Postanowiłam z Wami zostać na dłużej.

Nie jestem najlepsza w rośliny - zawsze bardziej interesowałam się zwierzętami - więc pewnie głownie będę czytać forum, a nie udzielać się, przynajmniej na razie. W dzieciństwie miałam kilka kaktusów, szybko jednak padały, prawdopodobnie przez kiepskie źródła, z których pochodziły. Później przez kilka lat miałam grubosza, ale powędrował do mojej mamy, potem zaś coś go zjadło - obecnie znowu mam kaktusy, trzy, które mimo że nieco zapomniane jakoś żyją od ładnych kilku lat na południowym parapecie. Szczerze mówiąc planowałam je wyrzucić, a na ich miejsce wziąć "coś ciekawszego", czyli mięsożerne rośliny, ale kaktusy nie mają się tragicznie a ja trochę poczytałam o ich poprawnej uprawie i muszę powiedzieć, że temat mnie wciągnął - więc spróbujemy się jeszcze "dogadać".

Serdecznie witamy na forum

Witam wiosennie i trzymam kciuki aby Ci się wiodło z roślinkami

Dziękuję Wam pięknie za miłe powitanie.

Przesadziliśmy się. Nie jest najgorzej, nic nie uschło, nic nie zgniło, nic nie miało robaków. Co poniektóre sztuki to mają korzenie jak dęby a nie jak kaktusy. Zrobiło się sporo młodzieży przy okazji, bo zabrałam roślinkom ich "dzieci".

Mam nadzieję, że nic tym swoim przesadzaniem nie uśmiercę. ;) Andrzej (domniemany Pilosocereus) niestety potracił część cierni w dolnej połowie, poza tym bez ofiar.



Zdjęcia w nowych doniczkach będą kiedy indziej. ;)

Trzymam kciuki za dialog z kaktusami

Witaj Życzę Ci udanej przygody z kaktusami

Zdrowe korzenie to podstawa, dobrze, że są mocne

Poprzesadzane, ufff. Trochę porządek się zrobił przy okazji.

Po pierwsze więc "Andrzej" pozbył się swoich odnóżek zanim wykrzywiły się w półksiężyce jeszcze bardziej niż już są wykrzywione. Mam więc kilkucentymetrowe (chyba) Pilosocereusy, wszystkie z własnymi korzeniami i dobrymi rokowaniami.






Mam też takie kompletne maluszki Mammillaria camptriotricha, które odpadły gdy rozdzielałam "Kulkę" na trzy części - w tym kaktusie nic z niczym nie było połączone. Nie wiem czy ma to sens i jest zgodne z szeroko rozumianą sztuką, ale maluchy miały całkiem solidne korzenie, więc wsadziłam je w podłoże i zobaczę co się stanie. ;)








Odcięłam również rączki "Matyldzie" (jakaś marketowa Mammillaria) i spróbuję je ukorzenić.

Poza tym przyjechały do mnie rosiczki i trochę się zastanawiam na ile ryzykowne jest trzymanie roślin, które tak bardzo lubią wilgoć w pobliżu kaktusów. Na razie mam sporo miejsca, więc stoją daleko od siebie, ale trochę się boję że jak mocniej złapię bakcyla i kolekcja mi się rozrośnie, to jakaś mokrolubna gadzina przejdzie mi z owadożerów na sukulenty - jest takie realne ryzyko?

Echinocactus grusonii

Na razie jeszcze sieweczka ale w niedługim czasie pięknie Ci urośnie ten pospolity i jakże dekoracyjny kaktus

Wszystkie ładne I te duże i te małe

Widać że masz zmysł do kombinowania - tu posadziła maluszki, tu będzie ukorzeniała - to dobrze wróży na przyszłość

A co się będziesz z owadożerami użerać! W kaktusy idź, to doskonałe rośliny pod (prawie) wszystkimi względami