Prawdopodobieństwo złapania kleszcza jest dużo większe u małego zwierzaka ze względu na jego wzrost. Kleszcze nie poruszają się, mogą jedynie spaść na potencjalną ofiarę z góry. Więc jeśli kleszcz żeruje na trawie albo niskich zaroślach, sięgających człowiekowi do kolan, to zakładając, że nosimy spodnie tudzież wysokie obuwie, nie da rady na nas naskoczyć. Co innego pies albo kot.Jolek pisze: Są tereny gdzie kleszczy nie ominiesz i zawsze coś wniesiesz, jak nie ty to zwierzę.
Podam inny przykład. U mnie w okolicy wypasane jest bydło. Krowy na niezadrzewionych łąkach nigdy nie łapały kleszczy, przeniesione na pastwisko zadrzewione i graniczące z rowem były natomiast sporadycznie infekowane przez kleszcze, bo przy upalnej pogodzie szukały cienia pod koronami drzew. Kleszcze wyczuwały ciepło krowiego ciała i spadały z krzaków w poszukiwaniu żywiciela. Dodatkowa obecność zbiornika wodnego sprzyjała namnażaniu się kleszczy. Wycinka zarośli wokół rowu melioracyjnego w trakcie jego pogłębiania skutecznie wyeliminowała infekcje bydła przez te pasożyty w trakcie wypasu.
Najlepszą ochroną przed kleszczami jest noszenie odpowiedniego ubrania. Jeśli chodzimy po wysokich zaroślach, trawie, to niezależnie od pogody, nosimy długie spodnie. Jeśli przebywamy w lesie, to koniecznie nakrywamy też głowę, kark i ramiona. Najlepszy jest kapelusz z szerokim rondem. Ubranie nie tylko chroni przed dostaniem się kleszcza do skóry, ale też tłumi ciepło emitowane przez ludzkie ciało. Kleszcze wyczuwają ciepło emitowane przez żywy organizm i to jest dla nich impulsem do inwazji. Unikamy dłuższego przebywania pod drzewami w jednym miejscu, starajmy się być cały czas w ruchu. Wilgotna pogoda i opady deszczu sprzyja inwazji kleszczy, natomiast długotrwała susza połączona z wysokimi temperaturami ogranicza ich występowanie.
Od dwóch miesięcy cierpiałam na bóle stawów zlokalizowane w różnych partiach ciała, w tym w stopie i w okolicach kręgosłupa. Wszyscy wokół mnie zaczęli mi wmawiać, że to na pewno borelioza, aż w końcu sama uwierzyłam. Zrobiłam testy, cały proces z wizytą u lekarza, skierowaniami itp. trwał ponad miesiąc. Cierpiałam bardzo. Bóle nie mijały. Tymczasem okazało się, że nie mam i nigdy nie miałam boreliozy, a za bóle odpowiada najprawdopodobniej, bo przede mną dopiero badania potwierdzające, wybity palec u stopy, który wymusił zmianę w sposobie chodzenia i spowodował ucisk nerwów związanych z układem motorycznym. Gdybym nie była tak bardzo ogłupiona widmem boreliozy, pewnie już dawno bym na to wpadła i skierowałabym się do ortopedy.Jolek pisze:Tak więc możesz się cieszyć tym szczęściem że, Ciebie nie ,,nachodzą" i nie stoisz przed dylematem czy to borelioza, czy inna choroba o podobnych objawach, których objawy (choć kosztowne) trzeba zdiagnozować .
Jeśli masz wątpliwości, zrób prywatnie test na boreliozę na stare i nowe przeciwciała, np Vidas Lime. Za oba testy zapłacisz ok. 60 zł. Z tego, co czytałam ten test jest bardzo skuteczny. U mnie oba dały wynik zerowy. Natomiast jeśli chodzi o twojego męża, to ja podobne objawy miałam po ugryzieniu przez mrówkę. Strasznie swędziało, potem miejsce wokół ugryzienia zrobiło się czerwone. Pomogło doustne przyjmowanie hydroksyzyny, która ma działanie antyalergiczne, i profilaktycznie smarowałam maścią Tribiotic, żeby nie dopuścić do infekcji, bo oczywiście strasznie rozdrapałam ranę ze względu na świąd. Mrówki często włażą pod ubranie, mnie ugryzła w nogę, gdy kopałam rabatę w ogródku. Przeszła z buta pod nogawkę spodni. Jad mrówki potrafi wywołać u ludzi silne reakcje alergiczne. Czasem pokrzywka pojawia się też po ugryzieni przez tzw. bąki, czyli końskie muchy.AGA Z pisze: Ja kilka razy miałam u siebie (bez rumienia), córka i syn raz, też bez rumienia. Mąż miał rumień, ale kleszcza nie znaleziono. Potencjalnie wszyscy możemy mieć to świństwo.
U męża rumień był trochę dziwny. Byliśmy u lekarza dostał antybiotyk na 4 tygodnie. Po jakimś czasie rumień zrobił się bledszy, ale środek bardzo swędził a po kilku dniach skóra zaczęła się łuszczyć w tym miejscu.
Wylądował u dermatologa i dostał maść do smarowania. Po trzech razach zastosowania maści przeszło i do tej pory nie ma śladu na piszczelu nogi. Dermatolog powiedziała, że możliwe, że to toksyna jakiegoś pająka. Mamy ich sporo w garażu. Dodam tylko, że mąż założył ubranie, które wisi na wieszaku w garażu i zakłada je tylko kiedy grzebie przy aucie. Robi to rzadki i może między użyciem zadomowił się tam jakiś pająk. Mam nadzieję, że to pająk.