Lucynko z zimnem to do końca nie wiem jak by sobie poradziły.
Wbrew pozorom część przypołudnikowatych jest dość tolerancyjna pod tym względem i podobno niejednokrotnie się zdarza, że rankiem jest pokryta szronem.
Wraz ze słoneczkiem oczywiście temperatura szybko rośnie i krótko po jego wzejściu po szronie nie ma śladu.
Na zbyt niską temperaturę- taką stałą i przez dłuższy okres czasu tak ogólnie odporne raczej nie są.
Mnie chodzi o światło a konkretnie zbyt małą jego ilość(na regale) która może nie wystarczyć do przeżycia.
Potrzebują max światła jaki można im zaoferować w okresie zimowania i to niezależnie od tego czy mają cykl wzrostu zgodny z naszymi porami roku czy też odwrócony.
Sama z siebie taka mądra nie jestem oczywiście ale na ostatnim spotkaniu Piotr opowiadał o tych roślinach i coś tam w głowie zostało... a i jeszcze... podobno nie najlepiej znoszą zimowanie takie jak stosujemy wobec kaktusów... bo próbował je tak przechować i nie koniecznie z powodzeniem.
Praktycznej wiedzy nie posiadam, roślinek tego typu również i tyle wiem co specjaliści powiedzieli
