To niech aparat wraca szybciej z tej wycieczki

Ogromnie jestem ciekawa.
A szalenie zazdroszczę Ci kwiatka na COAS. Ja przeżyłam straszną traumę: na moim pięciożebrowym A.myriostigma v.nudum rozwijał się słodki pączuś. Rozwijał: było słońce, to i się rozwijał, zdążyłam zdjęcie zrobić, jak był taki "na pół" otwarty. I nie zdążył tak rozwinąć się do końca, jak u Ciebie, bo jak lunęło, to naprawdę zimno i pochmurno było ponad tydzień, niemal dwa. I mam tylko skromną pamiątkę, ale z radością patrzę na Twój kwiat. Mój COAS nawet nie myśli pąka puścić, chociaż jakiś taki kostropaty jest, ale taki do mnie kiedyś tam przybył.
Natomiast naprawdę ciekawa jestem tego szczepienia. Jak tylko możesz, daj fotkę, bom strasznie ciekawa, a wiesz, że z ciekawością u kobiet lepiej nie zadzierać...
PS. Nie obrażaj astraczka stawiając w jego towarzystwie Hulja Julia czy innego dikarpio. Nie mów mu, że tak zrobiłeś, bo się na bank obrazi i pójdzie skąd przyszedł,w dodatku zabierze co swoje. Astraczki to wyższe sfery i wiele im wolno, a ze stanem szlachty też lepiej nie zadzierać

(oczywiście jest to moje zdanie i ja je popieram)