Witaj Felu - Basiu (jeśli nic nie pokręciłem )
wpadłem z rewizytą krótką bo już późno. piękny masz ten ogródek, szkoda tylko że ten mur z pustaków taki surowy - nieco przytłaczający. Ciekaw jestem jak będziesz mieć u siebie, tak naprawdę u siebie! Całkiem dobrze sobie radzisz "na walizkach"!
Masz rację Andrzeju, ten płot jest wyjątkowo paskudny. Choć dom jest bardzo wygodny, to drażni mnie ten płot i to, że tak bardzo jest taras weksponowany. Próbowałam sadzić pnącza tuż przy parkanie, żeby nas nieco ukryć przed spojrzeniami przechodniów, ale nic tam nie chce rosnąć. Z posadzonych12-stu tylko dwa przetrwały, niestety ich stan jest bardzo marny. Nie będzie więc przykro wyprowadzić się. Mój przyszły ogród będzie na pewno ładniejszy.
Geniu, ślicznie wyglądasz na tym zdjęciu! Wszystkie rośliny to mój wybór, chociaż zakupy zwykle robię z moim M. To nie dlatego, że taka ze mnie twarda baba, ale on zawsze zostawia tę kwestię mojemu gustowi i nawet kiedy go prowokuję, aby wybrał coś co jemu się podoba, to jakoś to nie działa. Cierpliwie poczeka aż się zapalę sama do jakiejś roślinki. Nawet gdy zachwycam się jakimś pięknym, ale i drogim okazem, on wie, że ja jestem rozsądną dziewczynką, więc jest spokojny. Ten krzaczek to callistemon laevis, Francuzi nazywają go szczotka do butelek a w Polsce to podobno kubik. Teraz nie mam nasion, ale kiedy zdobędę to dam znać i Ci prześlę.
Rzeczywiście, obecnie jakoś mało kolorowo w różnych wątkach. Pogoda też chyba nas zbytnio nie rozpieszcza. W każdym razie u mnie zbyt często pada. Mimo deszczu byliśmy na spacerze w zapłakanym deszczem miasteczku Rochefort en Terre .
Dziękuje, mówią że ta właśnie wyglądam
Jeśli chodzi o pogodę to nas też nie rozpieszcza , dopiero wczoraj i dziś było ładniej
ale jutro już ma być deszcz .
A z nasionek bardzo się cieszę . Tylko nie wiem czy u nas będzie zimować
Podziwiam Twój rozsądek ,z moim rozsądkiem jest troszkę gorzej
Ale z drugiej strony to nie Twój dom na zawsze szkoda by zostawić później drogie roślinki .
fela pisze:Mimo deszczu byliśmy na spacerze w zapłakanym deszczem miasteczku Rochefort en Terre .
Qrczę,
to miasteczko wygląda jakby nadal okrywały je mroki średniowiecza, a od tego czasu tylko wybrukowano place i ulice...
Straszne! I w dodatku w deszcz!
toż to horror "Gotycki" !
Geniu, jeśli nie masz zimnego pomieszczenia to szczotka nie przetrzyma zimy. Tutaj, choć zima jest dużo lżejsza, przykryje ją w grudniu agrowłókniną. Andrzeju, to niezwykłe urodą miasteczko wznosi się na skalistym wzgórzu. Swe początki ma w XIII wieku. Natomiast zamieszkane,granitowe domy pochodzą z XVI i XVII wieku. Wiosną i latem jest całe w kwiatach i wygląda zupełnie inaczej, a taki pochmurny, deszczowy dzień dodaje mu jeszcze tego niezwykłego klimaciku, o którym pisze Grażynka.
Specjalnie dla Andrzeja, który lubi grozę. Tak się wściekał wczoraj Atlantyk.
To super! Rozumiem, że światło też tam jest. Trzeba tylko poczekać na nasionka. Moja kwitła latem i nie czekałam aż zawiąże nasionka, tylko obcinałam przekwitłe kwiaty, aby szybciej rosła. Latem odwiedzaliśmy wyspę Croix i tam sfotografowałam ten piękny krzak. Właścicielka widząc, że fotografuję jej rośliny, zaprosiła nas do swego ogrodu. Powiedziała mi, że szczotka rośnie bardzo szybko i trzeba ją ciągle przycinać, bo inaczej zbytnio się rozpanoszy. To była bardzo miła pani. Chciała mi podarować gałązki różnych roślin do ukorzenienia. Niestety mieliśmy przed sobą powrotną podróż na ląd.
Felu!
Atlantyk absolutna bomba!!!
A propo's miasteczka - Jak kolejny raz sobie obejrzałem to zadałem sobie pytanie - co "oni" tam robią z autami? Bo z wyjątkiem jednego zdjęcia - wcale ich tam nie ma! Jak zresztą miejsc do parkowania!!! To tam nie muszą pod oknem...???
Andrzeju, jesienią tu często dość mocno wieje i widok tego oszalałego z gniewu oceanu jest oszałamiający. Choć wieje silny wiatr, pada deszcz i jest dość zimno Bretończycy przybywają na brzeg, aby choć przez parę minut pogapić się na to spektakularne zjawisko. Na północy gdzie te nawałnice są najsilniejsze, pewna zatoka nazywa się ?Piekielną?. Legenda głosi, że to nie huk i wycie fal słychać tam, tylko dusze poddawane piekielnym torturom i biada śmiałkom, którzy wyruszają w morze podczas burzy. Dusze uczepiają się kutra i dotąd nim tarmoszą, aż go zatopią.
Co do parkingu, to jest niedaleko serca miasteczka, ale w samym centrum nie ma ruchu samochodowego. Są to raczej samochody dostawcze. Myślę jednak, że latem trudno znależć tam wolne miejsce.
To jesienne miasteczko...ech... taka nostalgia i romantyzm... pięknie, jakby czas się zatrzymał.
Im jestem starsza tym częściej żałuję, że nie odszukałam moich francuskich korzeni, teraz już za późno, a żal...
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam, Anna
regulamin Andziu
Francja jest jednym z planów wakacyjnych na 2010r.
A moje korzenie? No cóż... wojenna historia. Moja mama jest takim klasycznym dzieckiem wojny...
A historia w skrócie była taka: młoda dziewczyna, Maria została wywieziona na roboty do jakiegoś gospodarstwa rolnego w Niemczech. Tam poznała młodego Francuza, Ferdynanda. Zakochali się, jak to młodzi. Nie miała znaczenia bariera językowa. No i niestety Maria zaszła w ciąże... całe szczęście, że pozwolono jej urodzić dziecko i wywieźć do Polski. To była moja mama Teresa. Po powrocie do Niemiec trafiła do więzienia na rok, a jej ukochany trafił do jakiegos innego. Matka Ferdynanda przez jakis czas podobno próbowała odnaleźć moją mamę (Tereskę) w Polsce, ale to były wojenne czasy i różnie było z tym szukaniem. Maria swoje dziecko zawiozła do brata w Polsce, który był żonaty ale nie mieli dzieci i mała Tereska została u nich na zawsze... o tym, że to nie jej rodzice dowiedziała się w wieku 15 lat dopiero. I długo mozna by jeszcze opowiadać...
W każdym razie... mój prawdziwy dziadek to rodowity Francuz, jeśliby żył to teraz miałby ponad 90 lat. Mieliśmy jego adres w Paryżu, ale wyprowadzili się i na tym ślad się zakończył.
Przepraszam,że sie tak rozpisałam, ale ta historia wzrusza mnie od lat niezmiennie.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam, Anna
regulamin Andziu