Z derenia? Łomatkojedyna!!! Ależ zazdraszczam!!! Nie mogę się doczekać własnych owoców
z derenia, który już już ma owocować, ale na razie tych owocków jest tylko kilkanaście i wszystkie obsmyczę na surowo, po jednym, delektując się smakiem

Na nalewkę jeszcze za mało, a one tak kusząco płoną
Z ciekawych doznań wspomnę zeszłoroczną nalewkę
z dzikich, kwaśnych jak nieszczęście jabłek. Malutkie, zielonożółte, soczyste, słodko-kwaśne,
z przewagą, jak się okazało kwasu

Kolor nalewki
złoto-rdzawy (żelaza widać w nich dużo...), a smak jabłkowo-skórkowo-lekkosłodkawo-kwaśny. Ciekawy, trochę dziki, chociaż do żurawinówki się nie umywa.
W tym roku
z braku innych % zalałam wiśnie samą brandy, 100% brandy, żadnej innej czystej wódki czy spirytusu. Niedawno zlałam, hm, jeszcze niewiele można powiedzieć o tym, co to będzie, ale te wiśnie, mniam, już upakowane w słoju, takie jakby kandyzowane, podsuszone, ale elastyczne i pachnące. Mniam. Do ciasta, lodów, deserów, albo luzem,
z miseczki. Mniam!
Dziś czekają na mnie pigwowce, cała torba własnych, pięknych owoców, może trochę za wcześnie zebranych, ale już musiałam, bo albo teraz, albo nigdy. Będzie nowa pigwówka, obok żurawinówki chyba najlepsza
nalewka, jaką znam.
Polecam też nalewkę
z moreli. Trudna, bo morele są pełne pektyn i nastaw trudno się klaruje, ale wyniki są doskonałe. Najlepiej
z własnych, ogrodowych, dojrzałych moreli. Samo słońce w smaku.
Ciekawie też prezentuje się miętówka, robiłam nalewkę i likier, oba bardzo niezłe, mocno ziołowe, może nawet zbyt dużo w nich mięty, ale ten zapach!!! Fantastyczny!!! Liście ziół trzeba zalać spirytusem, bo w wódce słabo rozpuszczają się olejki eteryczne, a i kolor
z czasem burzeje, dlatego dodałam do każdej butelki po liściu młodej pokrzywy. Po roku
nalewka ma kolor jasnozielony, nie bury, ale właśnie zielony, a nie dodawałam żadnych sztucznych barwników. Uwielbiam miętę, więc i
nalewka mi pasuje. Może nawet zacznę ją popijać? W zimie podobno rozgrzewa
