Bardzo istotną częścią mojej agrotechniki jest sześcioletni płodozmian z założonym nawożeniem kompostem co dwa lata.
Nim napisałem tegoroczne "sprawozdanie" przeczytałem ten wątek od początku i przy okazji powyższy Twój post i poprzedni.toldi pisze:Niestety u mnie działki są "skażone" chorobami i szkodnikami, sąsiedzi uprawiają uparcie te same warzywa bez jakiejkolwiek ochrony na zasadzie co będzie to będzie na ogół niewiele. A taki sposób uprawy pociąga za sobą to, że stale co roku formy przetrwalnikowe chorób są na nowo odżywiane. U mnie wystarczy trzy dniowy opad a mogę być pewny, że wybuchnie epidemia zarazy na pomidorach i to nie tylko u mnie a u wszystkich i rzeczywiście tak jest co roku. Ja stosowałem przez kilka lat uprawę marchwi razem z cebulą efekt był taki, że ani marchwi ani cebuli, dopiero jak od kilku lat wszyscy w okolicy odpuścili sobie marchew połyśnica marchwianka "sama zniknęła" i teraz mogę hodować marchew ekologiczną i wychodzi piękna bez jednego robaczka.
Masz rację, że dużo zależy od sąsiadów.
Do mojej działki przylega działka uprawiana od kilku lat przez nowego użytkownika zgodnie z zasadami permakultury. Zero nawozów mineralnych, zero chemii. Wszystko oparte na permakulturze. Przywozi ze śmietnika worki z chwastami i daje je do grządki podwyższonej, gdzie na spodzie są wyrzucone przez innych pnie i grube konary, a nieco wyżej gałęzie, gałązki, zrębki, ... Ziemię gdzie się da ściółkuje zrębkami.
Pozostali sąsiedzi naokoło są w podeszłym wieku i zamiast marchewki mają trawnik, rośliny ozdobne; niektórzy szczątkowe ilości łatwych w uprawie warzyw. Biorą ode mnie nadmiarowe sadzonki. Aby nie wynosić chwastów i przekwitłych kwiatów na odległy o 5 minut marszu śmietnik wrzucają mi je, ku obopólnemu zadowoleniu, do mojego kompostownika. Dostają za to raz w roku symboliczne wiaderko przesianego kompostu pod ulubiony kwiatek.
U mnie dorodna marchew i dorodna cebula z dymki pojawiła się przed laty dopiero po zastosowaniu dużych dawek kompostu i ściółki ze skoszonej trawy.
W naszym ogrodzie najładniejszą cebulę miał działkowicz w podeszłym już wieku, który uprawiał cebulę z dymki stale w tym samym miejscu. Dwa razy w roku wysiewał zielony nawóz i go przekopywał. Raz zaraz po zbiorze cebuli lub może nawet w rowki w między rzędami gdy cebula już załamywała szczypior, bo bardzo szybko po zbiorze cebuli pokazywała się ?trawka? z zielonego nawozu. Ten zielony nawóz szybko przekopywał i wysiewał ozimy zielony nawóz przekopywany na wiosnę przed posadzeniem dymki. Miał tak okazałe cebule jakie nigdy u mnie nie urosły.