Wiele zależy od ich stanu zdrowia, to trzeba się przyjrzeć dokładnie konarom. Najlepiej zaczekać aż zaczną rosnąć (będzie widać jak które gałęzie żywotne) i wtedy ostatecznie decydować co ciąć.
Cięcie najbezpieczniej rozłożyć na kilka lat, nie usuwać z drzewa więcej niż 1/3 na raz. Można w zasadzie i pół, ale wówczas na tych drzewach mało zostanie młodych gałęzi, przez co z kolei wybiją w bardzo silne wilki z którymi później będzie kłopot. Uważnie ciąć, możliwie jak najmniej miejsc cięcia.
Oczywiście konieczne jest
cięcie sanitarne, czyli usunąć wszystkie gałęzie suche i zraczałe.
Zasiedlone przez jemiołę - nie trzeba usuwać, jemioła drzewu nie szkodzi, a ciekawa - ja bym zostawił bo to już rzadka ozdoba

Po cięciu drzewa i tak ledwie kilka ocaleje...
Ważniejsze jest przy okazji 'porządków' dokładnie obejrzeć stan konarów, bo jeśli są spróchniałe i osłabione, albo gdzieś coś pęka - trzeba będzie je skracać mocniej, dla odciążenia. Może się nawet okazać konieczne usunięcie całego konara... na razie załóżmy że są zdrowe.
Pierwsza rzecz to obniżyć korony. Konary docelowo powinny iść po skosie, wszerz; najlepiej byłoby aby konara nie skracać na długość zbytnio, tylko usunąć wyższe jego odgałęzienia. Gałęzi wyrastających nisko w koronie, u nasady konarów - nie usuwamy, bo są cenne na przyszłość. Wyżej na konarze należy z kolei usuwać gałęzie idące do wewnątrz i ocieniające wnętrze korony, aby ułatwić wzrost nisko położonych pędów, obecnych i przyszłych. To tak ogólnie w teorii...
- Tam gdzie konar jest tak skośnie położony problem niewielki, wystarczy ściąć odgałęzienia wyrastające pionowo czy bardziej do góry, a także idące do wewnątrz korony - zostawiając te idące na zewnątrz. Przykładowo: Lewe drzewo ma konar z prawej; rozgałęziony na dwa ale górne też rośnie na zewnątrz (tak wygląda na zdjęciu), więc dobre. Na tym wyższym widać wyraźnie jak w pewnym punkcie zaczyna rosnąć do góry, a odchodzą zeń tam gałęzie poziomo na zewnątrz - i tu ciąłbym odgałęzienie górne, zostawiając te poziome gałęzie jako nowe przedłużenie konara. Te tuż nad kępą jemioły (która zostaje) ;)
Cięcie wypada w rozsądnym miejscu bo zdejmujemy tak ok 1/3 konara i akurat 1/3 wysokości drzewa. Dodatkowo wszelkie pionowe odrosty z tych konarów też do usunięcia. Jeśli są to już też grube konary to ewentualnie można je skracać nad pierwszymi gałęziami bocznymi. Generalnie ma to wyjść parasolowato.
- Trudniej decydować w przypadku lewego konara, bo wygląda że rośnie pionowo (może to tylko tak na zdjęciu) - tu należałoby znaleźć mocne odgałęzienie idące na zewnątrz korony i nad nim ciąć resztę. Co więcej
cięcie powinno wypaść na podobnej wysokości co na prawym. Nie widać ze zdjęcia czy coś takiego tam jest.
Środkowe drzewo też całe pionowe, można je skrócić dopiero ponad pierwszym porządnym piętrem gałęzi, tym powyżej kępki jemioły. Na zdjęciu to plątanina, ale wygląda że każdy konar ma tam ładne piętro grubych i zdrowych gałęzi, za koronę wystarczą. Ale jeśli oznaczałoby to usunięcie blisko połowy gałęzi (żywych), to lepiej spróbować jeszcze wyżej.
Lewe drzewo - zależy które z widocznych tu gałęzi są jeszcze żywe. Zasada ta sama, należy pozostawić przynajmniej połowę żywych gałęzi na konarze i dopiero ponad tym skracać pionowe części konarów. Na lewym konarze może to oznaczać że do wycięcia będą gałęzie odrastające z niego do góry, ale konar skrócony nie będzie. Na prawych pionowe partkie konara u góry będą do ścięcia nad ładnym i zdrowym odgałezieniem poziomo odchodzącym, a którym - zależy ile 'żywego' zostaje po cięciu i które odgałęzienie da zdrowy nowy 'koniec' konara po odcięciu reszty.
Tyle cięcia wystarczy na pierwszy rok, ewentualnie na prawej jabłoni można jeszcze skrócić drobne gałęzie (bądź usunąć część) na końcu prawego konara, gdyż korona jest zbyt niesymetryczna (gdzieś trochę za jemiołą), ale bez przesady z ilością usuwanego.
Dalsze postępowanie będzie zależało od tego ile zdrowych gałęzi jest u dołu, przy nasadach konarów. Albo ile ich tam wyrośnie. Przycięte drzewo będzie wybijało nowe pędy, niestety głównie u góry - te trzeba będzie w następnych latach usuwać (w większości) pozostawiając tylko wyrastające bardziej z boku konarów, w miarę poziomo czy skośnie, z których będą dobre gałęzie. Gdy wyrosną można też usunąć znów część starych gałęzi z końców konarów, już za rok-dwa. Pędy wyrastające nisko w koronie wyprowadzić będzie można w nowe gałęzie, starając się aby rosły szeroko i skośnie, nie pionowo. Każdy pęd tu cenny, tylko najgorsze należy usuwać (można np. silne wilki odginać i wiązać w dół) chyba że będzie nadmiar. Chodzi o uzyskanie 'nowej korony' położonej jak najniżej. A gdy takie nowe gałęzie powstaną, można za parę lat ponownie skrócić konary i zostanie młoda, a niższa korona. Jeśli drzewo zdrowe to może też zostać bez dalszego skracania konarów, tylko należy 'wymienić' stopniowo stare gałęzie na nowe.
Alternatywnie - można postąpić radykalnie: skrócić konary gdzieś o połowę (na długość) a nawet więcej; cięcia możliwie na podobnej wysokości. Nie doradzam; takie
cięcie jest proste do zrobienia (raz piłą machnąć

) ale drzewu bardzo zaszkodzi. Jeśli przeżyje to potem wybiją miotły silnych wilków i wyprowadzenie z nich rozsądnej korony będzie niełatwe. Takie pędy nie są ani dobrze zrośnięte, ani zdrowe - bo rosną na drzewie pozbawionym liści a zatem energii do wytworzenia dobrych tkanek - to dla drzewa w istocie tymczasowe pędy przybyszowe które tworzy by jakoś życie uratować... Kto widział jak cięło się wierzby i jak potem odrastają, wie o czym mówię ;) Gdyby jednak okazało się że konary są mocno spróchniałe czy uszkodzone może bardziej radykalne
cięcie być konieczne. To już trzeba obejrzeć.
Poczytaj trochę, jest też gdzieś wątek o cięciu starych
drzew, ale nie widzę chwilowo.
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... i%C4%99cie
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... i%C4%99cie
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... h&start=28