Szkodliwe związki w glebie naszych warzywników.

Ogólne tematy działkowe, nowości w ogrodnictwie
ODPOWIEDZ
Lunarii
200p
200p
Posty: 467
Od: 12 mar 2013, o 00:27
Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.

Szkodliwe związki w glebie naszych warzywników.

Post »

Poświęciłem trochę czasu żeby poczytać różne publikacje naukowe o przenikaniu szkodliwych substancji z gleby do warzyw i owoców. Okazuje się, że głównym problemem być może znacząco przewyższającym szkodliwość środków ochrony roślin są różnego rodzaju zanieczyszczenia, które trafiają do gleby w wyniku działań człowieka. Szczególnie szkodliwe są związki metali ciężkich kadm, ołów, rtęć, które są przyswajane przez warzywa i owoce w sposób proporcjonalny do ich dostępności w glebie. Potem takie plony ze skażonej gleby trafiają do naszego łańcucha pokarmowego. Myślimy, że jemy zdrową marchewkę nie pryskaną, nie azotowaną, bio i super. W praktyce może okazać się, że może ona zawierać znacznie groźniejsze dla zdrowia stężenia rakotwórczych metali ciężkich i nie mniej niebezpieczne dioksyny lub produkty ropo-pochodne trafiające niepostrzeżenie z atmosfery lub przez wody gruntowe do naszych działek. Ogromnym i często niedoszacowanym zagrożeniem jest spalanie w piecach domowych śmieci w tzw. piecach śmieciuchach, które są zaliczane do źródeł niskiej emisji. Temperatura spalania takiego pieca w przeciwieństwie do profesjonalnej spalarni nie rozkłada szkodliwych substancji, a komin nie wynosi zanieczyszczeń wystarczająco wysoko aby umożliwić rozproszenie. Z takiego sąsiadującego kilkadziesiąt czy kilkaset metrów dalej komina, przy odpowiedniej sile i kierunku wiatru do naszych ogródków w postaci pyłu może przeniknąć cała tablica Mendelejewa. Paradoksalnie często okazuje się że bezpośrednio pod kominem spalarni czy elektrociepłowni mamy bezpieczniejszą glebę niż mieszkając kilkadziesiąt metrów dalej od sąsiada, który spala śmieci. Ludzie palą plastiki, materiały lakierowane, gumowe itp, które wydzielają zawarte w procesie produkcji bardzo toksyczne substancje. Niejednokrotnie ich szkodliwość jest tak wysoka, że wystarczy bardzo niewielkie stężenie aby poważnie się zatruć. Taka dla przykładu plastikowa butelka po napoju ma super właściwości - wytrzymałość na zginanie, obciążenie, do tego niewiele waży, ale nie łudźmy się próżno w naturze szukać takiego materiału. Proces jej rozkładu w glebie na wysypisku może trwać kilkaset lat. Podczas spalania w jednej chwili uwalniają się zawarte w procesie technologicznym domieszki różnych substancji, oraz powstają nowe.

Skupiając się na dioksynach wydaje się...

W świetle dostępnych publikacji przeważa stwierdzenie, że najbardziej narażone są warzywa i owoce, na których bezpośrednio osiadają szkodliwe substancje (np. w naszym klimacie mogą to być szpinak, jarmuż, inne nowalijki), natomiast transport dioksyn z ziemi do części nadziemnych stanowi nieco mniejsze zagrożenie ponieważ dioksyny zazwyczaj kumulują się w tłuszczach, natomiast są słabo rozpuszczalne w wodzie, tym samym z gleby pobierane są mniejsze ich ilości. Procentowy udział szkodliwych dioksyn w typowej diecie w przypadku warzyw i owoców stanowi maksymalnie kilkanaście procent - jednakże ta statystyka odnosi się do typowego człowieka jedzącego z wielu różnych sklepowych źródeł. Dla typowego mieszkańca Europy wysokim źródłem dioksyn w organizmie są przede wszystkim produkty pochodzenia zwierzęcego. Zwłaszcza te pochodzące z zanieczyszczonych regionów i akwenów. Zwierzęta są karmione zanieczyszczonymi przez szkodliwe substancje paszami i tak dalej trafia to na nasze stoły w postaci mięsa i nabiału. W mleku, serach, jajach i innych produktach pochodzenia zwierzęcego kumulują się znaczne ilości dioksyn. Wierzę, że częściowo jest to badane i kontrolowane. Natomiast "eko jaja od baby" kontrolowane są znacznie rzadziej lub wcale. Może się zdarzyć, że takie produkty mają wielokrotnie przekroczone dopuszczalne normy dioksyn (antybiotyków zazwyczaj nie zawierają, jeżeli to jakieś pocieszenie). Wracając jednak do naszej diety - jeżeli mamy własne warzywa i owoce to znacznie bardziej narażeni jesteśmy na potencjalny ciągły kontakt z danym zanieczyszczeniem niż w momencie kiedy kupujemy z wielu źródeł.

Jako ciekawostka wśród roślin dość silnie kumulują dioksyny rośliny dyniowate, które są chwalone za brak akumulacji metali ciężkich. Do końca nie wiadomo dlaczego tak się dzieje, być może ktoś to dokładniej badał, jednak pada taka teza w publikacjach naukowych wystarczy wpisać w wyszukiwarce "PCDD/F cucurbita".

Co do metali ciężkich...

Takie jak kadm, ołów i rtęć i wiele innych (te trzy uznawane są za najbardziej toksyczne) wchłania się do tkanek roślin w znaczących ilościach, stanowiąc bardzo poważne zagrożenie. Okazuje się, że wcale niekoniecznie smog w miastach jest głównym źródłem narażenia człowieka na metale ciężkie. Mamy wtedy co prawda namacalny sygnał, że coś jest nie tak, nasze nozdrza informują nas o tym. Niestety w przypadku systematycznego spożywania roślin z terenów zanieczyszczonych, same zanieczyszczenia są niewidoczne, często pierwsze symptomy narażenia są diagnozowane zbyt późno. W obrębie gatunków warzyw i owców na akumulacje metali ciężkich najbardziej narażone są podobno warzywa liściaste i korzeniowe (przykładowa marchewka stała się symbolem problemu), w mniejszym stopniu te, których plonem jest owoc. Jednakże różnice w zdolności do akumulacji metali ciężkich przez poszczególne gatunki warzyw i owoców są w obrębie tego samego rzędu wielkości, więc nie są na tyle znaczące, by postawić tezę "Pomidor nie kumuluje metali ciężkich, przeciwnie do marchewki". Jeżeli posadzimy go w glebie, w której wartości dopuszczalne są wielokrotnie przekroczone, to nadal stanowić będzie on bardzo duże zagrożenie.

Teraz pytanie ile osób z nas zna historię własnej działki i ma to szczęście że mieszka z dala od przemysłu, zanieczyszczeń i sąsiadów - trucicieli. Zawartość metali można w glebie zbadać, oznaczenie dioksyn też, ale jest bardzo drogie. Ja zdecydowałem się przebadać próbkę przynajmniej na zawartość metali cięzkich. Czekam na wyniki, ale niestety jako, że z natury jestem trochę pesymistą to wszystko co przeczytałem nieco mnie podłamało. Jak sobię pomyślę ile wysiłku włożyłem w założenie sadu, jagodnika, warzywnika, nie biorąc nawet pod uwagę powyższych zagrożeń (a mam sąsiada kopciucha, na którego nic nie działa), to czuje nerwy i bezsilność.

Jak położone są Wasze działki i czy udało Wam się przebadać glebę np. na zawartość metali?
Awatar użytkownika
asprokol
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 1892
Od: 1 cze 2012, o 21:53
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: południowa wielkopolska

Re: Szkodliwe związki w glebie naszych warzywników.

Post »

No i zgłupiałem - w myśl prawa (unijnego) marchewka to owoc
"najbardziej narażone są podobno warzywa liściaste i korzeniowe (przykładowa marchewka stała się symbolem problemu), w mniejszym stopniu te, których plonem jest owoc"
To staje się bezsensowne bo jak wytłumaczyć komuś że zwalczamy ryby niebieskimi granulkami ? (ślimaki zaliczono do ryb).
Teraz poważnie
Kiedyś doznałem szoku oglądając wyniki badań warzyw z ogródków działkowych położonych koło odlewni metali, a pobladłem kiedy na dokładkę zobaczyłem co nosi w sobie "zdrowa" wiejska kura.
Żyć trzeba i nie ma się co łudzić że umrzemy zdrowi.
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Moja wizytówka - zapraszam
Lunarii
200p
200p
Posty: 467
Od: 12 mar 2013, o 00:27
Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.

Uprawa warzyw/owoców - badanie gleby na szkodliwe substancje

Post »

Coś w tym jest. Czekam na więcej opinii.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Pozostałe tematy działkowe i ogrodowe - Dyskusje OGÓLNE, NOWOŚCI”