Zmasakrowałam swój trawnik ręcznym wertykulatorem (tymi zębatymi grabiami).
Piszę o tym, żeby przestrzec przed zbyt brutalnymi działaniami na trawnikach z trawą, która rośnie w kępach, zwłaszcza na lekkiej, piaszczystej glebie. Na moim trawniku zostały głównie kępki kostrzewy, która po wiosennym drapaniu nie zdołała się zagęścić, a w puste (wydrapane) placki wsiały się chwasty z zapuszczonej sąsiedniej działki i wyglądało to tragicznie.
Chwasty powyrywałam ręcznie (przynajmniej większość z nich).
Czekałam z niecierpliwością na jesień z bardziej wilgotną pogodą, żeby w końcu coś z tym fantem zrobić... Niestety- powyrywałam tylko resztę ledwo trzymających się kępek i teraz już niewiele z tego trawnika zostało.
W sumie... nie ma tragedii- i tak w planie były dosiewki nowej trawy, choć i tu trafiłam na problem, bo ziemia do trawników, która leżała dość długo w workach, zrobiła się mokra i zbita, co bardzo utrudniło wprowadzenie jej w te puste placki. Na szczęście trawnik jest malutki, więc jakoś udało się to zrobić- na kolanach, ręcznie kruszyłam zbite bryłki ziemi i wprowadzałam między kępki. Nie polecam takich działań.

Ziemia powinna być sypka, żeby łatwo weszła w trawę. Pewnie lepiej byłoby poczekać, aż trochę przeschnie, ale ja nie mam jej gdzie suszyć, więc się zaparłam i teraz czekam na ekfekty.
Dosiałam trawę Barenbrug shadow, więc liczę na lepszy wygląd trawnika.