowych faworytów ratujących zdrowie, podniebienie i? ducha. No bo te aromaty?
